Do kuriozalnej interwencji policji doszło podczas pikiety upamiętniającej rocznicę zabójstwa pierwszego prezydenta Polski – Gabriela Narutowicza, zastrzelonego przez prawicowego fanatyka 16 grudnia 1922 roku.
Przed gmachem warszawskiej galerii Zachęta, w którym doszło do zabójstwa, jak co roku odbyło się zgromadzenie organizowane przez Fundację Ateistyczną im. Kazimierza Łyszczyńskiego. Przybyli na nie przedstawiciele partii i organizacji lewicowych oraz społecznych.
W przerwie między przemówieniami grupa policjantów otoczyła znaną z antyrządowych protestów aktywistkę Babcię Kasię, próbując wyprowadzić ją z pikiety i zatrzymać. Powodem był przyniesiony przez działaczkę transparent „Faszyści mordercy”, nawiązujący do afiliacji Eligiusza Niewiadomskiego, zabójcy prezydenta Narutowicza, na którym widniała również swastyka. Funkcjonariusze uznali to za „propagowanie faszyzmu” oraz powód do zatrzymania.
Zebrani zareagowali zdecydowani. W kierunku policji skandowano „Policyjna prowokacja” oraz „zdejmij mundur, przeproś babcię”. Uczestnicy pikiety nie pozwolili na zatrzymanie działaczki. Interweniował również poseł Andrzej Rozenek (określający się jako PPS). Funkcjonariusze zadowolili się skonfiskowaniem transparentu stanowiącego, jak powiedzieli, „dowód w sprawie”.
Na pół godziny przed pikietą pod gmachem Zachęty, przy biernej postawie policji, happening zorganizowało kilku nacjonalistycznych patostreamerów, którzy gratulowali sobie „trzech celnych strzałów do Narutowicza”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…