Kandydat PiS na prezydenta Warszawy przedstawił pięciopunktowy program, dotyczący warszawskich czworonogów. Jego założenia są szczytne, ale krytycy zwracają uwagę, że Jaki – podobnie jak w przypadku „planu mieszkaniowego” dla miasta, przedobrzył.

Prócz tego Jaki na konferencji prasowej nie krył niestety, że chodzi o „odbicie ratusza od Platformy Obywatelskiej”. Wykonał więc manewr zwany „ucieczką do przodu” i postanowił zagospodarować obszar, o którym nie pomyślała konkurencja.

Patryk Jaki chciał przekonać do siebie zwierzolubów, oferując tysiąc złotych dopłaty od miasta za każdego zaadoptowanego psa lub kota ze schroniska. Polityk obliczył, że koszt rocznego utrzymania zwierzaka w mieście wynosi około 3 tysięcy złotych, dlatego też „dopłata skutecznie odciąży budżet i zachęci do adopcji zwierząt”, zaś miastu opłaci się w ogólnym rozrachunku. Jaki chce wprowadzić „limit” jednego adoptowanego z dopłatą pupila na rodzinę. Snuł też dość mglistą wizję, że „rekompensata” za adopcję miałaby być realizowana w formie bonów.

Zamierza też zwiększyć środki przekazywane na schronisko „Na Paluchu”. – Tam jest bardzo wiele potrzeb – m.in. konieczny jest remont szpitala, gdzie możemy dbać o chore zwierzęta – stwierdził Jaki. Kolejny ważny punkt planu to zwiększenie ilości warszawskich ekopatroli (to specjalny oddział Straży Miejskiej).

– Powinno być takich patroli tyle, ile jest dzielnic. W tej chwili jest ich za mało – mówił polityk PiS.

Koncepcja „Warszawy dla zwierząt” ogólnie spotkała się z życzliwym przyjęciem – oprócz propozycji kosmicznie wysokich dopłat. Internauci zwracali uwagę, że bezdomne zwierzęta staną się nagle „towarem deficytowym”, na którym co bardziej przedsiębiorczy warszawiacy będą się bogacić, aby za chwilę znów porzucić.

Andrzej Gąsiorowski, adwokat i ekolog, inicjator m.in. publicznej zbiórki na ocalenie zabytkowej alei lipowej w Sochaczewie, w rozmowie ze Strajk.eu stwierdził, że pomysł Jakiego powinien dać do myślenia stronie lewicowej i centrowej. – Prawica wykazała się sprytem. Wie, że kwestie ekologiczne i prozwierzęce na dobre wchodzą już do bieżącej polityki. Jeżeli oponenci PiS tego nie zrozumieją, ich ręka utknie w nocniku jeszcze głębiej niż do tej pory, bo nie potrafią wyjść z jasnymi postulatami. Nie dowierzam natomiast w dobrą wolę PiS. Już historia z nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt udowadnia, że to tylko polityczna zagrywka. Jaki nie mówi, w jaki sposób będzie kontrolował dopłaty do adopcji zwierząt. To będzie skłaniać do ich nieodpowiedzialnego traktowania.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. O ile się orientuję miasto stołeczne wydaje więcej na schroniska dla zwierząt, niż na noclegownie dla bezdomnych. Bardzo zwierzęta lubię, ale coś jest postawione na głowie.

    Podobnie jak postawione na ogonie są twierdzenia pewnej medialnej behawiorystki zwierzęcej, że „nie ma ras [psów] agresywnych”. Obawiam się, że nie jest to prawda. Są rasy agresywne, ponieważ cała sztuczna selekcja takich ras (pitbull, owczarek kaukaski itp.) była nakierowana na wydobycie i zwielokrotnienie naturalnej agresywności. Podobnie, jak z rasami hodowanymi do psich wyścigów: greyhoundów (na 900 m) czy whippetów (na 300 m). W przypadku tych drugich wiemy nawet dokładnie dlaczego są szybkie (co najmniej 56 km/h) – mają mutacje w genie kodującym miostatynę (delecja 2 pz
    w 3 eksonie Mstn).

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…