Lekarze będą protestować. Tym razem nie w sprawie swoich pieniędzy, ale w sprawie publicznej służby zdrowia. To budujące, że występując z protestem starannie podkreślają, że nie chodzi tym razem o kolejną podwyżkę uposażeń, ale o ratunek dla pacjentów. Z uznaniem witam deklarację organizatorów protestu, by zjawili się na nim ci wszyscy, którym „zależy, aby publiczna ochrona zdrowia w Polsce zaczęła w końcu funkcjonować dobrze, aby Polacy przestali umierać w kolejkach do leczenia”. To znaczy, że chcą się podeprzeć wszystkimi, bo nie ma na świecie człowieka, który by nie chciał, by opieka medyczna była coraz lepsza. Doprawdy, zaraz się rozpłaczę.
W ucieraniu usmarkanego nosa przeszkadzają mi jednak nieco okruchy wspomnień, jak lekarze i ich związki zawodowe (!) optowały za prywatyzacją służby zdrowia, która miała być remedium na wszystkie bolączki kulejącego systemu opieki zdrowotnej.
W 2006 roku, podczas zapowiedzi strajku lekarzy przewodniczący Zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel zapowiedział, że elementem strajku będzie „autoprywatyzacja” polegająca na tym, że lekarze masowo zwolnią się z pracy w publicznych placówkach zdrowia i będą świadczyć usługi prywatnie.
Jerzy Miller, prominentny polityk PO i dawny prezes NFZ, był zdania, że społeczny sprzeciw wobec prywatyzacji minie, kiedy dokona się zmiana mentalności. Prywatyzacji nie sprzeciwiała się Dorota Gardias, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w 2007 r, a sekretarz jednego z najbardziej bojowych w czasie strajku lekarzy w 2007 roku Porozumienia Zielonogórskiego utrzymywał, że prywatyzacja oznacza po prostu racjonalizację rynku usług medycznych.
Do tego dodajmy wielokrotnie krytykowaną na naszych łamach działalność WOŚP i forsowaną przez Jerzego Owsiaka koncepcję prywatyzacji służby zdrowia i to radykalnej, bolesnej („bolesne, krwawiące cięcie”).
To prawda, że są przesłanki, pozwalające wierzyć, że przynajmniej kolejne pokolenie lekarzy nie jest już bezkrytycznymi fanami komercjalizacji usług medycznych – wszak podczas dramatycznego, głodowego protestu rezydentów jako lekarstwo dla chorej służby zdrowia wskazywano już zwiększenie na nią wydatków z budżetu, nie wyprzedaż.
Jeśli jednak w zapowiadanym dzisiaj proteście wezmą udział wszyscy ci wyżej wymienieni ludzie i kierowane przez nich organizacje, to czy starczy im śmiałości i uczciwości, by uciąć wszystkie wątpliwości? Wystarczy powiedzieć: „myliliśmy się”. No, chyba, że wolą powiedzieć, że uczestnictwo w proteście to tylko taki żart, niewinne oszustwo, bo tak naprawdę w dupie mają publiczną służbę zdrowia, skoro celem ich wysiłków i protestów ciągle jest jej prywatyzacja? Czekam na jasną deklarację.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
Starożytni mawiali, że lekarz to najszczęśliwszy zawód na świecie, bo jego sukcesy opromienia słońce, a jego niepowodzenia skrywa ziemia. Mawiali również, że spotkanie biednego lekarza to jak zobaczenie śniegu w środku lata.
Może panowie i panie lekarzostwo zajmą się RZETELNA OPIEKĄ nad pacjentami, bo to najczęściej nie kwestia środków a ELEMENTARNEJ ZAWODOWEJ PRZYZWOITOŚCI? Zabiegi przygotowawcze, przeszczep skóry wstępne podleczenie – szpital przeprowadzi, ale już zmiany specjalistycznych opatrunków i opieki w przyszpitalnej przychodni nie zapewnia BO TAKI PACJENT SIĘ SZPITALOWI NIE OPŁACA! A przecież to element rozpoczętego procesu leczniczego!
Ale samorządna i samodzielna placówka ZOZ może olać w takim przypadku pacjenta wyganiając go po zakupy drogich jak diabli opatrunków i do… prywatnej przychodni chirurgicznej…
Te „prywatne” szpitaliki zdechłyby jak „babka w Czechach” gdyby nie pacjenci i pieniążki z NFZ, byłem w paru „prywatnych” gabinetach gdzie pan „dochtór” z nazwiskiem miał w owym gabinecie dwa taborety, stół i kasetkę na „piniondze” a siedział tam tylko po to aby zainkasować 150 złotych za pięć minut gadki i PRZYSPIESZYĆ pobyt w publicznej placówce.
Na początek aby zacząć leczenie tzw. służby zdrowia należało by ZAKAZAĆ pracy paniom i panom „dochtorom” na dziesięciu etatach, niech pan poczyta panie Macieju np. oświadczenie majątkowe byłego ministra Zembali — facet RÓWNOCZEŚNIE szefował klinikom w Zabrzu i Aninie, był radnym sejmiku śląskiego, posłem na sejm, ministrem zdrowia i jeszcze prowadził PRYWATNĄ PRAKTYKĘ!!!!!!!!! Człowiek orkiestra i wszędzie na CAŁY ETAT!!!!!!!! To tak jak gdyby pan był naczelnym Faktu, Superaka, Wyborczej, Gazety Polskiej i na dodatek Onetu i WP….. Aha, w wolnym czasie kierował by pan STRAJKIEM.
Pozdrawiam, lekarze to w większości bezduszne bydlaki…………………………
„facet RÓWNOCZEŚNIE szefował klinikom w Zabrzu i Aninie, był radnym sejmiku śląskiego, posłem na sejm, ministrem zdrowia i jeszcze prowadził PRYWATNĄ PRAKTYKĘ!!!!!!!!! Człowiek orkiestra i wszędzie na CAŁY ETAT!!!!!!!!”
Do tego właśnie prowadzi patologiczna samorządność zawodowa :D
Całkowicie zgadzam się z p.Maciejem.
Panie Maciej, niestety Pan powinien już chyba odejść do lepszego świata (czego osobiście nie życzę), bo jest Pan mocno niewygodny – pamięta Pan zbyt wiele szczegółów, które obecnie mocno kolą w oczy. Jak to prawda ma ze zwyczaju. I to jeszcze antykapitalistyczna prawda.