Pierwszy z pięciu irańskich tankowców dopłynął do kraju, który z powodu amerykańskich sankcji nie ma jak produkować benzyny. Stany Zjednoczone wygrażały Irańczykom i rozpoczęły manewry morskie niedaleko Wenezueli, ale w końcu nie odważyły się zatrzymać statku. Prezydent Nicolas Maduro fetował to w Caracas.
Solidarność między krajami napiętnowanymi przez imperium i objętymi sankcjami była głównym tematem telewizyjnego przemówienia prezydenta. „My i Irańczycy jesteśmy pokojowymi narodami, nastawionymi na rozwój, dwoma buntownikami, rewolucjonistami, którzy nigdy nie uklękną przed amerykańskim imperializmem!” – mówił. „Mamy prawo handlować, kupować i sprzedawać”, choć tego właśnie zakazują amerykańskie sankcje.
Odkąd tylko „Fortune”, pierwszy tankowiec, przekroczył granicę wenezuelskich wód terytorialnych, ochraniały go okręty i śmigłowce narodowej marynarki. Od ponad dwóch miesięcy Wenezuela cierpi na brak benzyny. Żeby ją produkować, musi do własnej ciężkiej ropy dodawać lekkiej. Amerykańska blokada zahamowała import, ale Irańczycy nie mają nic do stracenia, już są pod sankcjami, więc ratują wenezuelską produkcję i przy okazji grają na nosie imperium.
Waszyngton wyraził „troskę” z powodu „coraz ważniejszej roli Iranu w Wenezueli”, czyli jest mocno zdenerwowany. W zeszłym roku Amerykanie mianowali tam swego „prezydenta” (Juana Guaido), który kilkakrotnie próbował różnych form zamachu stanu w Caracas, lecz jeszcze nic mu się nie udało. Teraz swobodny handel między potępionymi krajami zirytował administrację podwójnie. W Wenezueli tymczasem radość, będzie benzyna.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…