W dzisiejszej Rzeczypospolitej ukazał się tekst dwóch politologów: Marka Migalskiego i Waldemara Wojtasika. Obaj od lewicy dość odlegli. A jednak postanowili poświęcić jej nieco uwagi.
Tytuł artykułu jest mylący: „Jest miejsce na nową, progresywną lewicę”. Sprawia wrażenie, że Autorom zależy, by lewica wyszła z impasu, więc wskazują jej drogę ratunku. Stawiają też diagnozę złej sytuacji parlamentarnych ugrupowań określających się jako lewicowe. Diagnoza to nad wyraz trafna. Zamyka się w jednym zdaniu. „SLD pogrążony jest w wewnętrznej wojnie, Razem straciło impet, a Wiosny już nie ma”. Nic dodać, nic ująć. Lakoniczne a trafne sformułowania zawsze robią na mnie wrażenie.
Migalski i Wojtasik wywodzą dodatkowo, że po wzięciu władzy w PO przez Tuska i szarpnięciu uzdą przy pyskach rozbrykanych działaczy Platforma jednoznacznie poszła na prawo. To prawda. Dobrze, nawet lepszymi słowami scharakteryzował to red. D. Rałbowski we wczorajszym Komentarzu Dnia. Zaś trzecim czynnikiem mającym dla lewicy znaczenie jest wzrastająca liczba osób „deklarujących progresywne sympatie polityczne”, piszą Autorzy.
To wszystko razem wzięte jest szansą, uważają politolodzy, na budowę nowej formacji lewicowej. Miałaby ona być najsilniejszą, obok KO, formacją opozycji, „zdecydowanie wychodzącą ponad próg 10 proc. poparcia społecznego”.
Kto miałby stać się liderem nowej, lewicowej formacji wg Migalskiego i Wojtasika? Proszę bardzo, kandydatów jest trzech: Bodnar, Palikot, Trzaskowski.
W artykule Marka Migalskiego i Waldemara Wojtasiak odbija się jak w kropli wody cała sytuacja obecnej lewicy.
Po pierwsze, To prawica wyczuwa doskonale moment, kiedy przyszedł kryzys ugrupowań lewicowych i mówi o tym wprost. Lewica kompromitująco milczy. Po drugie, prawica podpowiada rozwiązania. Przecież nie dlatego, że marzy się jej silny lewicowy przeciwnik. Przeciwnie, chce stworzyć wygodne jej ugrupowanie, z którym będzie rywalizować mając rozkoszną pewność, że zawsze z nim wygra. Po trzecie, ugrupowanie to, ulepione z prawicowej poręki ma być nie tylko wygodnym, bo niezagrażającym rywalem. Ma posłużyć też jako wygodne narzędzie do skutecznej walki z PiS i odsunięciu go od władzy.
Zapewnią to proponowani liderzy „lewicowego” ugrupowania: Bodnar, Palikot lub Trzaskowski. Każdy z nich nie ma sobie krzty lewicowego myślenia. Nie należy go bowiem mylić z prospołecznymi zachowaniami. Wśród nich tylko Adam Bodnar takie bezinteresownie przejawiał, dobrze rozumiejąc funkcje, jakie ma realizować RPO. Ale to nie określa go jako polityka lewicowego.
Pozostałych dwóch to nieporozumienie: skompromitowany swoimi zachowaniami koncepcjami Palikot, cyniczny gracz i manipulant. Wszystkim tym, którzy mówią, że „wyprzedził swój czas”, głęboko współczuję. I Rafał Trzaskowski, wspierający jako prezydent Warszawy antyspołeczne działania urzędu mu podległego, neoliberalny do szpiku kości.
Po czwarte wreszcie, artykuł Migalskiego i Wojtasika dobrze pokazuje, jakiej lewicy chcą. To „pokaźny odsetek wyborców opowiadających się za lewicową agendą polityczną, antyklerykalizmem, prozachodnim nastawieniem i progresywizmem aksjologicznym”. I ani kroku dalej.
Należy podziękować obu Autorom ważnego tekstu w „Rzeczypospolitej”. Pokazali właśnie, jaka lewica ma być, żeby zawsze przegrywała z prawicowymi, prokapitalistycznymi ugrupowaniami polskiej prawicy. Na razie politycy, określający się jako lewicowi, są właśnie dokładnie tacy, jak oczekuje tego od nich prawica. Ten, kto pierwszy zrozumie, że wyjście z tego akwarium wiedzie przez radykalne i antysystemowe działania przeciw obecnej rzeczywistości, będzie lewicą prawdziwą.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …