Największe amerykańskie media publikują dziś na pierwszych stronach zdjęcie mężczyzny i jego małego dziecka, którzy utopili się w rzece Rio Grande dzielącej Meksyk i Stany Zjednoczone. Ich ciała odnaleziono przedwczoraj w okolicy Matamoros, w meksykańskim stanie Tamaulipas.
W niedzielę po południu 25-letni kucharz z Salwadoru, jego 21-letnia żona i ich dwuletnia córeczka próbowali pokonać rzekę wpław. Mężczyzna wziął dziecko na plecy, lecz silne rzeczne prądy spowodowały, że oboje zostali wchłonięci przez wodę, na oczach matki dziecka, która przeżyła i mogła wrócić na meksykański brzeg.
W ostatnich dniach rząd meksykański stał się obiektem żywej krytyki za swą postawę wobec migrantów. Pod koniec maja amerykański prezydent Donald Trump zagroził wprowadzeniem podwyżki ceł na wszystkie produkty meksykańskie, jeśli Meksyk nie zahamuje fali migrantów zdążających do USA. Salwadorczyk i jego dziecko przeszli pieszo cały Maksyk, by dotrzeć do granicy.
Oburzenie sięgnęło też Ameryki, nie tylko z powodu tej śmierci: po ujawnieniu przez Human Rights Watch skandalicznych warunków w ośrodku więziennym koło El Paso w Teksasie. Wczoraj to ponure więzienie opróżniono z blisko 300 młodych imigrantów, a szef straży granicznej John Sanders musiał podać się do dymisji.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Takie tragedie pokazują rzeczywistą siłę oddziaływania systemowej propangady. 25-latek z dzieckiem musieli szczerze wierzyć, a wręcz być przekonanymi, że praca w zawodzie co najwyżej pospolitego kucharza pozwoli prowadzić normalne życie w kraju… No właśnie. W kraju wyjątkowo brutalnym dla szarego człowieka, gdzie nawet robota na pełen etat często oznacza uwłaczającą wegetację na food stamps, a opieka medyczna na poziomie znanym z Europy to przywilej wąskiego grona najbogatszych… Nie kwestionując tego dramatu, sporo mówi się o śmierci poniesionej w czasie wyprawy do USA/UE, ale już nikt nie mówi o tym, co spotyka nielegalnych migrantów na miejscu. Nie znając języka i nie mając pożądanych kwalifikacji nierzadko lądują na ulicy, są zmuszani do niewolniczej pracy lub prostytucji. O tym jednak milczą środowiska „refugees welcome”, chociaż prostowanie idyllicznego obrazu USA/UE z pewnością ocaliłoby wiele ludzkich istnień. Polacy po wejściu do UE zdążyli się zorientoważ, że na Zachodzie nie mieszkają sami beztroscy bogacze, ale przybysze z innych kontynentów wciąż żyją ” american/european dream”.
Codziennie w Polsce topi się kilka osób i nie ma szoku.