Zawsze twierdziłam, że klasa polityczna powinna być opłacana dobrze. To odpowiedzialna robota, której nie powinni dostawać ludzie z łapanki. Nie powinni jej dostawać „bierni, mierni, ale wierni”, nie powinny dostawać jej córki, zięciowie, krewni i znajomi królika. Ale poseł czy minister musi być opłacany przyzwoicie, aby nie postało mu w głowie, żeby chodzić na pasku biznesu.

Zupełnie nie kupuję pomysłu, żeby człowiek niosący na swoich barkach odpowiedzialność za całe państwo dostawał równowartość płacy minimalnej. To, że zostaliśmy oszukani, i że w parlamencie zasiadają persony z przypadku, których praca nie jest warta funta kłaków – to inna rzecz.

Faktem jest też, że podwyżki, które PiS samo sobie przyznało, to pierwsze takie podwyżki od 1998 roku. Ale w momencie, gdy przez kraj przetacza się fala strajków w służbie zdrowia, atmosferę konfliktu wciąż czuć w służbie celnej, kiedy na ulicę wychodzą kolejne pielęgniarki, a za chwilę prawdopodobnie wyjdą nauczyciele – jest to wysoce niestosowne. Polscy parlamentarzyści w porównaniu z przeciętnym obywatelem już teraz, przed rzeczoną podwyżką zarabiają krocie. Ta proporcja jest niezwykle istotna, gdy mamy do czynienia z rządem, który deklaruje chęć pochylania się nad ukrzywdzonymi przez system. Oni już zarabiają przyzwoicie. Ich rodziny nie żyją w strachu, że nie starczy im do pierwszego – w przeciwieństwie do pielęgniarek, których praca również jest wysoce odpowiedzialna społecznie. Żenujące wydają się w tej chwili okrzyki oburzenia, które wznoszono nad ośmiorniczkami w „Sowie”.

PiS wpadło w szał wydawania pieniędzy z budżetu, niczym zakupoholiczka w centrum handlowym po wypłacie. Nie wierzę w to, że Kaczyński znalazł nagle cudowną receptę na to, żeby budżet państwa zaczął być z gumy. Prędzej czy później odczują to wyborcy – a oni będą inkasować miesięcznie po 20-kilka tysięcy złotych. Totalnym absurdem jest pensja dla pierwszej damy. Jeśli jest pensja – chcę zobaczyć również zakres jej obowiązków w umowie o pracę. Totalnym absurdem jest też „niepisana tradycja”, wedle której żona urzędującego prezydenta powinna zrezygnować z pracy zawodowej. Tę praktykę powinno się porzucić – i problem byłby z głowy. Zwłaszcza, że na pełnienie honorów pierwszej pary RP przewidziano osobny fundusz reprezentacyjny.

Ale może ja się zatrzymałam na etapie, że Polska ciągle jest w ruinie. Może przeoczyłam, że wszystko się zmieniło i teraz jest świetnie. I nas stać.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. tymczasem Rosję wykluczono z udziału w igrzyskach olimpijskich pod wydumanym pretekstem dopingu, tak jakby w innych krajach doping nie był znany ;)

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …