„Nie jesteśmy bananową republiką!” – powtarzają od niedzieli tenorzy SPD (socjaldemokraci) i innych niemieckich partii politycznych. Wczoraj rząd w Berlinie odrzucił prośbę amerykańskiego gubernatora nielegalnie okupowanej, wschodniej Syrii Jamesa Jeffreya, wysłania tam swoich wojsk lądowych. Amerykanie szukają ochotników, którzy zastąpiliby część ich kontyngentu. Polska raczej nie odmówi.
„Kiedy mówię, że rząd niemiecki ma zamiar przedłużyć swoją obecność w koalicji przeciw Państwu Islamskiemu (PI), to znaczy, że – jak wiadomo – nie przewiduje wysłania do Syrii wojsk lądowych” – mówił wczoraj Steffen Seibert, rzecznik niemieckiego rządu, na konferencji prasowej. Inaczej mówiąc Niemcy nie wycofają swoich samolotów rozpoznawczych latających nad Syrią, nie przestaną też szkolić irackiej policji, ale nie zgadzają się na wysłanie żołnierzy na syryjskie terytorium okupowane.
Postulat amerykański od razu wywołał debatę w łonie kruchej koalicji rządowej kanclerz Angeli Merkel. Jej prawicowa partia CDU jest generalnie pozytywnie nastawiona do większego zaangażowania Niemiec w zagranicznych konfliktach i twierdzi, że jest otwarta na dyskusję tym bardziej, że widzi w tym drogę do polepszenia niezbyt ostatnio dobrych stosunków z imperium amerykańskim, ale SPD jest temu zdecydowanie przeciwna. Wysłanie wojsk lądowych nie przeszłoby przez parlament. Zresztą nawet wśród posłów CDU trudno znaleźć popierających oficjalne stanowisko swej partii.
W zeszłym roku prezydent Trump ogłosił „zwycięstwo” Amerykanów nad PI w Syrii, ale sytuacja nie jest różowa. W ciągu ostatnich lat Amerykanie rekrutowali i szkolili siedzących w obozach dżihadystów do walki przeciw syryjskiemu rządowi, lecz znaczna część tych oddziałów po prostu zniknęła z bronią. Wschodnia Syria ma być w oczach USA i Izraela „zaporą” przeciw Irańczykom, którzy walczą przeciw PI i Al-Kaidzie w Syrii, ale są uważani za potencjalne zagrożenie również dla państwa żydowskiego.
Według SPD, „Stany Zjednoczone bardziej wolą wasali, niż sojuszników”, więc powinny zwrócić się do kogoś innego. Amerykanie z pewnością sondują m. in. władze polskie. Polacy oddali już do amerykańskiej dyspozycji w Kuwejcie część samolotów F-16, które zakupili w Stanach. Misja ta zakończyła się w zeszłym roku.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Niemcy wiedzą dobrze o co chodzi. Polakom przypadnie atrakcyjną lokalizacja na nieistniejącej demarkacyjnej linii oddzielającej dwóch sojuszników USA. Z jednej strony broniący swojej ziemi proamerykańscy Kurdowie, z drugiej cenny sojusznik USA i czlonek NATO< zaprzyjaźniona z Polska Turcja. Po środku nasi żołnierze, nie znający żadnego z tych języków, ale przeszkadzający w załatwieniu konfliktu po męsku. Wypada tylko mieć nadzieję, że na czele tak zlokalizowanej armii, sam minister zgłosi sie na dowódcę i da przykład talentu negocjatora.
Powinien obowiązywać konstytucyjny zakaz działalności WP poza granicami kraju oraz obecności w nich obcych wojsk.
A czy Syria zapraszała Amerykanów…? Ciekawe, że nikt o to nie pyta… A Amerykanie to przecież nie policja, która wprawdzie też wchodzi bez zaproszenia, ale przynajmniej musi mieć nakaz…
Mięso armatnie
Zanosi się więc na to, że w Syrii Amerykanie będą walczyć z Rosjanami za pomocą polskich najemników, chociaż to nie jest właściwe określenie, bo najemnikom to się płaci.