Dziś o świcie wojsko izraelskie pojawiło się w palestyńskim miasteczku Beit Kahil niedaleko Al-Chalil (Hebronu) wraz z buldożerami, by zniszczyć cztery domy rodzinne czterech mężczyzn podejrzanych o zabicie w sierpniu żydowskiego żołnierza. Po zburzeniu domów Izraelczycy zabili jednego Palestyńczyka i ranili jego dziecko, najeżdżając na jego samochód buldożerem. Doszło do protestów.
Według władz okupacyjnych, czterej uwięzieni Palestyńczycy stanowili „część grupy odpowiedzialnej za śmierć żołnierza”. Tradycyjnie przystąpiono dziś do wyburzenia ich domów, co stanowi karę dodatkową. Karanie pozbawieniem mieszkania całych rodzin osób podejrzanych o opór przeciw okupacji stanowi część kar zbiorowych stosowanych przez izraelską armię wobec Palestyńczyków.
Gdy o świcie nadjechały wozy opancerzone i buldożery, kobiety i dzieci płakały, a mężczyźni z Bet Kahil próbowali oprzeć się najazdowi rzucając kamienie i podpalając opony toczone w kierunku wojska. Nie trwało to długo, gdyż, jak poinformowała izraelska armia, „użyto środków rozpraszania rozruchów”. Przeprowadzono aresztowania, a jeden z buldożerów zgniótł samochód z palestyńską rodziną w środku.
W tym roku izraelska kampania burzenia palestyńskich domów pod różnymi pretekstami koncentruje się głównie na okupowanej Jerozolimie wschodniej, gdzie zniszczono już ponad sto budynków. Po uznaniu przez Stany Zjednoczone aneksji miasta przez Izrael wyburzenia nabrały tempa, mimo dyplomatycznych protestów państw Unii Europejskiej.
Po operacji w Beit Kahil minister obrony Izraela Naftali Bennett powiedział, że „niestety, nie możemy zagwarantować, że nie będzie już terroryzmu, ale sprawiamy, że każdy, kto podniesie rękę na Izraelczyka, ciężko zapłaci”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…