Ok. 175 tys. ludzi w Nowym Jorku, 800 tys. w Waszyngtonie i ponad 800 innych manifestacji w Stanach Zjednoczonych – wczorajsze pochody były największą w historii kraju demonstracją sprzeciwu wobec braku kontroli dostępu do broni. „March for Our Lives” był reakcją na kolejną masakrę w szkole, 14 lutego w Parkland na Florydzie, gdzie zginęło 17 osób. Jednak istotnych zmian w prawie nie przewiduje się.
Na celowniku manifestantów znalazło się NRA – Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie – jedno z najbardziej wpływowych lobby w amerykańskiej polityce. To przeciw niemu manifestowali ocaleni licealiści z Parkland, doprowadzając do stworzenia aktywnego ruchu społecznego. W Waszyngtonie do manifestantów przemówiła 9-letnia wnuczka Martina Luthera Kinga: „Miałam marzenie, że dość to dość. Na świecie nie powinno być broni!”. Mała Yolanda Renee King wywołała burzę oklasków.
Podobnie było w Nowym Jorku, Atlancie, Chicago, Dallas, Houston, Seattle, czy Los Angeles. W Stanach Zjednoczonych od kul ginie rocznie ok. 30 tys. osób. Uczniowie w wieku licealnym są nazywani „pokoleniem mass-shootingu” lub „pokoleniem Columbine”, od nazwy szkoły w Kolorado, gdzie dwóch uczniów zabiło 12 kolegów i nauczyciela. Strzelaniny w szkołach stanowią amerykańską specyfikę. „Te dzieci mają rację. Mówią w istocie, że NRA opłaca republikanów” – komentowali manifestanci w NY.
https://www.youtube.com/watch?v=Y5cPJ1ceF_k
„Jesteśmy ludźmi, którzy boją się iść do szkoły, bo nie wiadomo, czy nie będziemy następni” – przypomniała głośno w Waszyngtonie 17-letnia Lauren Tilley z Kalifornii. Na transparentach m.in. „Uczę za pomocą książek, nie broni”, „Wasze prawo do posiadania broni nie przeważa mego prawa do życia”.
Republikanie i lobbyści są jednak zdeterminowani, żeby niczego nie zmieniać. Prezydent Trump powiedział w piątek, że jest za zakazem „bump stocks” – akcesoriów pozwalających strzelać seriami, ale ma to marginalne znaczenie dla sprawy. „Będziemy głosować w 2020 r.” – przestrzegła Tilley – „Nasze pokolenie chce zmiany”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Największym zagrożeniem dla rządzących są obywatele którzy posiadają broń. Resztę sobie dopowiedzcie sami.
To jest właśnie demokracja made in USA ludzie swoje, pomylony establishment swoje.
W PRL wystarczyło, że zginęło kilkunastu robotników, a upadał rząd i zmieniała się polityka społeczna. W kapitalizmie głos wyborców nie liczy się nawet w urnie, zwłaszcza na Florydzie.