(„Trybuna.eu” Radosław Czarnecki o książce „W imię Allaha” Daniela Estulina)
Taką opinię o książce litewsko-hiszpańsko-kanadyjsko-rosyjskiego (czyli globtrotera i człowieka światowego) dziennikarza i publicysty Daniela Estulina pt. „W IMIĘ ALLAHA” – jaka widnieje w tytule niniejszego tekstu – zawiera recenzja zamieszczona w prestiżowym Wall Street Journal. Czy za wszystkimi terrorystycznymi aktami jakie mają miejsce ostatnimi laty stoją wyłącznie radykałowie islamistyczni, zwolennicy salafizmu bądź tzw. dżihadyści? Czy tak ochoczo podchwycone w przeszłości przez polskie media informacje Wacława Radziwinowicza i Krystyny Kurczab-Redlich o prowokacjach spec. służb Rosji – zamachy poprzedzające II wojnę czeczeńską – mogły być zrealizowane jedynie w „niedemokratycznej” i autorytarnej Rosji ? Czym wreszcie jest demokracja zachodnia dziś, w erze wirtualnej przestrzeni, rosnących nierówności, XXI. wędrówki ludów i masowej inwigilacji (o czym świadczą dokumenty okresowo ujawniane przez Wiki-Leaks, dziwnie w naszym kraju przemilczane przez rodzime media, nie roztrząsające informacji o stopniu i metodach kontroli społeczeństw przez spec. służby zachodnich demokracji oraz ich współpracy – przy całej politycznej i pro-wolnościowej narracji zachodniego mainstreamu – z najbardziej opresyjnymi reżimami z krajów arabskich, wielokrotnie bardziej obmierzłymi niźli obaleni przez Zachód dyktatorzy Iraku i Libii) i jak to się wszystko ma do powstania, rozwoju i zagrożeń niesionych przez międzynarodówkę dżihadystów?

W Ameryce przemysł zbrojeniowy i naftowy
jednocześnie wpływają na przekaz
wszystkich dużych sieci medialnych,
a także na samą politykę zagraniczną.
Arundhati ROY

Książka Estulina podejmuje wątek (wielokrotnie podnoszony, choć do tej pory nieśmiało), iż to cywilizacja zachodnia en bloc – czyli Stany Zjednoczone, Francja Wielka Brytania oraz ich partnerzy z Bliskiego Wschodu; Turcja, Katar, Arabia Saudyjska i Izrael – wykreowała, sfinansowała i rozpętała islamistyczny terror. Autor przedstawia w swych rozważaniach odmienny punkt widzenia (na to co obserwujemy zwłaszcza w rodzimych mediach) sukcesów i trwogi, jaką wzbudza stale międzynarodówka dżihadystów, snująca się po terytoriach od Atlantyku po Himalaje i od południowych granic Sahary czy płw. Arabskiego, po Azję Środkową, Bałkany, Kaukaz i Turcję. Jej apogeum, jak do tej pory, stała się próba zorganizowania quasi-państwowości, znanej jako Daesh (ISIS), na obszarach północno-wschodniej Syrii i północnego Iraku.

Jest to oryginalny, niekonwencjonalny i przyznać trzeba rację, lekko kontrowersyjny (gdyż moim zdaniem jednostronny, nie uznający w dostatecznej formie złożoności tej problematyki i wielopłaszczyznowości nie tylko współczesnego świata, ale i całokształtu cywilizacji świata islamu) sposób widzenia owych zagrożeń. Dużo jest natomiast o geopolityce i interesach możnych tego świata.

Niekoniecznie z nim się zgadzając, warto mimo wszystko spojrzeć na węzłowe zagadnienia dzisiejszego świata z tak zarysowanej perspektywy. Media winny bowiem nie tyle pełnić rolę mesjasza, przewodnika i demiurga ludzkiej mentalności, co być dostarczycielem różnorodnych, często przeciwstawnych i niekompatybilnych, punktów widzenia. Od wyciągania wniosków i budowy oglądu świata jest odbiorca. To nazywamy kształtowaniem i dbałością o wzrost poziomu inteligencji, świadomości i samodzielności myślenia.

Punktem wyjścia dla rozszerzania wpływów dżihadystów (czy jak inni mówią: islamistów) – Estulin tu nie jest oryginalnym – stała się przegrana dla Związku Radzieckiego wojna w Afganistanie w latach 80-tych XX wieku. Trzeba jednak zauważyć, że Autor rozdziela pojęcia: islamizm i terroryzm (vel dżihadyzm). Co prawda pokazuje w jaki sposób są one powiązane – islamizm jako upolityczniona religia przedstawiana w formie kazań przez radykalnych mułłów w meczetach (zwłaszcza w Europie Zachodniej) był nazwany w taki oto sposób przez wielu znawców tematyki (np. Bassam Tibi czy Georg Corm) – ale przytacza też różnice tkwiące w interpretacjach Koranu i hadisów między np. Braćmi Muzułmanami, salafitami czy głosicielami radykalnego dżihadu rodem z Państwa Islamskiego. To jego zdaniem też błąd światowego, zachodniego mainstreamu w prezentacji trendów i kierunków rozwoju współczesnego islamu. Takie prostackie i niepogłębione stanowisko powoduje wzrost tendencji islamofobicznych, stertujących zupełnie w kierunku absolutnie nie pożądanym dla nikogo. Estulin uznaje ten kierunek za celowy, będący wynikiem manipulacji czy określonych założeń propagandowych.

Ciekawą, pomijaną wielokrotnie w analizach i medialnych prezentacjach bądź analizach, przyczyną odrodzenia islamu w wersji fundamentalistycznej jest rewolucja irańska ajatollaha Chomeiniego i jego dojście do władzy w Iranie po obaleniu w miarę świeckiego i nie do końca powolnego zamierzeniom USA (Estulin właśnie stara się pokazać w jakich punktach polityka szacha stałą w poprzek interesom Zachodu) Rezy Pahlawiego. W tym momencie na „pierwszą linię” współpracy z Zachodem, najlepszego sojusznika USA w regionie w miejsce Iranu, doszlusowuje Arabia Saudyjska. Najbardziej ortodoksyjna, wsteczna i fundamentalistyczna monarchia, hołdująca purytańskiej doktrynie wahhabizmu, anachronicznej XIX- wiecznej wersji religii Mahometa. Przy strumieniu petrodolarów i pomocy zbrojnej Zachodu (o dziwo – przede wszystkim Wielkiej Brytanii co może się wydawać curiosum w świetle podawanych medialnie faktów) Rijad wyrasta szybko na ostoję i lidera wszelkiej ortodoksji w świecie islamu, rozpowszechniając na tereny Azji, Afryki i Europy masowo swoją doktrynę religijno-politycznego fanatyzmu. Staje się ona teoretycznym (w połączeniu z miliardami petrodolarów) kolejnym nośnikiem i źródłem rozpowszechniania radykalnych interpretacji Koranu i hadisów, a tym samym terroryzmu oraz walki z wszelką, poza-ortodoksyjną, innością.
O wahhabizmie, ropie naftowej i wersji islamu made in Arabia Saudyjska pisałem w recenzji książki Madawi al.-Rasheed pt. „HISTORIA ARABII SAUDYJSKIEJ” na Portalu trybuna.eu w I połowie 2016 roku (tytuł tekstu „Wahhabizm, Saudowie i ropa naftowa”).

Kolejnym stanowiskiem determinującym, zdaniem Estulina, problemy dzisiejszego terroryzmu światowego, próbą pokazania ich genezy oraz źródeł współczesnych konfliktów na Bliskim Wschodzie i całym świecie islamu (generujących poniekąd terrorystyczne zagrożenie) jest omówienie roli Wielkiej Brytanii w stworzeniu po I wojnie światowej politycznego podziału Bliskiego Wschodu. Mapy, która na starcie rodziła od razu zagrożenie powstawania groźnych, wielopłaszczyznowych konfliktów. Ale Brytyjczycy na ciele rozkładającego się Imperium Osmanów jako klasyczny imperialista, odchodzący formalnie z tego regionu, chcieli poprzez takie urządzenie Bliskiego Wschodu zachować ekonomiczne, kulturowe i polityczne wpływy. Stara rzymska dewiza – divide et impera – po raz kolejny okazała się tyle skuteczna co dramatyczna w swym wyrazie. Poruszenie bowiem tylko jednego elementu tej niesłychanie złożonej konstrukcji politycznej, kulturowej, religijnej, cywilizacyjnej, w jednym z podmiotów politycznych powstałych w wyniku działań Brytyjczyków (i częściowo – Francuzów) powodować musiało nieobliczalne efekty w całym regionie. Dziś to widać jak na dłoni.

I wreszcie teoria realizowana od ponad dwóch dekad przez Zachód (przy pomocy w omawianym regionie Rijadu, Ankary, Kataru i ortodoksyjnych emiratów znad Zatoki Perskiej) polegająca na tzw. „zarządzaniem chaosem”, niepewnością, przypadkowością itp. A de facto to jest tworzenie takiego stanu rzeczy w całym regionie. Doskonale opisała ten proces Naomi Klein w „DOKTRYNIE SZOKU”. Niektórzy twierdzą, Estulin co prawda o tym nie wspomina ale konkluzje jego idą też w tym kierunku, że jest to walka o tzw. New World Order, korporacyjną wersję globalizacji, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Swoją książkę uzupełnia Autor na końcu wykazem różnorodnych, najbardziej znanych, organizacji terrorystycznych czy komórek związanych z radykalnym islamem (z ich umiejscowieniem na mapie świata oraz związkami z ośrodkami sponsoringu).
Wypada po zakreśleniu tych zasadniczych ram oraz tez na których opiera się narracja tej pozycji książkowej zachęcić tylko po jej sięgnięcie. Nie ze wszystkim trzeba się zgadzać, nie wszystko bezkrytycznie akceptować, ale warto spojrzeć na problem islamizmu i terroryzmu wiązanego z religią Mahometa (tu moim zdaniem religia jest kurtyną, parawanem zasłaniającym zasadnicze problemy i genezę tych konfliktów) w sposób odbiegający od mainstreamowego przekazu. Zwłaszcza w wydaniu nadwiślańskich mediów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. B.dobry artykuł, mam jednak pytanie kiedy wreszcie zacznie się oficjalnie nazywać usa państwem terrorystycznym ?

    1. No przecież je tak nazywasz. I inni kretyni też. Mało ci?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Połowa ukraińskich rodzin boryka się z problemem niepełnosprawności

Dane na temat strat wojskowych podczas działań wojennych są tradycyjnie utajnione, więc wa…