O wyzysku ukraińskich imigrantów, bierności państwa polskiego wobec naruszeń ich praw, niemożności Ukrainy, by chronić swoich obywateli i bezlitosnej wobec ukraińskich pracowników Europie Portal Strajk rozmawia z przewodniczącym Związku Zawodowego „Pracownicza Solidarność” Witalijem Machinko.
Kto jest winien powtarzających się strasznych sytuacji, naznaczonych przemocą wobec ukraińskich pracowników?
To rezultat polityki państwowej w stosunku do naruszeń praw pracowniczych i praw człowieka Ukraińców w Polsce. Wszystkie struktury państwowe w Polsce, które za to są odpowiedzialne, zamykają na to oczy.
Czyli na co?
Na stałe i powtarzające się naruszenia. Oczywiście, oficjalnie mówią, że walczą z tymi zjawiskami, próbują poprawić lub zmienić na lepsze sytuację, ale praktycznie, na miejscach, gdzie się to dzieje, przedstawiciele państwa polskiego tym się nie zajmują. Możemy przytoczyć wiele przykładów: ukraińskiemu taksówkarzowi pracodawca zabrał paszport, a policja, choć jest to przestępstwem, nie chciała zajmować się tym zgłoszeniem.
Choć on u nich osobiście składał doniesienie o przestępstwie…
Nie tylko składał osobiście, ale nocował w samochodzie przed posterunkiem policji niejedną noc. Ale policja nie reagowała. Takich wypadków jest wiele. Choćby takie, że kiedy pracownik jest chory, to pracodawcy uważają, że ona zajmuje miejsce („łóżkomiejsce” to się nazywa) i nie przynosi zysku, więc go wyrzuca na ulicę, nie interesując się ani jego zdrowiem, ani tym, w jakim jest stanie i czy jest zdolny do samodzielnego funkcjonowania. Ich w takich wypadkach wywożą na przystanek i tam zostawiają. Tak zostawili Ukrainkę z wylewem, tak zostawiono ukraińskiego robotnika z połamanymi nogami, nie zostawiając mu nawet laski.
Czy wina leży tylko po polskiej stronie?
Nie tylko. Teoretycznie na Ukrainie jest struktura, Ministerstwo Polityki Społecznej, która powinna zajmować się licencjonowaniem biur rekrutacyjnych. Ale po pierwsze nie wykonują tych zadań w sposób zadowalający, po drugie, sama formuła rozdawania licencji biurom rekrutacyjnym jest przestarzała. O tym na Ukrainie mówi się nie od wczoraj. Proponuje się projekty zmian. Ale ci, którzy te projekty przedstawiają parlamentowi, nie mają pojęcia tym zjawisku. To jest zwykły, ordynarny PR. I nic więcej. Jeśli jest problem, to na nim można poprawić swój wizerunek. Powiem więcej: wszystkie te propozycje nie będą w najmniejszym stopniu efektywne, w ogóle nie będą działać. Albo są korupcjogenne w ogromnym stopniu, albo monopolizują tę działalność w taki sposób, by rekrutowani pracownicy płacili państwu za zorganizowanie im możliwości pracy poza granicami kraju. Taki ukryty podatek.
Może trzeba pomyśleć o jakimś międzypaństwowym porozumieniu w tej sprawie?
Ukraina raz na jakiś czas podpisuje takie dokumenty z innymi państwami. Ale one też nie działają. Jaki może być rezultat porozumienia między Ukrainą i Polską, jeśli w Polsce problemami pracowników zajmuje się Państwowa Inspekcja Pracy, która jest bardzo nieefektywną strukturą? Najwięcej naruszeń ma miejsce w stosunku do tych ludzi, którzy pracują na umowach śmieciowych, choć byłoby lepiej gdyby pracowali na zwykłych umowach o prace. Ale PIP tego nie zauważa, choć na podstawie umów śmieciowych stawiane są ukraińskim pracownikom straszne warunki: że np. nie mogą się zwolnic w pracy wcześniej niż po trzech miesiącach, w przeciwnym wypadku nakładane są ogromne kary, w praktyce pozbawiające ich wynagrodzenia. Ludzie, za zgoda pracodawców, pracują po 15 godzin na dobę, bez dni wolnych, bez dodatku za nadgodziny. To wszystko PIP widzi przecież, ale nie reaguje. Bo to dla Polski wygodne.
Dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że pracownicy nie mają żadnych praw. Polacy rzadko szukają pomocy w sądach, a co dopiero Ukraińcy, którzy nie znają języka, czują się zagubieni i są pozbawieni wszelkiej pomocy prawnej. Weźmy na przykład fabryki akumulatorów (mam takie przykłady). Dzień pracy 8 godzinny, przewidziana jest określona pensja. Jeśli właściciel chce zwiększyć produkcję o dwa razy, to za produkcje w nocy, powinien im zapłacić. Ale w przypadku ukraińskich pracowników to oczywiście nie działa, dostają tylko płacę za 8 godzin. To jest prosta droga do zwiększenia zysków bez żadnych kosztów. To się dzieje w wielu wielkich przedsiębiorstwach w Polsce. I na to PIP nie zwraca uwagi, choć pokazują im palcem na konkretnym przykładzie.
W Polsce rzeczywiście z prawami pracowniczymi słabo.
Żeby być sprawiedliwym powiem, że to nie tylko polska specjalność. To ma miejsce we wszystkich krajach Europy, w których pracują Ukraińcy. One są zainteresowane, żeby sytuacja w tej dziedzinie się nie poprawiała. Państwa są zainteresowane wyzyskiem, bo to dla nich czysty zysk. One są zainteresowane, żeby młody człowiek z Ukrainy przyjechał, wycisnąć z niego wszystkie soki i po 20 latach niech wraca na Ukrainę. Nawet z jakąś symboliczną emeryturą, ale to i tak się opłaca. Bo państw to nie ponosi żadnych kosztów – opieki medycznej, nauki w szkole, nauki na studiach. Musze powiedzieć, że w Niemczech, gdzie też działa mój związek zawodowy, naruszenia praw pracowniczych są jeszcze gorsze niż w Polsce. Polska może się tylko od nich uczyć.
Jakie zatem struktury mogą z tym skutecznie walczyć?
Mówiłem, że walką z tymi patologiami powinny być zainteresowane przede wszystkim państwowe instytucje. Ale one są nieefektywne i tylko udają walkę z tymi zjawiskami. Przede wszystkim dlatego, że są wbudowane w ten system wyzysku, o którym mówiłem. Na przykład liczba pracowników Straży Granicznej wciąż u was wzrasta, bo wzrasta liczba imigrantów. Zarabiają. Podobnie Służba Celna, która zarabia na wykrywaniu kontrabandy, policja, która w małych ośrodkach zarabia na Ukraińcach poprzez korupcję. To problem w całej Europie. Są struktury, dla których ta sytuacja jest po prostu wygodna. Migracja to biznes, po prostu.
Wyjściem jest samoorganizacja się imigrantów, uczestnictwo w organizacjach zajmujących się obroną praw człowieka, choć mówiąc szczerze, to bardzo trudne zadanie.
To nie brzmi zbyt optymistycznie. Dziękuję za rozmowę.
Para-demokracja
Co się dzieje, gdy zasady demokracji stają się swoją własną karykaturą? Nic się nie dzieje…
To tak jak z turystyką we Włoszech – choćby Włosi walili turystów pałami po głowach, ci i tak będą Włochy odwiedzać…
Libertariańsko-nacjonalistyczna mitologia, iż wyzysk Ukrów jest dla Polski wygodny. W rzeczywistości tylko dla januszy biznesu i rolnictwa, a dla wszystkich pozostałych zgubny z racji psucia rynku i wzrostu wydatków na socjal dla coraz bardziej biednych pracujących.
„a co dopiero Ukraińcy, którzy nie znają języka”
Wystarczy nie dawać pozwoleń na pracę bez udokumentowanej znajomości języka. Proste, lecz za trudno dla PiSowskich fanatyków imigracji.
Kapitalizm zawsze żerował na niewolnictwie. I nie ważne, czy niewolnikami byli Afrykańczycy, Polacy czy Ukraińcy.