Dziennikarze

Rola dziennikarzy w konflikcie wojennym od dawna jest dyskutowana. Mamy dwie dominujące pozycje: jedna to ta, że nie wolno puszczać na żywioł dziennikarzy, którzy nie są wolni od uprzedzeń i słabości osobowości, a także mogą być wykorzystywani przez wrogie siły. Zatem trzeba sterować przekazem medialnym zgodnie z naszym interesem i stosować cenzurę. Druga, w imię wolności słowa jest zdania, że dziennikarze i reporterzy wojenni wykonują swoja pracę i nie wolno w jakikolwiek sposób ingerować w ich pracę. Owszem, dopuszczamy możliwość, że się mylą, piszą, umyślnie lub nieumyślnie, nieprawdę, ale prawo do informacji jest ważniejsze.

Polskie państwo wybrało tę pierwszą pozycję. Bo wszystkie inne argumenty: że za wpuszczeniem tych dwudziestu kilku uchodźców na teren Polski runie fala kilkunastu tysięcy im podobnych, stawiając istnienie Polski pod znakiem zapytania, albo że po drugiej stronie granicy kłębią się setki tysięcy wrogich żołnierzy, czekających tylko na sygnał, by najechać nasz kraj, tak naprawdę robią wrażenie na niewielkiej grupce słabo wyrobionych intelektualnie odbiorców. W istocie chodzi przecież o to, by przerwać narrację opozycyjnych mediów i wprowadzić własną.

I nie ma znaczenia, czy zarzuty, które postawiono dziennikarzom portalu Onet.pl są wyssane z palca, czy też naprawdę zagrażali interesom Polski i jej granicom. Z łatwością zostanie udowodnione, że popełnili czyny zabronione, bo tak je określa pisowskie prawo. Chodzi o to, by dziennikarzy ukarać. Nie po to, by odczuli dolegliwość, ale po to, by zastraszyć pozostałych. To się fachowo nazywa „efekt mrożący”. Za tym ładnym terminem skrywa się pragnienie, by ta cała opozycyjna dziennikarska hołota odczuwała mdlący strach, gdy tylko przyjdzie im do łba choćby myślątko o działaniach, które mają szansę nie spodobać się władzy.

Jeżeli tak się stanie, to operację „stan wyjątkowy” będzie można uznać za zakończoną sukcesem.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …