Kilka tygodni temu trząsł się z oburzenia cały demokratyczny świat i jego media – Rosja znowu chciała otruć niewygodnych sobie ludzi.
Tłem całej intrygi było obalenie w Pradze pomnika jej wyzwoliciela, otoczonego kultem w Rosji, marszałka Iwana Koniewa 3 kwietnia tego roku. Cała akcja miała miejsce w czasie pandemii i obowiązujących podczas niej ograniczeń, co pozwoliło uniknąć protestów prorosyjsko nastawionych Czechów. Burmistrz dzielnicy Praga 6, w której stał pomnik, Ondřej Kolář, żartował sobie, że demontaż przeprowadzony jest w związku z tym, że Koniew nie nosi obowiązkowej wówczas maseczki. Popierał usuwanie pomnika burmistrz Pragi, Zdeněk Hřib.
Niedługo po zdemontowaniu pomnika mediami wstrząsnęła informacja, że obaj wspomniani samorządowcy otrzymali policyjną ochronę w związku z planami Rosji otrucia obu działaczy. Źródłem tej informacji były czeskie służby specjalne, a konkretnie czeski kontrwywiad BIS.
Polskie media głównego nurtu rozpoczęły łagodnie, opatrując tytuły znakiem zapytania: „Rosjanie chcieli otruć burmistrza Pragi? Zdenek Hrzib pod ochroną policji” (GW 29.04.20), potem jednak puściły im hamulce: „Kreml chciał zamordować burmistrza Pragi. Szokujące doniesienia mediów” (niezalezna.pl 29.04.20), by za chwilę relacjonować to, co lubią najbardziej, czyli wyszukiwanie powiązań bohaterów afery: „Rosyjski szpieg, który miał planować otrucie burmistrza Pragi, to znajomy doradcy prezydenta Milosza Zemana” (GW 12.05.2020). Nie szczędziły szczegółów: „Rosjanie chcieli otruć burmistrza Pragi. Truciznę do Czech przywiózł pełniący obowiązki szefa Rosyjskiej Federalnej Agencji Rossotrudniczestwo” (jagiellonia.org), lub „Początek kwietnia 2020. Na lotnisku w Pradze wylądował właśnie rosyjski dyplomata. Według czeskiego tygodnika „Respekt” miał przy sobie rycynę – roślinną truciznę, zjedzenie niewielkiej jej ilości niszczy narządy wewnętrzne i prowadzi do śmierci. Czeskie służby uznały, że jego zadaniem miało być otrucie jednego z praskich burmistrzów” (oko.press)
Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” ujawnia, że wszystkie te alarmistyczne twierdzenia są wzięte z sufitu, ponieważ podstawą alarmu był donos jednego z rosyjskich dyplomatów na drugiego. „To prosta i smutna historia wrogości i zazdrości między dwoma pracownikami rosyjskiej ambasady w Pradze”, brzmi komunikat czeskich służb. Okazało się, że dyplomata Rosji wysłał maila do BIS, by skompromitować konkurenta. Wszystkie „fakty” podawane w mediach są funta kłaków warte.
Oddzielnym problemem jest pytanie o jakość czeskich służb specjalnych, skoro wszczynają całą operację (obu dyplomatów wydalono z Czech) na podstawie jednego maila (!).
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Pan Maciej Wiśniowski wie najlepiej a na pewno zdecydowanie lepiej niż czeskie służby specjalne bo pan Maciej wszystko dokładnie obserwuje z pokładu swojego Sputnika! A później daje Głos. Rosji.
A trotylu i zaginionej bez śladu chusteczki red. Gmyza gdzieś przypadkiem nie znaleźli???
Bo jakie służby – takie i ,,odkrycia”…
Wskazuje to na ,,jakość” służb po wszystkich ,,reformach” antykomunistów (czeskich czy polskich- jeden diabeł).
Do pracy w wywiadzie nie tylko specjalne szkoły kończyć trzeba, ale i popracować przez co najmniej pięciolatkę z doświadczonym pracownikiem by nauczyć się praktycznie metod pracy. Inaczej to harcerstwo do kwadratu. Jednak pierwsza wpadka (likwidacja PG) po 89 roku, co zaowocowało szeregiem afer gospodarczych, NIKOGO NICZEGO NIE NAUCZYŁA!
Rycyna która miała być takim ,,doskonałym środkiem” za czasów Stalina rychło okazała się koniem trojańskim i UŁATWIAŁA wykrycie sprawców zamiast utrudniać. Takie same wpadki (tyle że z innymi substancjami) zaliczała druga strona.
Dziś wywiady i służby specjalne dobrze się czują pozostając w cieniu! Osobnik który w czymś (lub komuś) przeszkadza jest usuwany dyskretnie, bez pozostawienia najmniejszych śladów… albo wykorzystuje się chorobę, a najczęściej organizuje się wypadek jakieś wpadnięcie pod pociąg po pijaku, wypadnięcie autem z autostrady przy 200 na godzinę, utonięcie w trakcie regat czy wyprawy żeglarskiej, upadek z wysokości podczas wspinaczki czy wycieczki w niebezpieczne miejsca etc. etc. Do prawdy udaje się wówczas dojść po czasie porównywalnym z dochodzeniem w sprawie zabójstwa O. Palmego albo nie dochodzi się wcale!