O tym, jak można jeszcze inaczej rozumieć pańszczyznę, o roli przemocy na pańszczyźnianej wsi i patriarchalnym modelu społecznym Portal Strajk rozmawia z dr. Kacprem Pobłockim, autorem książki Chamstwo.
Ostatnimi czasy fani „historii ludowej” („historii oddolnej”, „historii oporu” czy też „historii insurekcyjnej”) nie mogą narzekać na nieurodzaj w tej dziedzinie. Świeżych, interesujących publikacji dotykających problemów grup marginalizowanych z – nie tak znowu odległych – „czasów chłopstwa i szlachty” mamy dziś naprawdę wiele.
Po długich dekadach wypierania pańszczyźnianej przeszłości nadszedł nareszcie czas na solidną debatę… choć póki co (głównie) na gruncie akademickim. Nowa książka Kacpra Pobłockiego, Chamstwo, może jednak w tej materii sporo namieszać i rozszerzyć rzeczoną dyskusję na zupełnie nowe pola – daleko poza uczelniane mury. Publikacja ta jest bowiem interesująca nie tylko z punktu widzenia przeciętnego akademika czy humanisty, ale również z punktu widzenia każdego współczesnego Polaka.
– Kiedy czytałem Chamstwo, wielokrotnie nachodziło mnie swoiste odczucie bliskości z tekstem czy też ze światem, który został w niniejszym tekście przedstawiony. Choć sam wychowałem się na podmiejskiej wsi w Polsce Wschodniej, to moja rodzina zbyt wiele wspólnego z chłopstwem nie miała, a jednak to wrażenie „bliskości” wracało do mnie wielokrotnie w czasie lektury. Dlatego też zastanawiam się, czy podczas prac nad książką został przewidziany, ustalony pewien „czytelnik modelowy” albo zaprojektowany odbiorca?
– Zanim zasiadłem do spisywania ostatecznej treści, dość długo zastanawiałem się na tym, co w owej książce chcę tak właściwie powiedzieć – co należy w tych czterystu stronach zmieścić, co muszę tam zawrzeć, a z czego mogę zrezygnować. Finalnie uznałem, że moja praca nad rozprawą musi w pewnym momencie się zakończyć, zakończyć wraz z ostatnią kropką, by reszta pracy mogła pozostać „w rękach” odbiorcy. Dlatego też ta moja wizja czytelnika nieustannie towarzyszyła mi podczas projektowania Chamstwa. A muszę przyznać, że praca ta nie należała do najlżejszych. Choć od początku wiedziałem, czego mogę się spodziewać podczas moich badań, to jednak konfrontacja z dostępnymi materiałami pańszczyźnianymi była dla mnie ogromnym szokiem. Czytając to wszystko, miałem wrażenie, że obcuję z zupełnie innym, egzotycznym, dziwnym, niepojętym światem, ale w pewnym sensie bliskim – bliskim poprzez język, jakim operowała ówczesna wieś pańszczyźniana. Język ten bowiem mocno odstaje od dyskursu kronik z początków Królestwa Polskiego, od mowy średniowiecznych książąt i królów. Dlatego niezwykle istotną kwestią były dla mnie działania nad samym językiem pism źródłowych – poznawanie go, doświadczanie, przeżywanie, po to, by przekazać czytelnikowi tę najbardziej „dosadną”, najbardziej „odczuwalną” materię, jaka mogłaby mu posłużyć za swoisty „link” do tamtych czasów, owej zapomnianej rzeczywistości. Narracja Chamstwa prowadzona jest w przystępny dla przeciętnego czytelnika sposób – daleki od naukowego żargonu – jednocześnie skrywając w sobie bardzo drastyczne opisy pańszczyźnianej rzeczywistości i właśnie w tych – wkomponowanych w mój wywód – cytatach z tekstów źródłowych widzę punkty, gdzie czytelnik pozostaje skonfrontowany z doświadczeniem bliskości tamtego świata. To w tych miejscach liczę na „pracę” ze strony odbiorcy – by ta książka stałą się dla niego niejako zwierciadłem. Inaczej rzecz ujmując: ja gram tu rolę kuratora wystawy, a czytelnik – rolę zwiedzającego, który pozostaje otwarty na emocje, refleksje i przeżycia.
– Refleksje mogą nas najść nie tylko podczas lektury tych drastycznych cytatów, ale również podczas „przepracowywania” terminów kluczowych zarówno dla tej książki, jak i dla całego obszaru badawczego. Jednym z nich jest – tak „oczywista znaczeniowo” dla współczesnych polskich turbopatriotów – „ojczyzna”.
– Owszem. Na samym początku zwróćmy jednak uwag, że to właśnie „ojczyzna”, a nie np. „matczyzna”… Bo w słowie „ojczyzna” jest praktycznie wszystko – cała historia patriarchatu, pańszczyzny, wspólnoty narodowej, niewolnictwa, dominującej religii, absolutnej władzy ojca, dziedzictwa, relacji w rodzinach itd. Gdyby wziąć każdy z powyższych terminów, można by z nich ułożyć wielką siatkę znaczeń, to w centralnym miejscu stałaby właśnie „ojczyzna”.
– I właśnie z tą ojczyzną wiąże się nierozerwalnie kolejny istotny termin, czyli „przemoc”. Co istotne, w Chamstwie mowa jest o „przemocy”, inaczej niż w przypadku Ludowej historii Polski Adama Leszczyńskiego, gdzie raczej dominuje pojęcie „wyzysku”. Dlaczego więc „przemoc”, a nie „wyzysk”?
– Moim zdaniem „wyzysk” niewiele w całym tym kontekście tłumaczy. Zresztą, kategoria ta jest dość wąska i wybierając ją do opisu osiowego problemu, dość szybko natrafimy na konkretne ograniczenia – okaże się ona dla nas badawczą „ślepą uliczką”. Natomiast „przemoc” niesie za sobą o wiele więcej. Przemoc może oddziaływać na różnych poziomach. Chamstwo zaczyna się od opisów bicia, katorgi, ogromu fizycznego cierpienia, czyli przemocy, która miała dyscyplinować, karać, uczyć posłuszeństwa. Jednak w dalszych częściach rozprawy mowa jest już bardziej o przemocy w sferze werbalnej, znaczeniowej. Dlatego książka ta opowiada również o tym, w jaki sposób nasz język został ukształtowany przez przemoc. Czytając Chamstwo, każdy odbiorca powinien doświadczyć tego emocjonalnego ładunku, jaki tkwi w wyrazie „ojczyzna” – tego ładunku przemocy, jaki jest zawarty w słowie „ojciec”… Zresztą, słysząc słowo „ojciec”, od razu mam przed oczyma ojcowski pas, który gdzieś tam wisi i czeka, by wymierzyć nim karę – pas jak szubienica lub inne narzędzie przemocy stosowane w pańszczyźnianych realiach. I ja sam ten pas pamiętam… właśnie w takim kontekście, zresztą jak spora część naszego pokolenia. Dziś to wygląda nieco inaczej. Dla przykładu: niedawno, wchodząc do pokoju, zauważyłem moją córkę bawiącą się pasem do spodni. Dla mojej córki to dawne narzędzie przemocy było i jest zwyczajnym kawałkiem materiału, którym można się bawić jak każdym innym, zwyczajnym sznurkiem.
– Tak, czasy się zmieniają, a i niektóre terminy powinny również przejść przez pewną korektę, jak na przykład „zniesienie pańszczyzny”…
– Dla mnie – mocno utarte w naszej kulturze określenie – „zniesienie pańszczyzny” obrazowałoby wydarzenie, w którym pierwszoplanowymi aktorami nie są poddani, a car – dobry car znoszący w akcie łaski ten niewolniczy system. A w rzeczywistości jednak tak to nie wyglądało. Koniec pańszczyzny nastąpił wskutek walki politycznej. To po prostu zostało wywalczone! Słowo „zniesienie” jest tu zatem nieadekwatne i trzeba było wymyślić coś właściwszego. Dlatego też w posługuję się określeniem „obalenie pańszczyzny”.
– W książce pojawia się również termin „chłopi”, lecz nie posiada on już tak szerokiego zakresu znaczeniowego jak w powszechnym, współczesnym użyciu. Kim więc w rzeczywistości był „chłop”?
– Przede wszystkim jest to kategoria zarówno klasowa, jak i płciowa. I co istotne, „chłopi” – czyli wąska grupa obejmująca męskie głowy rodzin klasy włościańskiej – byli częścią problemu, a nie częścią jego rozwiązania. Byli więc elementem struktury władzy. Natomiast sojusz – krótkotrwały, doraźny, chybotliwy, ale jakby nie patrzeć… realny sojusz – między ojcami z klasy włościańskiej oaz ojcami z klasy szlacheckiej nadawał spójności całej ówczesnej strukturze społecznej. Warto więc mieć świadomość, że „chłopi” są jedną z wielu grup zamieszkujących wieś pańszczyźnianą. Jest to zatem dość wąski termin. Bo obok nich mamy w książce służebników, klasę ludową, włościan, chamstwo, chłopki (jako własność chłopów) itd. Pojęć tych jest w Chamstwie bardzo dużo i każde z nich znaczy trochę co innego. A zatem, gdy poprzez te kategorie zrozumiemy różnorodność struktury społecznej dawnej Polski, będziemy w stanie pojąć złożoność tamtejszych tożsamości. I ta wieś przestanie być dla nas ciemną, niewyraźną masą, a zacznie – realną, żywą, zróżnicowaną wspólnotą, zdradzając coraz większe podobieństwo do tej wspólnoty, jaką znamy z naszej codzienności.
– I co istotne – podobnie jak w przypadku naszej codzienności – tamtejszy lud był poddawany opresji ze strony różnorakich ośrodków władzy. Mam tu na myśli, przede wszystkim, władzę świecką i władzę kościelną, przed którymi – o czym mowa w książce – chamstwo chciało uciekać.
– Owszem, warto w tym momencie powrócić do kwestii ojca. „Ojciec” to przecież nie tylko ojciec rodziny, ale też „Bóg Ojciec”. W Chamstwie poświęciłem cały rozdział kwestii relacji, układu, swoistego styku między katolicyzmem a patriarchatem. Tam też pokazuję, jak zazębiały się owe formy przemocy i opresji. Ponadto we wspomnianym rozdziale mówię też wiele o arianizmie, czyli o polskim, plebejskim nurcie herezji religijnej, który redefiniował pojęcie „ojca”, nadając mu nowe, „niepatriarchalne” znaczenie. To też pokazuje, że nawet w ramach dawnego chrześcijaństwa inna Rzeczpospolita była możliwa. Natomiast kwestia katolicyzmu nie zajmuje centralnego miejsca w Chamstwie, ponieważ wydaje mi się, że ów dominujący Kościół sięgnął po rząd dusz dopiero w późniejszych czasach i dlatego pragnę przedstawić ten problem dokładnie już w kolejnych tomach.
– Właśnie! Kiedy możemy się spodziewać kolejnych tomów, no i czego możemy się po nich spodziewać?
– Chamstwo zostało pomyślane jako trylogia. Pierwszy tom jest o języku oraz wsi i koncentruje się na czasach pańszczyzny. Drugi tom – dotyczący późniejszych dekad – opowiada głównie o mieście i krajobrazie. Natomiast trzeci ma dotykać przede wszystkim problemów współczesności. Trudno mi wskazać datę premiery drugiego tomu, ale zapewniam, że praca nad nim wre.
– Na koniec pytanie może nieco naiwne – czy my, jako prawnuczęta pańszczyzny, mamy po co do niej wracać? Współcześni raczej ulegają dominującej od lat nacjonalistycznej narracji – która w Polsce dość składnie spięła się z katolicką i neoliberalną propagandą – i niemal wszyscy nasi rodacy uważają się dziś za potomków szlachty czy też arystokracji, prawie każdy z nich „miał” kiedyś nobliwych przodków, zastępy służących, przepiękny herb i „dworek na Kresach”. Zatem, czy przepracowanie, czy też „uświadamiający powrót” do tej – jakże wstydliwej, a jednak prawdziwej – pańszczyźnianej przeszłości może coś zmienić w naszym społeczeństwie?
– Powiem tak: nie dziwie się kobietom, które po doświadczeniu przemocy – a tym bardziej przemocy na tle seksualnym – czasem wstydzą zgłaszać te sprawy na policję. Bycie ofiarą jest szalenie trudne, jest najzwyczajniej w świecie uwłaczające i absolutnie nikt nie chce być i czuć się ofiarą. Dlatego też to doświadczenie pańszczyzny zniknęło gdzieś niedługo po wojnie, choć jeszcze przed II WŚ wciąż było bardzo żywe. W międzywojniu ludzie dobrze pamiętali, czym była pańszczyzna – pamiętali, że pańszczyzna to przemoc, że pańszczyzna to bicie. Natomiast dziś niewiele nam z tego świata pozostało i jeśli mielibyśmy coś rzeczywiście przerobić, to powinien być to ten pas – ten ojcowski pas, który wisiał jeszcze nad naszym pokoleniem. I jeśli ja sam miałbym coś z tej pańszczyzny wziąć i przerobić, to również byłby to ten pas, tylko tyle.
– Myślę, że wielu z nas powinno ten „ojcowski” pas przerobić – przerobić na wielu różnych płaszczyznach – i już nigdy do niego nie wracać.
Książka Chamstwo Kacpra Pobłockiego ukazała się 12 maja 2021 nakładem Wydawnictwa Czarne.
Kacper Pobłocki (ur. 1980) – doktor habilitowany nauk humanistycznych, antropolog społeczny i historyczny, wykładowca w interdyscyplinarnym Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych Uniwersytetu Warszawskiego. Jego praca doktorska The Cunning of Class: Urbanization of Inequality in Post-War Poland została wyróżniona Nagrodą Prezesa Rady Ministrów, a książka Kapitalizm. Historia krótkiego trwania otrzymała Nagrodę „Economicus” dla najlepszej polskiej książki ekonomicznej roku.
Rozmawiał: Dezydery Barłowski
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…