Normalny, powszedni dzień, centrum Wrocławia, godziny poranne. 26.07.2022. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne prowadzi prace remontowe na torowisku przebiegającym jedną z wylotowych ulic stolicy Dolnego Śląska. Para młodych ludzi przechodzi obok pracowników MPK. Mężczyzna – nie wiadomo dlaczego: przypadkiem, dla draki, złości (?) że trzeba nadkładać drogi – uderza w lusterko samochodu ekipy prowadzące wspomniane prace torowe. Na zwróconą uwagę przez jednego z pracowników remontujących torowisko, wspomniany mężczyzna uderza go nożem.

Poszkodowany pracownik MPK trafił do szpitala, gdzie go opatrzono. Rana nie była zbyt groźna, bo wyszedł po kilku godzinach już do domu. Potrzebuje teraz opieki psychologa. Wydarzenie zostało zgłoszone na Policji, która poszukuje sprawców napaści.

Wydaje się – news jak news, jakich pełno w FAKCIE, super Expressie czy portalach internetowych. Zwrócić musi jednak uwagę łatwość, z jaką napastnik dobył narzędzia, którym można zabić. To nic innego, jak materializacja agresji i nienawiści słownej, powszechnej w przestrzeni publicznej. Z byle jakiego powodu już nie atakujemy jedynie słownie, nie tylko poniżamy, stygmatyzujemy, piętnujemy i opluwamy interlokutora, lecz fizycznie nań napadamy.

Powie ktoś, pojedynczy wypadek, zdarzenie niewarte refleksji – nie licząc szkód poniesionych przez owego pracownika MPK. Fizycznych i psychicznych. Ot, chuligan czy drobny bandzior użył jednego ze wspomnianych amuletów, jakie w tych środowiskach są normalnym narzędziem. Może tak było. Może to normalne w Polsce III dekady XXI wieku, po kilkunastu latach rządów prawicy i trzech dekadach ćwiczeń z kapitalistycznej, neoliberalnej konkurencji. Gdzie od lat wmawia się – poczynając od szkoły podstawowej, przez średnie szkolnictwo, wyższe uczelnie, media różnych nurtów, miejsca zatrudnienia itd.. – iż tylko sukces w rywalizacji zapewnia szczęście, dobrobyt i dobre samopoczucie. A sukces ten musi być okupiony walką i osiąga się go kosztem tych innych, słabszych, nie dostosowanych czy nie potrafiących brutalnie rywalizować na rynku. Siła i bezwzględność na polu zawodowym, biznesowym, w codzienności stają się teraz wartością i cnotą. Formacja, która szczyciła się, iż wnosi do nadwiślańskiej debaty publicznej – tak ponoć solidarnej i bogobojnej – zasadę rozmów „jak Polak Polakiem” (pamiętamy jeszcze ten pusty dziś slogan) rządząca od prawie 3 dekad niepodzielnie i totalnie zafundowała nadwiślańskiej zbiorowości pełny podział na zwalczające się plemiona. Trybalizm klanowy święci pełny triumf po 30 latach ustrojowej transformacji pod światłymi rządami polityków odwołujących się do tradycji owej formacji.

Równolegle z tymi procesami poczęły się lęgnąć kolejne zjawiska. Kult militaryzmu, wojskowych gadżetów, takiegoż drylu i organizacji, a co za tym idzie – pochwała siły, hołd dla mocy i tężyzny fizycznej. Takich trendów owocem są m.in. zbiórki publiczne na zakup sprzętu militarnego i wysyłanie go w miejsca konfliktów na świecie. Sprzętu, który ma zabijać.

O czym tu mówić, jeśli w środowisku sejmowej lewicy funkcjonuje pojęcie „demokracji militarnej”, a znaczący poseł lewicy reklamuje jankeski sprzęt wojskowy (czy otrzymał z tej racji tantiemy od zza oceanicznej firmy zbrojeniowej ?), zaś inny chwali się swoimi osiągnięciami podczas strzelania z prywatnego GLOCKA…

Klimat militaryzacji przestrzeni między Odrą a Bugiem nastąpił nie tylko w sposobie narracji, ale zawładnął umysłami i duszami Polek i Polaków stawiając tam określone stemple. Ten drobny epizod wspomniany na początku tego felietonu świadczy o tym najlepiej: na każdą niezgodę, na każdy przejaw innego zdania czy opinię reagować trzeba silą, agresją, militarnym zacietrzewieniem i bezwzględnością. Wybuch wojny zawsze poprzedza zagnieżdżenie się militaryzmu w umysłach społeczeństw. Potem z tego rodzi się chęć zwycięstwa, któremu towarzyszą bojowe surmy, bicie w bębny propagandy i podlewanie przestrzeni publicznej sosem nacjonalizmu i narodowej dumy.

Lewica musi być bezwzględnie anty-militarystyczna, aby nie gubić swych pryncypiów, swych rudymentarnych wartości i swej duszy. I mieć na względzie zawsze rzymską maksymę Wegecjusza: „Cel wojny może być i sprawiedliwy, ale środki zawsze są haniebne”.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…