Portugalia do dziś nie może otrząsnąć się z szokującej terapii zafundowanej jej przez wszechmocną i nieludzką Troikę (Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy) w 2013 i następnych latach. Teraz związki zawodowe, popierane przez lewicę wezwały do protestu. O co walczą portugalscy pracownicy?
Krajowa Konfederacja Robotników Portugalii wezwała do ulicznych demonstracji. Chodzi przede wszystkim o podniesienie płacy minimalnej. Obecna wynosi 665 euro. To nie wystarcza nie to, że na godne życie. Nie wystarcza na życie w ogóle. Troika obiecywała, że kiedy Portugalia przyjmie pakiet drakońskich reform, to wyjdzie z kryzysu i będzie kwitnącym krajem. Kłamali.
Podnieśli wiek emerytalny, zlikwidowali umowy zbiorowe, większość pracowników pracują na śmieciówkach i nic nie pomogło. Ludzie wysłuchali wezwania związkowców. Chcą podniesienia płacy minimalnej do 850 euro, poprawienia warunków pracy ze szczególnym uwzględnieniem umów na etat i skrócenia czasu pracy. Żądają też podwyższenia pensji o 90 euro. Postulaty związkowców popiera portugalska lewica, w tym Portugalska Partia Komunistyczna (PCP), Blok Lewicy i Portugalska Młodzież Komunistyczna (JCP). Członkowie tych ugrupowań brali czynny udział w demonstracjach. Protest ma charakter ogólnokrajowy, zatem rozlanie się demonstracji na cały kraj jest kwestią czasu.
Sekretarz generalny PCP Jerónimo de Sousa podczas sobotniego protestu powiedział: „To wspaniała demonstracja w ten ważny dzień walki o wartość pracy i prawa pracowników: zwłaszcza o tak fundamentalna kwestię, jaką jest godna płaca i inne prawa, które nam odebrano”. Mówił też o konieczności walki o układy zbiorowe i o czasie pracy.
Gospodarka portugalska jest po kuracji neoliberalnych reform wciąż w kryzysie: PPKB Portugalii zmniejszył się w 2020 r. o prawie 8 proc., czyli do poziomu nienotowanego od blisko 60 lat.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…