Ostatni pomysł premiera Morawieckiego, by bogatych obłożyć podatkiem na rzecz niepełnosprawnych dzieci, wygłoszony na spotkaniu z ich rodzicami, wywołał liczne reakcje. I niemal wszystkie dowodzą, jak wiele nieporozumień wywołują proste, wydawałoby się, pojęcia.

Zgodnie z oczekiwaniami, otworzyły się gęby neoliberalnych publicystów i polityków. Czegóż nie ma w ich krytycznych ocenach: straszenie, że zamożni uciekną z kraju (co oznacza, że będą mieszkać tam, gdzie mieszkają od dawna ich kapitały oraz podatki, czyli w rajach podatkowych), porównania do Janosika (u nas każdy, kto odbiera bogatym i daje biednym, jest kimś na kształt dyżurnego demona, którymi dzieci się straszy), no i oczywiście, nie mogło się obyć bez najgorszej obelgi – toż to socjalizm. Któryś nawet dodał „średniowieczny socjalizm”, dając tym samym dowód, że nie ma pojęcia ani o socjalizmie, ani o średniowieczu.
Najbardziej smutna, ale i charakterystyczna była reakcja Iwony Hartwich, liderki protestujących w Sejmie rodziców. Powiedziała ona, że „”Nie może być tak, że zabiera się bogatym, żeby dać biedniejszym”.

Mam w związku z tym pytanie: a czemu nie może? Co staje na przeszkodzie takiemu rozumowaniu? Wypowiedź p. Hartwich świadczy o tym, jak wielkie spustoszenia poczyniło w naszych mózgach ostatnie 25 lat neoliberalnego prania mózgu społeczeństwa. Jak to? Podnieść rękę na bogatych, sól ziemi naszej? I po to, by ulżyć biedniejszym? Jakieś świętokradztwo. Święte prawo własności, biednyś bo głupi, teoria skapywania bogactwa – wszystkie te kompletne idiotyzmy odbijają się w tej wypowiedzi jak w lustrze naszej chorej świadomości.

Ale nie zatrzymujmy się w połowie drogi: chętnie rozumiem niechęć do przejawiania zachowań prospołecznych w takim kraju jak Polska. Pomyśleć, że są kraje, w których ludzie chętnie płacą podatki, ponieważ towarzyszy im słodka pewność, że nie zostaną one zmarnowane, ale do płacących wrócą w postaci świetnej opieki medycznej, prospołecznej postawy państwa wobec ludzi, którym się gorzej wiedzie, wysokiej kompetencji organów państwa we wszelkich ich formach – od aparatu przymusu poprzez aparat sprawiedliwości. W Polsce natomiast na każdym kroku widać marnowanie pieniędzy obywateli i kompletną indolencję państwa wobec nich. Pojawia się wówczas zasadne dość pytanie: a po co wam dawać moje podatki, skoro je zmarnujecie, przeżrecie albo wręcz ukradniecie?

I na koniec wreszcie: są też społeczeństwa, w których traktuje się jako oczywistość chęć dzielenia się swoim dobrobytem z ludźmi o gorszym statusie materialnym. Nie ma to nic wspólnego z urawniłowką, a jest naturalnym wspólnotowym rozumieniem społeczeństwa, w którym przyszło wszystkim żyć. Jesteśmy za siebie wzajemnie odpowiedzialni.

W Polsce przez ostanie ćwierć wieku zrobiono wiele, by droga do zrozumienia tej prawdy była dla nas niemal nie do przebycia.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Chyba się pan czepia tej kobieciny, panie Wiśniowski. Ja zrozumiałem jej wypowiedź trochę inaczej, mianowicie: nie można uzależniać zwiększenia pomocy dla inwalidów od wprowadzenia dodatkowych podatków dla najbogatszych, tym bardziej, że byłyby one niejako „naznaczone”. Jest to ewidentna próba zasiania konfliktu między różnymi grupami obywateli. Wielu publicystów wskazuje, że najbogatszych to i tak by nie dotknęło, bo albo nie podlegają polskiemu fiskusowi, albo ich prawnicy potrafią tak „zracjonalizować” dochody, że według papierów są dosyć ubodzy.
    Do tego rząd wielokrotnie powtarzał, że stan finansów państwa jest wyśmienity, mamy wręcz nadwyżkę budżetową, no to inwalidzi nie chcą, by na ich konto wprowadzać nowe podatki.

  2. W dobrze urządzonym kraju nie powinno być ani zbyt bogatych ani zbyt biednych… Wtedy jednym nie trzeba byłoby zabierać, żeby dawać drugim… Państwo zamiast rozmyślać o redystrybucji, jako plastrze na raka, powinno najpierw zmusić właścicieli środków produkcji do rzetelnego opłacania pracy najemnej.

  3. No nie wiem, czy druga część tekstu jest zasadna. Słowa p. Hartwich są jak najbardziej ogólne i zdecydowane. Nie powiedziała, że tak – należy podnieść, ale jednocześnie uczynić system dystrybucji sprawiedliwym społecznie i jak najbardziej wydajnym.

    Dokładnie takie same wrogie reakcje społeczne na najlżejsze nawet próby uczynienia systemu opieki zdrowotnej choć trochę powszechnym, czy ograniczenia dostępu do broni palnej (choćby automatycznej), są w USA. Lata propagandy medialnej (TV zwłaszcza, o czym pisał nawet Popper) robią swoje.

    Jeśli przez 25 lat w Polsce opluwano PRL, mówiono o złodziejstwie, niewydolności, totalitaryzmie – to trudno się dziwić temu „średniowiecznemu socjalizmowi”. Dla mnie z tego przypadku wynika jeden ogólny wniosek: żaden projekt lewicowy, który nie zacznie od rehabilitacji PRL (poczynając od 1944, reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu, alfabetyzacji i opieki zdrowotnej oraz uczynienia Polski krajem bez bandytów pod bronią) – nie ma szans powodzenia. To minimalny warunek brzegowy, rzecz jasna nie wystarczający, ale konieczny.

  4. Cyatata–”Nie może być tak, że zabiera się bogatym, żeby dać biedniejszym”.

    Mam w związku z tym pytanie: a czemu nie może? Co staje na przeszkodzie takiemu rozumowaniu? —–twierdzenie ,że nie może być tak jak powyżej ……. jest słuszne . Dla czego ? Bo zakłada subiektywność oceny , kto biedny a kto bogaty. Przykładów na taką subiektywność i problemowość w ocenie dość , choćby w systemie przyznawania zasiłków społecznych czy dopłat socjalnych, gdzie złotówka decyduje fakcie jego przyznania lub nie . I oczywiście tych najbliższych ideałowi rozwiązań mamy w sąsiednich czy też znanych dobrze krajach pod dostatkiem na wyciągnięcie ręki. Ale ,żeby o tym wiedzieć, to trzeba wykazać minimum przyzwoitości i zainteresowania , kiedy się te kraje zwiedza z Biurem Podróży SEJMTUR , za społeczne delegacje , zamiast wydawać je na wódę i dziwki. przykładów nie podam , bo w kapitalistycznej Polsce nauka kosztuje , a nikt mi za nią nie zapłaci.

  5. „W Polsce natomiast na każdym kroku widać marnowanie pieniędzy obywateli i kompletną indolencję państwa wobec nich. Pojawia się wówczas zasadne dość pytanie: a po co wam dawać moje podatki, skoro je zmarnujecie, przeżrecie albo wręcz ukradniecie?”

    Czy to pytanie nie jest zasadne?

  6. Jakoś przez myśl pana Morawieckiego nie potrafi przejść pojęcie PODATKU PROGRESYWNEGO. To jest rozwiązanie systemowe, a nie łatanie ,,specjalkami” kolejnych dziur w socjalu autorstwa imć Balcerona. WEłaściwe dobranie wysokości poszczególnych stopni poidatkowych pozwoli na raxcjonalne prowadzenie działań socjalnych i nie spowoduje poczucia krzywdy.
    Poza tym – należny opodatkować podatkiem progresywnym dochody podmiotów gospodarczych, zablokować dowolne generowanie kosztów przez podstawione podmioty gospodarcze… Tylko ten proceder powodował wyprowadzanie co roku kilkudziesięciu mld dolarów z naszego kraju.
    Zasada jak i w innych przypadkach Inwestujesz – masz zwolnienie z podatku – chcesz wypłacić akcjonariuszom? – to najpierw uczciwa pajdę do skarbu państwa należy zanieść.

  7. Nie 25 lecz prawie 30 lat prania mózgu – może zdeformować nawet najtwardsze i najsilniejsze osobowości…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Assange o zagrożeniu wolności słowa

Twórca WikiLeaks Julian Assange po kilkunastu latach spędzonych w odosobnieniu i szczęśliw…