Zadzwonił do mnie znajomy dziennikarz z zagranicznego medium. Pisze o Polsce i ma do mnie pytanie: „czy w Polsce możliwa jest wojna domowa?”. W pierwszym odruchu chciałem wyśmiać ten tryb myślenia. Wojna? Domowa? W środku Europy? W państwie tak ciężko doświadczonym przez historię i słabą intelektualną jakość swoich elit nie tylko przed wojną, ale i w ciągu ostatnich 30 lat? Niemożliwe. I tak mu odpowiedziałem, więc się rozłączył, zadowolony.
Po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że wprowadziłem człowieka w błąd. Przecież ta wojna w Polsce już trwa od jakiegoś czasu. Nie strzelają jeszcze do siebie, nie zdobywają szturmem umocnionych pozycji. Ale są fronty, są sztaby obmyślające taktykę zniszczenia wroga, są oddziały szturmowe. I tak, jeńców brać nikt nie ma zamiaru.
Od dawna pisali o tym uważni obserwatorzy, pisaliśmy i my, dość zresztą naiwnie twierdząc wówczas, że podziały są głębokie, i że „długa droga przed polskim społeczeństwem do tolerancji”, ale coś da się zrobić, czy jakoś podobnie brzmiące bzdurki. Rzeczywistość dość brutalnie zweryfikowała te mrzonki pięknoduchów.
Żadne tam długie drogi, wzajemne porozumienie, przekonywanie się przy wsparciu rozumnych elit, czy co tam jeszcze robią dojrzałe społeczeństwa, które mają ze sobą jakiś problem… Nic z tych rzeczy. Dojechać przeciwników, zakopać ich w ziemię, a potem na tym miejscu Świątynię Pojednania wybudować – o, to jest taktyka i strategia razem wzięta polskiego społeczeństwa. Wszystkich bez wyjątku, niezależnie od statusu społecznego, majątkowego i wykształcenia. Obie strony dyszą nienawiścią i nic tego w dającej się przyszłości nie zmieni. Polacy są społeczeństwem o najniższym wskaźników zaufania społecznego, co oznacza, że nie będziemy w stanie się rozwijać. Cała energia idzie i będzie szła na wzajemne unicestwienie, nie szkodzi, że polityczne, w praktyce oznaczać będzie wyrzucenie przeciwnika poza nawias, za którym nie będzie miał wpływu na nic. Jedynie może biernie przyjmować to, co rządzący uchwalą.
Fronty tej wojny są na różnych kierunkach: ekonomicznym, społecznym, obyczajowym. Zwycięstwa nie będzie, bo już nie o nie chodzi – wiadomo, że siły są mniej więcej równe, sojusze trwałe, nikt jednoznacznie nie wygra, i nikt nie poniesie spektakularnej klęski. Tak, będziemy się okładać słowami, obelgami, czasem i pięściami, czasem dosłownie padną ofiary po obu stronach. I nic. Będziemy tak gnić w tym szambie.
Najbardziej w tym wszystkim lewicy żal. Nie ma sił, by zrobić jedyne, co powinna – wywrócić stolik, na którym toczy się ta gra. Na razie dołącza się to do jednych, to do drugich i razem z nimi traci znaczenie, energię i tożsamość.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
„Fronty tej wojny są na różnych kierunkach: ekonomicznym, społecznym, obyczajowym.”
I to jest problem lewicy .Tu już się wywróciła , bo jak reprezentować pracującą większość nieakceptującą obyczajowej mniejszości.Ludzie nie lubią takiego poplątania.Pis trafia w polskie sedno.Żadne podstawy idei tu już nie pomogą.Ideowcy będą się kształcić w bibliotece a lud i tak będzie klepał pacierz pod flagą biało-czerwoną.Co na to Marks?Może pora jak ten żyd komunista ze „skrzypka na dachu” szukać odniesień klasowych w biblii.Tam w scenie nad rzeką był tekst z przypowieści o Jakubie pracującym u Labana”Jaki z tego morał?Pracodawcy nie wolno ufać”…A tak na poważnie.W Polsce , gdyby lewica zdobyła władzę na skutek jakiegoś kryzysu,to nie porządziłaby nawet jednej kadencji.Zbyt łatwo ją tutaj wywrócić.Musiałaby być narodowo katolicka.A to się nawet filozofom nie śniło.A ZSRR już nie ma.
Święte słowa. A lewicy nie ma (poza może P.Ikonowiczem i A.Zandbergiem – ale tylko nimi personalnie, a nie osobami skupionymi wokół nich), więc nic nie może zrobić.
Redaktorze Wiśniowski.
Ściągnijże waszmość te różowe okulary!
Jaka lewica? Liberalizm kulturowy i światopoglądowy nazywa pan… LEWICĄ???
Chyba na słońcu z odkrytą głową Pan zbyt długo przebywał…
Zamiast na słońcu się smażyć pora w półmrok i chłód sal bibliotecznych wrócić . Dzieła klasyków idei poczytać.
Bo DZIENNIKARZE MIANUJĄCY SIĘ LEWICOWYMI O PODSTAWACH IDEI LEWICOWYCH CAŁKIEM ZAPOMNIELI!
nie ma lewicy bez oczywistej i naturalnej lewicowej idei… a tej się lewica bądź wyparła, bądź wyrzekła, by się przypodobać zwycięzcom
Nie ma w Polsce lewicy.Mamy tylko partie, które siebie tak nazywają!