Przed rokiem 1989 zajmował się głównie drukowaniem i dystrybucją niezależnej prasy. Współtworzył także Polską Partię Socjalistyczną, do początku lat `90 był sekretarzem Centralnego Komitetu Wykonawczego tej struktury. Był również współzałożycielem eklektycznego ruchu antykomunistycznego pod nazwą „Wolność i Pokój” w 1985 r.
Znany był głównie z wydawania „Robotnika”, „Robotnika Pomorza Zachodniego” i „Warszawianki”. Inne tytuły to „Naprzód”, „Praca, Płaca, BHP” i „Magazyn Robotnika”. Był współzałożycielem podziemnego Wydawnictwa im. Olofa Palmego. W 1991 r. kandydował w wyborach parlamentarnych do Sejmu z list Ruchu Demokratycznego-Społecznego Zbigniewa Bujaka. W drugiej połowie lat 90. należał do Unii Pracy. W latach 1996-97 był rzecznikiem prasowym Jolanty Banach pełniącej wówczas funkcję Pełnomocnika Rządu d/s Rodziny i Kobiet. Później został sekretarzem prasowym Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Od 2009 roku ponownie członek PPS, sekretarz prezydium tej partii.
Ze względu na swoje przekonania i udział w demonstracjach i akcjach ulotkowych prowadzonych przez Polską Partię Socjalistyczną, w latach 80. był wielokrotnie zatrzymywany i aresztowany.
Grzegorz Ilka miał 55 lat. O jego śmierci poinformował w portalu społecznościowym Facebook jego przyjaciel i współpracownik – Cezary Miżejewski.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Zadziwia to zwracanie się do siebie per „kolega”. Czyżby sami korporanci się tu znaleźli?
Ale to już było, na prawdę:
Czapeczka, laseczka, akselbancik,
Bydlę, wlane, korporancik,
Partio bez głów, nabieracze mas,
Bujać słonia, a nie nas.
To zwyczaj wywodzący się ze środowisk ludowych. W ZSL i do dzisiaj w PSL jest to regulaminowy sposób zwracania się do innych.
Aha, więc mamy tu chłopów z Marszałkowskiej.
Wiele to tłumaczy.
Jedna tylko korekta, i to raczej dla postronnych czytających, niż dla osobników w rodzaju „Macieja”: gdyby nie komuniści i ZSRR, to po 1944 mielibyśmy na ziemiach polskich odbudowę starego porządku. Żadnego „nowego porządku” by nie było. Polska stałaby się (jak w planach „wolnego Zachodu” z lat 40-50 na sytuację po III wojnie i zniszczeniu ZSRR) krajem rolniczym, z nikłym przemysłem i hierarchiczną
(archaiczną) strukturą społeczną. Z konserwacją i nasileniem wszystkich bolączek i zbrodni dwudziestolecia. Choć to zresztą SF, bo w 1945 hitlerowców zwyciężył ZSRR i innego układu geopolitycznego nie było.
Rząd, czy może raczej rządy „na emigracji” były w kraju postrzegane jako kabaret i resztówki sanacji. Tamte koła polityczne nie odegrałyby w żadnej możliwej i realnej sytuacji powojennej minimalnej nawet roli politycznej. A nastroje społeczne po 1944, zwłaszcza po Powstaniu Warszawskim (które było
postrzegane jako zbrodnia wcale nie „Sowietów”, ale kierownictwa Armii Krajowej), były radykalne.
Celem dyktatury proletariatu jest co innego. Podsumował to najlepiej sam Marks („Wojna domowa we Francji”) pisząc: „Klasa robotnicza nie ma żadnych ideałów do urzeczywistnienia: ma ona tylko wyzwolić pierwiastki nowego społeczeństwa, które się już rozwinęły w łonie upadającego społeczeństwa burżuazyjnego”. I tę rolę KPRP/KPP(KZMP)/PPR/PZPR spełniły. Stąd tak masywne dziś próby kontrrewolucjonistów zamazania historii, zniszczenia wspomnianego zaczynu i pierwocin. Ale z iskry podniesie się płomień, nawet jeśli potrwa to kolejne stulecie.
Co do końcówki PRL, najlepiej podsumował to niesławnej pamięci Krzysztof Janik: „byłem marksistą, ale mi przeszło”. Ciekawe co na to powiedziałaby Gruba Ceśka…
Zaś ostatni marksiści, mający wpływ na PZPR, wyginęli w latach ’60 (wtedy publikowano jeszcze wiele fundamentalnych, marksistowskich i robotniczych książek). Nota bene Bierut dlatego jest tak nielubiany, bo był marksistą rzeczywistym i konsekwentnym. A do tego dobrym człowiekiem.
Widzę, że moje komentarze nie są mile widziane przez Kol. Jaceja. Trudno, jakoś będę musiał z tym żyć. Natomiast i ja pozwolę sobie na „korektę”, skoro mowa jest o postronnych osobach, które wg Kolegi muszą być tak niedoinformowane, że widząc wypowiedzi pisane w profesorskim stylu, przyjmą prezentowaną przez Kolegę narrację.
Do tej pory wymienialiśmy się opiniami na podstawie faktów historycznych, choć przy wymianie argumentów Kolega nie zdecydował się na odbicie piłeczki albo kontrargumentował w sposób identyczny jak robi to obecna władza narodowa. Przykładowo, gdy mowa była o atakach władzy na robotników, kontrargumentem Kolegi było to, że władza burżuazyjna/reakcyjna zabiła więcej robotników niż „władza ludowa”. PiS robi to samo – tłumaczy, że może teraz są wątpliwości co do niektórych (żeby tylko) posunięć rządu, ale za rządów PO-PSL niemal wszystko było wątpliwe.
Zauważam pewne nieścisłości. Najpierw czytamy, że gdyby nie siły proradzieckie, mielibyśmy w powojennej Polsce przywrócenie starego porządku; później, że nastroje były radykalne po Powstaniu Warszawskim. Zatem jeżeli nastroje były radykalne, wybory w wyzwolonej Polsce miało prawo wygrać ugrupowanie wysuwające radykalny, postępowy program reform. Oczywiście przy założeniu, że ZSRR jest partnerem szanującym prawowite władze wyzwalanych od nazistów państw (tak jak czynili to alianci). Idąc dalej, największe szanse miałby wówczas PPS i zaden PPR oraz jego terror (przy ogromnej pomocy aparatu radzieckiego) nie byłby potrzebny. Ale rzecz jasna to tylko SF, gdybanie.
Marks nie pisał o dyktaturze proletariatu w przytoczonym cytacie. Pisał o dyktaturze jako metodzie przejęcia środków produkcji, by zrealizować ideał społeczeństwa bezklasowego. O dyktaturze proletariatu rozumianej jako wladza partii komunistycznej będącej „awangardą” klasy robotniczej mówiła konstytucja ZSRR z 1936 r.
O Bierucie aż żal komentować opinię Kolegi. Był nie tylko leninistą, ale wręcz stalinistą i właśnie dlatego jest znienawidzony przez wszystkich, ponieważ jest odpowiedzialny za najbardziej krwawe lata powojennej Polski (ironią losu jest fakt, że była to jeszcze z nazwy Rzeczpospolita Polska, a gdy największe represje zaczęły hamować, wprowadzono nazwę Polska Rzeczpospolita Ludowa). To nie ma nic wspólnego z marksizmem – podobnie było we Włoszech Mussoliniego, III Rzeszy, Hiszpanii po kontrrewolucji Franco.
Tyle w temacie i z mojej strony. Wierzę, że postronne osoby potrafią łączyć fakty w całość i że nie są zaślepione jakąkolwiek ideologią zakładającą konieczność rozprawiania się z myślącymi inaczej i akceptującą czynne zabijanie słabszych (posyłanie wojska na demonstrantów) lub bierne (poprzez ignorowanie skrajnego ubóstwa prowadzącego do śmierci z głodu).
Piękny przykład lewicy – żrą się między sobą nie zauważając, iż POPiS śmieje się w kułak.
Dopóki „lewica” i lewica nie zweryfikują swego stosunku do PRL i ZSRR nie ma żadnych szans zdobycie myśli i uczyć szerszych warstw społecznych, także tych, których interesów i poglądów lewica (rzeczywista) jest wyrazicielem. Będzie co najwyżej łzawą „lewicą kantowską”.
„…zarówno powstanie Polski Ludowej, jak i treść dokonujących się na naszych ziemiach reform, zawdzięczamy przede wszystkim Związkowi Radzieckiemu, (…) ani bez zwycięstwa Czerwonej Armii nie mogłyby u nas dojść do władzy masy pracujące, ani bez stałej pomocy Związku Radzieckiego i bez jego doświadczeń nie moglibyśmy w tak szybkim tempie pokonać rozlicznych wewnętrznych trudności, ani przejść do realizacji Plany Sześcioletniego i z narodu rozdartego wrogimi sprzecznościami przekształcić się w naród socjalistyczny. Z tego faktu historycznego zdają sobie sprawę wszyscy: zarówno patrioci, jaki i wewnętrzni emigranci, zarówno bohaterscy twórcy nowego życia, jak i tchórzliwi sabotażyści (…) Zwycięstwa Związku Radzieckiego zadecydowały o losie naszej Ojczyzny. (…) Nic zatem dziwnego, że wykolejeńcy i nienawidzący, gdy brak im sił, aby zatrzymać i odwrócić bieg historii, bodaj w marzeniach i rozmyślaniach usiłują Polsce, która jest, przeciwstawić obraz tej Polski, która stałaby się naszym udziałem, gdyby w roku 44 i 45 przed czołgami anglo-amerykańskimi, a nie radzieckimi, ustąpiły z naszej ziemi siły hitlerowskie.
(…)
Dzięki twórczej i młodej, entuzjastycznej sile Ojczyzna nasza z zacofanego i biednego kraju analfabetów, bezdomnych i bezrobotnych przekształca się na naszych oczach w kraj wielkiego przemysłu, nowych wsi i nowych miast. Lecz jasną jest rzeczą, iż tak gigantycznych przemian ustroju i człowieka nigdy się nie osiąga tanim i wygodnym kosztem. (…)”
– jak napisał w 1951 Wieszcz ze Świerczewskiego 53.
Pomylił się i miał rację: naród socjalistyczny nie powstał (choć mógł przez dziesięciolecie po tych słowach), bieg historii nie był tak prosty, jak do Fragala, gdyż zmierzający po leninowskiej spirali, ale i tak jest niepowstrzymany. A wewnętrznych emigrantów i odstawionych na boczny tor, głośnych i wysnuwających pajęczyny pozorów i abiektów – pozornie tylko wielu.
Kolego Jaceju, wbrew temu co Sz. Kolega twierdzisz naród jest lewicowym, czego dowodem był ongi wybór postkomuny do władzy w … nie pamiętam którym roku (!). To, że postkomuna pod najjaśniejszym przywództwem Mjóllera okazała się takim samym POPiSem jak POPiS nie zmienia postaci rzeczy (akurat ostatnio zoczyłem w Internecie, że wnuczka Mjóllera jest „celebrytką”; hłe, hłe, hłe!) – naród po kilku latach „wolności” miał już jej dość. To, że teraz na postkomunę naród nie głosuje świadczy tylko o prastarym zjawisku konwergencji, w które postkomuna pięknie się wpasowała (a chamskie wystawianie Ogórka na Adriana to już śmiech na sali). I oczywiście było to równanie w dół. Zresztą się Sz. Kolega przypatrz na udział w wyborach, z roku na rok coraz mniejszy – ci co nie głosują nie mają na kogo głosować (między innymi i z tego powodu, że nawet Razemowcy w czambuł potępiają PRL).
Comprendo?
Parę zdań komentarza:
Profesor Bauman napisał kiedyś słusznie: „Przedwojenna Polska była krajem niezwykle zacofanym, [potem] dodatkowo jeszcze nadwerężonym przez niemiecką okupację. W tak zbiedniałym kraju można oczekiwać (…) całego kompleksu problemów, na które, moim zdaniem, ze wszystkich sił politycznych w kraju najlepszą odpowiedź sformułowała partia komunistyczna. Byłem jej oddany całą duszą. Idee komunistyczne stanowiły kontynuację Oświecenia”. (z wywiadu dla The Guardian, 2007)
Wyniki prawdziwe referendum z 1946 przedstawiają się nieco inaczej niż tu podano: np. 27% 3xTAK, co przy frekwencji 87,7% daje 23,5% poparcia. Zatem więcej niż uzyskał PiS w 2015.
Ponadto w tym okresie oferty współpracy pod adresem „komunistów” były ze strony wszystkich ugrupowań, łącznie endekami – tyle, że PKWN nie uznał za potrzebne utworzenie szerszej platformy porozumienia i nie było tym samym poszerzenia poparcia, co negatywnie wpłynęło na przebieg wydarzeń po śmierci Stalina – a w konsekwencji na postrzeganie PRL w ostatnich latach. Gdyby udało się wciągnąć opozycję do działania i zmienić, tzw. wyklęci nie mogliby już absolutnie grać roli patriotów, a dziś nie byłoby PiS.
„Władza” w PRL nie strzelała do robotników by ich zdyscyplinować do pracy za niższą płacę, ale by zapobiec kontrrewolucji. To była ostateczność, niezwykle rzadko używana, w porównaniu z nagminnym strzelaniem do strajkujących robotników i chłopów w dwudziestoleciu międzywojenny. Nie ma absolutnie porównania między tymi dwiema sytuacjami.
W PRL postawiono pomnik „poległym stoczniowcom” – w 10 lat po fakcie. Czy w 2RP, w 1932 postawiono pomnik poległym robotnikom z 1923 r.? Nie. Natomiast krzyżami zasługi nagrodzono nieomal natychmiast strzelających żołnierzy polskich.
Myślenie nie boli.
Za myślenie jeszcze nie zamykają.
Słowa prof. Baumana są jego prywatną opinią, a nie wynikiem badania naukowego. To po pierwsze. Po drugie, są generalnie słuszne – opierając się na programie PPR można było zbudować demokratyczno-socjalistyczne państwo praw i swobód obywatelskich. Poza tym komunizm jako idea nie jest zły, bo nie zakłada tego, co stworzył bolszewizm, czyli faszystowskiego państwa opartego o podział społeczeństwa na czerwoną partyjną arystokrację i resztę (lud). Tak jak zły nie jest socjalizm i anarchizm sam w sobie.
Treść pytan referendum w 1946 r. nie była kontrowersyjna dla przeciętnego człowieka mającego za sobą wyniszczającą wojnę. Opozycja (PSL Mikołajczyka) jedynie dla odróżnienia się od Bloku Demokr. wzywała do głosowania na „nie”, bo poprzez wynik z 1. pytania udowodnić niskie poparcie dla PPR. Czy rzeczywisty wynik świadczy o zwycięstwie PPR – kwestia dyskusyjna. Porażką jest fałszowanie wyborów, gdy się ma demokratyczny program wyborczy, a koalicję partii satelickich nazywa Blokiem Demokratycznym.
„My wam tylko ofiarujemy miejsca w rządzie, takie, jakie sami uznamy za możliwe”, „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” i moje ulubione słowa towarzysza Wiesława: „Możecie jeszcze krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi”. Jak widać, PKWN ustami tow. Wiesława powiedział prawdę o tworzonym ustroju Polski „Ludowej”.
Wyklęci byliby nadal wyklętymi, bo kiedy walczyć o „Katolickie Państwo Narodu Polskiego”, jak nie po wojnie i z kim, jak nie z komunistami. A faszyści nie wybaczają, jak sami nacjonalistyczni kibole dziś na transparentach mają napisane („Bóg wybacza, Polacy nigdy”). Nie wybaczają nawet Armii Krajowej, której oddziały sporadyczne nawiązywały współpracę z AL (doszło do kilku zbrojnych starć pomiędzy NSZ z AK, by „ukarać” AK).
Czerwiec 1956, grudzień 1970, radomski czerwiec 1976, stan wojenny. To o 4 wydarzenia za dużo. No i sorry, ale burżuazja też może mówić, że dziś się nie strzela, jeśli już, to gumowymi kulami i w obronie soli tej ziemi – przedsiębiorców – bez których „robotniczy motłoch” nie miał by pracy. Ano i w obronie przed rewolucja społeczną. Ja dziękuję za licytowanie się, która masakra bardziej słuszna – nie biorę w tym udziału. Każde wystąpienie przeciw ludowi jest złe, a jeżeli robi to władza lewicowa rzekomo przeciwko robotnikom, których protesty przed powstaniem Solidarności nie były polityczne, to taka władza popełnia najcięższy grzech dowodzący o swoim antyspołecznym nastawieniu.
Pomnik Poległych Stoczniowców wymuszono na PZPR w porozumieniach sierpniowych, kiedy władza została osłabiona strajkami. Zatem nie był to owoc samokrytyki partyjnej ani poruszone „marksistowsko-leninowskie” sumienie.
Otóż to, myślenie nie boli. Korzystajmy z tej wolności pojedyńcze fakty łącząc w całość i tak przedstawiając historię, a nie wybierając to, co się nam podoba, by zbudować na tym całościowy obraz.
„Słowa prof. Baumana są jego prywatną opinią, a nie wynikiem badania naukowego.”
Zacytowane zdanie jest syntetycznym ujęciem sytuacji, jaka miała miejsce po 1944/5 roku na ziemiach polskich (pojałtańskich). Jest dobrze umocowane w literaturze przedmiotu. Jest też dość oczywiste dla niespecjalistów, znających dzieje rządu lubelskiego (Daszyńskiego/ Moraczewskiego) czy praktykę burżuazyjnej reformy rolnej od 1918 po 1939. Większość programów partii/ stronnictw/ grup politycznych, emigracyjnych i krajowych była zdecydowanie radykalna, choć tylko komuniści (dysponujący poparciem ZSRR), zdolni byli złamać działania (prawne i bezprawne) przedstawicieli starego porządku i skutecznie znacjonalizować wielki przemysł, dokonać podziału latyfundiów czy nie dopuścić do powrotu slumsów.
„co stworzył bolszewizm, czyli faszystowskiego państwa opartego o podział społeczeństwa na czerwoną partyjną arystokrację i resztę (lud).”
Rozwarstwienie społeczne w okresie 1944-1989 było nieporównywalnie bardziej płaskie, niż przed i po, w jakiejkolwiek epoce historycznej i kształcie Polski.
„Porażką jest fałszowanie wyborów…”
Wybory w 2RP były nagminnie fałszowane. Referendum z 1946 było w bardzo specyficznej sytuacji międzynarodowej (operacja Unthinkable – oraz poprzednie i kolejne, analogiczne) oraz krajowej („jedna bombka atomowa…”).
„„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”” – od 1989 roku stale można usłyszeć tę frazę. Tyle, że przedtem była gwarancją dla robotników, dziś dla bankierów.
Strzały 1956/70/81 (bo chyba nie 1976) chroniły PRL od kapitalistycznej kontrrewolucji. Jak wyglądała walka kapitalizmu z realnym socjalizmem, można wyczytać np. z ksiażki Petara Schweizera – Victory, czyli zwycięstwo. Np. walczono poprzez sprzedawania do państw bloku radzieckiego projektów z wadami inżynierskimi, uszkodzonych produktów, mylnych informacji etc (str. 196 nn: „W zasadzie chodziło o dostarczenie ZSRR fałszywych lub tylko częściowo fałszywych danych i informacji, co zmuszało do podejmowania złych rozwiązań technologicznych.” PS opisuje program USA z lat ’80, ale przez analogię i z innych źródeł można to odnieść np. do sytuacji z lat 30 w ZSRR. Zapewne wiele z oskarżeń i procesów o dywersję/ sabotaż – wbrew temu, co w głównym nurcie sowietologicznym się podaje – było prawdą. Nie sądzę by na pomysł sprzedawania wadliwych licencji czy uszkodzonych urządzeń technicznych wpadł dopiero Reagan. Jeśli chodzi o Polskę (lat 80), to wiedza o przeterminowanych produktach, niesprawnych urządzeniach sprzedawanych przez kraje zachodnie była dość powszechna w kręgach inteligencji technicznej.
Ale my nie o tym. Prof. Bauman mówił o tym, że komuniści mieli najlepszą odpowiedź na problemy powojenne, a nie o zdolności do budowania nowego porządku. Trudno mówić o bezprawnych działaniach władzy londyńskiej, jeżeli z punktu widzenia legitymizmu to ona była, przy całym krytycyzmie, legalna.
Nie w tym rzecz. Co zakładał komunizm? Czy przypadkiem nie miało być celem społeczeństwo bezklasowe? A partia zamiast sama pozostać równa ludowi, wybiła się ponad niego, wcześniej ograniczając ilość burżuazji i likwidując praktycznie posiadaczy (nie mam tu na myśli eksterminacji, tylko przejmowanie majątków – większość i tak pouciekała zabierając co mogła).
OK, ale znów faktem jest to, że pełną kontrolę nad przebiegiem referendum miały w Polsce siły proradzieckie i z tej kontroli korzystały, by wynik był korzystniejszy niż w rzeczywistości. Chodzi mi o przestrzeganie zasad.
Nic z tych rzeczy. Wybory w PRL zawsze zwyciężała ta sama siła, bo jak mogło być inaczej, skoro „(…) ważne, kto liczy głosy”. Jak się okazało, władzę można było zmienić na drodze wystąpienia przeciw niej. Dziś sytuacja wygląda jak wygląda z powodu ogłupionego narodu, który nie orientuje się w tym, na kogo głosuje, tylko słucha „mądrych i wykształconych głów”, a nie patrzy na swoje potrzeby. Jak pokazały fakty w 2005 i 2015, można próbować zmieniać liberalno-demokratyczny ustrój na narodowo-demokr., co po 10 latach (bo tyle minęło od poprzednich rządów PiS-u) w końcu naszej władzy narodowej się udaje przy niemal pełnej aprobacie społeczeństwa. Gdyby nie rozpalany w społeczeństwie strach przed zjawiskiem masowej imigracji ze Bliskiego Wschodu i Płn. Afryki, rzekomą islamizacją i terroryzmem (również rzekomo spowodowanym tą migracją), nie mielibyśmy do czynienia z tak nieprawdopodobnym prymitywizmem narodowym, ale to już inna kwestia.
Jak już napisałem, nie ważne, kto strzela – ważne, że strzela. Każde wystąpienie władzy przeciw ludowi jest moralnir naganne, a wystąpienie „władzy ludowej” jest bardziej naganne, gdyż miała to być władza dla ludu, a okazała się w stosowanych środkach taka sama jak władza reakcyjna i burżuazyjna.
Fauxpas:
Jestem w stanie zrozumieć, że socjalizm lat 80. był przaśny i nieatrakcyjny dla wielu zwykłych ludzi. Pod względem gospodarczym zastój i brak rozwoju. Częściowo w wyniku czynników niezależnych, jak nasilenia wpływów nieprzyjaznych obcych mocarstw, ale też mnóstwo błędów w kierowaniu państwem, dopuszczanie kapitalistów w szeregach partii robotniczej i ostateczne oddanie władzy na rzecz wprowadzenia kapitalizmu.
Tyle że dziś po latach dysponujemy dodatkowo możliwością oceny po fakcie i widzimy, że wszelka działalność opozycyjna w latach 80. przyczyniała się do wprowadzania kapitalizmu w Polsce, który jest jeszcze gorszy niż socjalizm lat 80. co widać gołym okiem na ulicach.
Trudno, w latach 80. można zbłądzić, zwłaszcza kiedy jest się młodym i nie dostrzega się osiągnięć socjalizmu. Ale po latach można się odciąć od takiej działalności, przyznać się do błędu i przeprosić. Ikonowicz bynajmniej tego nie robi, jeszcze się szczyci swoją działalnością opozycyjną w okresie Polski Ludowej. Nie wiem jak Grzegorz Ilka, ale też nigdy nie słyszałem by się przyznał do błędu i przeprosił.
Czy my naprawdę musimy zawsze wybierać pomiędzy mniejszym złem a większym? To prawda, że ogólnie lepiej się żyło w PRL-u, ale co z tego, skoro został on zbudowany nie tylko nielegalnie, nie tylko na krwi m.in. działaczy międzywojennego PPS-u, ale przede wszystkim żywił się krwią robotników, którzy zawsze słusznie, aż do 1980 roku protestowali walcząc o socjalizm bez wypaczeń, o wolności i prawa obywatelskie. To był reżim, który rządził nie dla ludu, ale dla ideologii leninowskiej oraz dla ZSRR, któremu wysyłaliśmy surowce za półdarmo. Socjalizm to miał być? Wolne żarty. Przypomnijmy sobie najbardziej znane hasło R. Luksemburg…
Pozdrawiam.
Maciej:
Nielegalnie? Czyli bezprawnie. Śmieszny zarzut. Niby jak PRL miał powstać legalnie w obliczu dopiero odradzania się państwa po wojnie i tworzenia na nowo struktur władzy, państwa i prawa?
Robotnik i obywatel polski czerpał garściami z Polski Ludowej. Trzeba być mocno zaślepionym, by nie widzieć ogromnych osiągnięć Polski Ludowej, z których korzystali zwykli ludzie i robotnicy. I to wynikało właśnie z „ideologii leninowskiej”. Osiągnięcia te zostały utracone w wyniku odtworzenia kapitalizmu, do czego przyczyniała się działalność opozycji przed 1989 rokiem.
Wysyłaliśmy wiele do Związku Radzieckiego bo był to bardzo chłonny, stosunkowo niewymagający i otwarty dla nas rynek, i tak do dzisiaj jest – przez co zablokowanie go dla Polski jest bardzo szkodliwe. Były z tego obustronne korzyści, a nie jakieś „półdarmo”.
Proszę o argumenty na wyższym poziomie, niż takie ogólniki o rzekomym żywieniu się krwią robotników przez PRL.
„korzystali zwykli ludzie i robotnicy. I to wynikało właśnie z „ideologii leninowskiej”. Osiągnięcia te zostały utracone w wyniku odtworzenia kapitalizmu,”
Nie rozumiem fragmentu. Kolega ma tutaj NEP na myśli?
Mariusz W.:
Legalna władza znajdowała się w Londynie. Można i trzeba mieć do niej wiele zastrzeżeń, ale odebrać jej legitymacji do rządzenia nie można było. To PPR, a właściwie jej „panowie” i mocodawcy z ZSRR ze Stalinem na czele olewali ten fakt na tyle skutecznie, że zachodnie mocarstwa za cenę dalszej walki radzieckiego żołnierza przeciw hitlerowcom pozwoliły postawić Stalinowi na swoim i uznać PPR-owski TRJN za reprezentację polityczną Polski. Leninizm to zdrada robotników. Miała być władza w ręce ludu, a była władza ludowa – czego zresztą polscy bolszewicy (to nie byli komuniści, bo definicja komunizmu nie zakłada zamordyzmu, kultu jednostki, władzy monopartii w miejsce parlamentaryzmu; nie zakłada też istnienia państwa policyjnego kontrolującego obywateli; słowem: nie zawiera w sobie treści charakterystycznych dla państwa faszystowskiego, ale wręcz jest jego przeciwieństwem) nie ukrywali. Zamiast decentralizacji i tworzenia rad robotniczych, centralizacja i odsunięcie sojuszu robotniczo-chłopskiego od wpływu na rządy na rzecz partii „komunistycznej” będącej „awangardową grupą zawodowych rewolucjonistów”, którzy nie zamierzali ponownie wczuwać się w rolę chłopa czy robotnika, ale rządzić nimi i postawić ich przed faktami dokonanymi.
Jak komuś coś nie pasowało, to za kratki z zarzutami szerzenia kontrrewolucji. A opozycję z czasów II RP jak się dało, to do Moskwy wywieziono na pokazowy proces, resztę skatowało nasze NKWD/Gestapo, czyli UB. To jest OK? Jeśli tak, to rzeczywiście nie mam nic do napisania. Bo sądziłem, że mamy tu jakieś, jak to prawacy mówią, wartości, czyli coś więcej niż idee – szlachetne idee, bo z sercem po lewej stronie, a nie kamieniem po prawej. Z sercem do człowieka, nie z pogardą, czym karmi lud prawica. Jeżeli mamy mieć przyszłość jako lewica, musimy przyznać, że PRL to nie nasza tradycja i nie nasze pomysły. Nie dlatego, że to jakieś ogólniki o żywieniu się krwią robotników, ale dlatego, że naprawdę strzelano do ludzi nie raz, nie dwa, ale znacznie więcej razy. Zachwyt Korwina-Mikke dla stanu wojennego jako dobrych represji na „socjalistycznej bazie społecznej”, czyli robotnikach (zarazem żal, że gen. Jaruzelski nie stał się polskim Pinochetem, wprowadzając do zamordyzmu kapitalizm w miejsce „socjalizmu”), świadczy o tym, że gdyby nie państwowa kontrola nad gospodarką i okresowe ucieranie noska Kościołowi (taka ciekawostka: Kościół rzymskokatolicki wiele nie stracił w porównaniu z protestantami, którym władza ludowa zabierała budynki i w wielu przypadkach przekazywała… rzymskim katolikom), PRL-owski reżim byłby dla prawicy bardzo w porządku, bo to właśnie prawica rojalistyczna, konserwatywna i liberalna chętnie do robotników strzelała. Lewica tego robić nie może, gdyż do swoich się nie otwiera ognia, tylko współtworzy z nimi nową organizację – państwową (socjalistyczną) lub bezpaństwową (anarchistyczną).
Maciej:
Legalna władza w Londynie utraciła całkowicie poparcie społeczne i zdolność rządzenia, stała się nielegalna. Społeczeństwo samo opowiedziało się przeciwko niej masowo wstępując do partii, organizacji społecznych, organizacji młodzieżowych i związków zawodowych tworzonych przez nowe władze. W 1945 roku PPR liczyła 300 tys. członków (kwiecień 1945), PPS 150 tys. członków, SL 200 tys. członków. Organizacje młodzieżowe, w tym ZWM, OM TUR, ZMW RP „Wici”, w połowie 1945 r. liczyły łącznie 300 tys. osób. Klasowe związki zawodowe, liczyły w 1945 roku ok. 700 tys. członków. PPR na koniec 1946 roku liczyła 555 tys. członków, 1947 roku 820 tys. członków. PPS w połowie 1947 roku ponad 600 tys. członków.
Te strzelanie do ludzi to też nad wyraz. Dzisiaj przez kapitalizm co roku umiera z wyziębienia w bezdomności więcej osób w grudniu 1981. Poza tym często było to uzasadnione, jak w Kopalni „Wujek” gdzie górnicy uczestniczyli w czynnej napaści, w wyniku czego rannych zostało 41 milicjantów i żołnierzy, w tym 11 ciężko – więc to nie było jakieś strzelanie bez powodu do zwykłych robotników nie robiących nic złego.
Stan wojenny miał ogromne poparcie społeczne, zapobiegł wojnie domowej i interwencji Związku Radzieckiego. Do dzisiaj badania opinii społecznej potwierdzają, że społeczeństwo wyraża się pozytywnie o stanie wojennym.
To są konkretne liczby i konkretne dane, a nie jakieś ogólniki.
A skoro piszesz o prawicy, przypadek Korwin-Mikkego o niczym nie świadczy, a to właśnie Ty idziesz w sukurs prawicy i IPN, podważając zdobycze socjalizmu okresu Polski Ludowej.
Legalna władza nie tyle nie miała poparcia społ. (bo akurat je miała, co wykazało poparcie w pierwszych po wojnie wyborach, które zostały sfałszowane, ale częściowo zachowała się dokumentacja prawdziwyh wyników, z której można wywnioskować, że jedyna niebolszewicka siła – PSL Mikołajczyka – otrzymała ok. 60% głosów), co nie miała żadnych argumentów dowodzących, że ma realne wpływy w kraju oczyszczanym przez Armię Czerwoną z sił niebolszewickich.
Partie, które wymieniasz to pic na wodę. Statystyki statystykami, ale PPS to nie był TEN PPS, tylko „lubelska lipa” jak parlamenty Litwy, Łotwy i Estonii – państw zajętych przez ZSRR w czasie wojny – które to ustawione parlamenty w „demokratycznym głosowaniu” podjęły decyzję o wstąpieniu do ZSRR. Podobnie z innymi partiami tzw. Bloku Demokratycznego. Nawet dzisiejszy odpowiednik BD, czyli Zjednoczona Prawica jest bardziej autentyczna (jak wiemy, ziobrystowska i gowinowska partia istnieją dla przekonywania ludu, że oprócz pisowskiego narodowego katolicyzmu i narodowego konserwatyzmu istnieje nurt solidarystyczny i konserwatywno-liberalny; w rzeczywistości nie ma to żadnego znaczenia).
Rozumiem, że skoro przez kapitalizm ludzie umierają z biedy i bezdomności, to można sobie w socjalistycznym kraju trochę powystrzelać „wrogów ludu”, żeby się rachunek z kapitalizmem zgadzał? Przyznaję, takim argumentem możesz przekonać innych, że już lepiej niech jest jak jest, skoro droga do lepszego wiedzie przez szukanie wrogów i rozprawianie się z nimi. Brak słów.
Tu się akurat mylisz – stan wojenny nie miał poparcia w czasach PRL-u – był uważany za ostateczną zdradę ludu i to przez niego społeczeństwo nienawidzi socjalizmu i komunizmu (bo właśnie ze stanem wojennym się te ustroje kojarzą). Dziś większość uważa, że dobrze, iż wprowadzono stan wojenny. Pytanie, czy dlatego, że uwalono dzięki niemu demokratyczno-socjalistyczną Solidarność (reaktywowana po stanie wojennym była czymś zupełnie innym – konserwatywnym związkiem zawodowym i jest nim do dziś) i dzięki temu nie było groźby dla elit, że zamordystyczny socjalizm zostanie zastąpiony demokratycznym i nie da się go już tak łatwo i „etycznie” (w końcu nie byłaby to dyktatura) obalić, czy może dlatego, że rzekomo uchroniło to PRL od interwencji ze strony Układu Warszawskiego. Tak czy siak władza ludowa powinna być z ludem, a nie przeciwko niemu i trzeba było nie wprowadzać stanu wojennego. Jeżeli byłaby interwencja, to PZPR miałaby szansę udowodnić niezależność i patriotyzm, a nawet zrehabilitować się za bezprawne przejęcie władzy po wojnie i uzyskać realne poparcie społeczeństwa, a nie to z każdorazowo fałszowanych wyborów
Zdobycze „socjalizmu”? Odbudowa kraju po wojnie, skuteczna walka z analfabetyzmem, generalnie dobrze funkcjonująca służba zdrowia i znaczne ograniczenie biedy i bezdomności – jasne, ceni się. Tylko za jaką cenę? Cenę życia ludzi niejednokrotnie przyzwoitych (także socjalistów), karykatury demokracji, złego zarządzania gospodarką (którą nie dało się zarządzać lepiej, skoro partia o produkcji decydowała, a nie zakłady i fabryki), ostatecznie obrzydzenia socjalizmu i komunizmu ze względów m.in. wyżej wymienionyc w społeczeństwie.
Kolego, świat nie jest czarno-biały; nie jest też kolorowy, ale szary. I tych odcieni szarości jest nieskończenie wiele. Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Naprawdę nie dostrzegasz albo po prostu nie mają dla Ciebie żadnego znaczenia wady PRL-u? Naprawdę trzeba lewicowych opozycjonistów wsadzać do worka z kapitalistyczną prawicą? Jeżeli tak, to może dziś warto bronić PiS-u, bo jak się owa partia narodowa nie obroni, to wróci PO i będzie więcej liberalizmu gosp.? A tak przynajmniej rozdaje rząd pieniądze rodzinom i może wg Ciebie lepsze to, że nawet bogaci dostają 500 zeta na dziecko i mieszkanie dla średnio zamożnych (mieszkanie plus nie jest dla ubogich), niż brak polityki „socjalnej” (w rzeczywistości to nie polityka socjalna, skoro nie walczy z biedą)? No i są znane twarze z PZPR jak prokurator Piotrowicz, prezes Orlenu Jasiński, a no i najważniejsze – znacjonalizowano Pekao S.A. i kilka innych firm dzięki istnieniu Państwowego Funduszu Rozwoju, którego wiceprezesem jest antysocjalistyczny redaktor Gazety Prawnej i b. minister Bartosz Marczuk. Bardzo się rozpisałem na koniec, trochę nie w temacie, ale interesuje mnie opinia sympatyków PRL-u na ww. temat.
Maciej:
Podałem konkretne dane i fakty, którym mimo wszystko zaprzeczasz, więc dalsza dyskusja nie ma sensu.
Szanowny Kolego, z całym szacunkiem, ale Twoje „twarde dane” pochodzą ze źródeł pisanych przez twardogłowych polskich leninistów (nie napiszę „marksistów-leninistów”, gdyż byłaby to obraza Marksa i obwinianie go za zło stworzone przez czerwone dyktatury) i tylko oni taką „wiedzę” głoszą. Działacze, publicyści, historycy o poglądach konserwatywnych, liberalnych, demokratycznych, socjalistycznych (także marksistowskich jak K. Kautsky) i anarchistycznych głoszą, tak się składa, zupełnie inną wersję i zawsze jest ona podobna (różnice wynikają z nie zawsze identycznych źródeł oraz poglądów samych autorów). Warto poczytać zarówno np. IPN-owskie opracowania, jak i m.in. publikacje socjalistów na lewicowo.pl. Tak się dochodzi do prawdy, a nie zamykając umysł na 4 spusty i uważając siebie za absolutnego znawcę tematu. Kiedyś też byłem gotów bronić „socjalistycznej ojczyzny”, ale zmądrzałem, bo czytałem inne niż leninowskie opracowania.
Kolego Maciej, jeśli ty czytasz IPeeNowskie wypracowania, toś ty mądrala, że łoj! Ablo i dwa łoje! A dzieła Genosse Doktora Joachima też czytałeś, by poznać jedyniesłuszną prawdę objawioną? No to czytaj, czytaj! A będziesz największą mądralą wew całej wsi. Wszak od dawna wiadomo, że jedyna prawda zawarta jest w Majn Kampfie, reszta to tylko nędzne popłuczyny.
Nikt:
Wybacz, ale napisać muszę jak prawacy: nie zrozumiałeś.
Warto czytać wiele rzeczy, by np. poznać punkt widzenia oponentów i znaleźć coś, co da się wykorzystać jako słabą stronę. Co do IPN-u, to nie wszystko co mają, jest złe – zwłaszcza, że IPN posiada archiwa niebędące twórczością politycznych historyków tej instytucji. Jako że z natury IPN jest antylewicowy, posiada w swoich zbiorach materiały historyczne stworzone przez tzw. aparat władzy komunist. Oczywiście po to, by mieć papiery „dowodzące”, że PRL, ZSRR, komunizm, socjalizm i w ogóle lewica i jej ideolodzy z Marksem włącznie to jedno to samo, czyli Katyń 1940- 2010.
W ogóle czytam różne publikacje, a jak mam czas, to i opinie np. klerofaszystów ze środowisk tradycjonalistycznych (poziom reakcji i wstecznictwa 150%, polecam, jeśli ma się mocne nerwy). I tak np. dowiedzialem się od nich, że PRL to wprawdzie diabeł wcielony, zło w czystej postaci, ale akcja „Hiacynt” była OK, stan wojenny również, brak demokracji bardzo w porządku. Jedynie ta własność państwowa, brak prywatnego biznesu i zależność od ZSRR strasznym horrorem oraz to, że nie tych posyłano na egzekucje, co wg nich należało. Prawa i wolności obywatelskie to też nie problem. Podobnie z podejściem do ChRL – wspaniały sojusz państwa z kapitałem, sprytne rozwiązanie z karą śmierci (że rodzina skazanego na śmierć pokrywa koszt naboju) i służbą zdrowia (państwowa, ale płatna, bo nie istnieje ubezpieczenie zdrowotne), tylko ta walka z religią i misjami katolickimi…
Widać jak wiele wspólnego mają faszyści z reżimami bolszewickimi.
Gdybyś pisał na poważnie o nazistowskich „dziełach”, odpowiedziałbym, że nie warto ich czytać, choć warto znać cytaty Hitlera, gdy się dyskutuje z korwinowcami zawsze intensywnie próbującymi dowieść, że narodowy socjalizm to lewicowa ideologia. Ale czy w ogóle warto z nimi dyskutować? Po pewnym czasie czynienia tego twierdzę, że nie. Oni i tak zawsze wiedzą lepiej; a jeśli fakty ich „wiedzy” przeczą, to znaczy że to nie fakty, tylko „lewacka ściema i zaorane”. Tak jest prawie zawsze, gdy się rozmawia z sympatykami obojętnie jakiej dyktatury. Mało który przyzna rację choćby w jednym argumencie. Takie osobowości. Oni jedni kontra cały lewicowy świat chcący ich zniszczyć. Podobnie niestety z niektórymi po naszej stronie, tylko na odwrót z tłumaczeniem sobie prawdy, którą napisali wg nich spadkobiercy Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, a wszystko inne to burżujskie/reakcyjne/kapitalistyczne lub po prostu prawicowe kłamstwa i koniec, kropka.
Pozdrawiam.
Kolego Maciej, sam piszesz, że pewnych rzeczy nie warto czytać. Dzieł IPeeNowskich też.
Nikt:
Nie czytam „dzieł” IPN-u (chyba że dla obserwacji postępów propagandy polithistoryków), tylko sięgam do źródeł, które posiada IPN, a archiwizuje wszystkie dokumenty sporządzone przez władzę w Polsce od 1944 do 1989 r. Można owe źródła bez problemu znaleźć w Internecie, co nie zmienia faktu, że oryginały ma IPN.
„Socjalizm” (tzn. realny socjalizm) nie był atrakcyjny dla ludzi biorących kapitalistyczną propagandę za rzeczywistość (np. USA przez pryzmat serialu „Dynastia”).
Natomiast dla zwyczajnych ludzi – zwłaszcza dla ludzi (a takich była w latach 50 i 60 większość) pamiętających 2RP – PRL była atrakcyjnym i przyjaznym państwem.
W niedawno wydanej książce „Aleja włókniarek” Marty Madejskiej, jest taki fragment:
„Po wojnie przemysł lekki nadal rósł i około roku 1960 pracowała w nim już co czwarta polska robotnica. Jak w tamtym czasie wyglądały praca i życie łódzkich włókniarek?
– Jedna ze starszych robotnic, urodzona jeszcze pod koniec XIX w., z którą łódzkie etnografki robiły wywiad w latach 60., powiedziała: „A teraz to ludzie raj mają”. Z jej perspektywy ośmiogodzinny dzień pracy, powszechna edukacja, brak widma głodu, gwarantowane emerytury, szczepienia, socjal przy fabrykach – to był ten raj. Z naszej perspektywy widzimy, że w wielu z tych fabryk pracowano na bardzo starych maszynach, w okropnym huku i zapyleniu, warunki mieszkaniowe nadal były ciężkie, pensje niskie, a możliwości rozwoju tylko dla nielicznych.”
Ten cytat egzemplifikuje typowe manipulacje przy opisywaniu PRL. Mówiąc w skrócie: „telefonów komórkowych wtedy nie mieli – tak ich gnębiła dyktatura!”. A reszta: praca, chleb, opieka zdrowotna – toż to przecież oczywistość!
Szkoda, że nie jest oczywistością w Roku Pańskim 2019!
Kolego Jacej, a owa szlachetna włókniarka wspomniała aby, ze w międzyczasie przeżyła dwie wojny, a po każdej musiała ten przemysł odbudowywać od nowa?
Na zielonej trawce,
Pasły się pratchawce.
Jeden mówi do drugiego:
Wsadź se w cewkę Malpighiego.
Kolego Jaceju snadnie bliżej pratchawcom, niż homo sapiensu i top jeszcze sapiensu. (w wiesz Kolega, dlaczego ta cewka akurat u pratchawców jest tak ważna?)
Protracheata nie mają rzeczonych narządów, podobnie jak lewicowi antykomuniści oraz prawaccy spadochroniarze na strajk.eu nie posiadają mózgów.
Kolego Jaceju, po co więc z takim bezmózgim towarzystwem się zadajesz? Uważaj, bo i ciebie mózg też wyparuje. A jest co wyparować?
Moje komentarze nie są przeznaczone dla wymienionych przeze mnie kategorii osobniczych. Komentarze czytają także ludzie zwyczajni. Także i ten nie jest odpowiedzią na prawackie zaczepki, ale uściśleniem.
A o tym, jak wyglądała praca włókniarek (płci obojga) w 2RP, można przeczytać np. w:
„Strajki włókniarzy łódzkich. Wspomnienia działaczy KPP” opr. Barbara Wachowska. Wyd. Łódzkie 1962
No tak, zamiast się odnieść do jakichkolwiek merytorycznych argumentów towarzysza Macieja, panowie oczywiście, zwyzywają od prawaka i IPNowca i ponoć to nawet wystarczy. Nie odpisaliście nic sensownego, oprócz tego, że się wzajemnie po ramionach poklepujecie.
Żadnych konkretnych kontr-argumentów, tylko nowy wątek o włókniarkach, co nawet nie ma związku ze tym co padło wcześniej. Tak panowie chcą ruch socjalistyczny prowadzić, nic dziwnego, że cały ruch z poparciem poniżej tzw. błędu statystycznego.
Nie ma lewicowych antykomunistów, są tylko lewicowi anty-bolszewicy. Komunizm rozumiany jako oddolna władza rad – nikomu nie przeszkadza. Bolszewizm jako przyklepywanie decyzji z góry i kult jednostki – już tak.
Moje komentarze są jak najbardziej au courant i wcelowane w sedno.
Rozpaczliwa i żałosna sytuacja dziś lewicy w Polsce wynika bezpośrednio z przyłączenia się po ’89 roku do chóru obsobaczającego PRL. Że nie dość demokratyczna, że za mało konsumpcji, że zależność od „Sowietów”, że strzelali i deptali, że szuflady pełne utworów zduszonych, a haki pełne octu.
No i uwierzyli robotnicy, przekształcający się z wolna w bezdomnych, bezrobotnych i prekariuszy, że teraz już tylko Bahamy na emeryturze, a Radion sam pierze jak za Sławoja, że związki zawodowe zadbają, a Japonia przeniesie się nad Wisłę. Inne grupy społeczne też trafiła myśl nowa. A marksistom przeszło.
Ale dziś, żeby nie widzieć, że wtedy można było, a dziś może i można – ale o wiele trudniej. Że środki dyscyplinowania i przymusu zyskały na naukowości i technicznei myśli, a środki tumanienia jak znad jeziora Tibigan.
Lepsza jednak nawet stara położna, akuszerka komunizmu, niż wolność prowadząca lud na Hispaniolę.
Nie znaliśmy się osobiście, ale dziękuję Panu Grzegorzowi za działalność polityczną. Może nie była widowiskowa, może nie widzimy owoców jego walki, ale wiem, że postąpił słusznie walcząc z bolszewickim PRL-em i poświęcając kawał życia reaktywacji PPS-u. To 'marka” warta walki o jej dobre imię oraz o jej wpływy na polską politykę. Szkoda, że nie ma już z nami p. Ilki. Jest to ogromna strata. To był nasz Towarzysz – demokrata, socjalista, patriota. Może niech to do nas przemówi, że życie tu wiecznie nie trwa i dość już kłótni o przeszłość – o to, kto był dobrym rewolucjonistą, a kto nie; kto wystarczająco lewicowy, a kto nie itd. Może pora się dogadać i zbudować podstawy pod socjalizm XXI wieku? Tak, to nazwa „chavizmu”, ale mam tu na myśli to, że tkwimy w historii, zamiast brać się za przyszłość. Lewicę dziś tworzą siły, dla których szczytem lewicowości jest równość wszystkich bez względu na m.in. orientację seksualną itp. Przecież to nie lewicowość, a liberalizm! Musimy zacząć konkretną pokojową walkę. P. Ilka nie marnował życia – zaczął swoją walkę w wieku ok. 20 lat. Dla nas też nie jest za późno – nie jesteśmy jeszcze za starzy.
„… z bolszewickim PRL-em”
– i wszystko jasne!
Ten wredny Lenin, ten milusi Noske.
A już Stinnes i Stadtler – to w ogóle demokracja pełną gębą.
Grzesiu, gdzie się tak pospieszyłeś, zostaje pamięć po Tobie i żal.R.I.P.
R.I.P.
Przed 1989 rokiem przeciwko czemu działał w opozycji?
Przeciw temu,co i Ikonowicz.
Czyli tak jak Ikonowicz, przyczynił się do wprowadzenia kapitalizmu w Polsce.
Przeciwko dyktaturze, która bynajmniej nie była dyktaturą proleteriatu.
A czy teraz mamy dyktaturę proletariatu (prekariatu)?
Czy nie czas na refleksję, że PRL/ZSRR lepiej bronił interesów robotników, a w każdym razie stanowił lepszy inkubator przyszłego, wolnego społeczeństwa, niż obecny system światowy, rodzący całe spektrum faszystów (od Macrona do Bolsonaro)?
Jak na razie sytuacji rewolucyjnej nie widzę. I coraz mniej widzę po 1991.
@Jacej
Teraz można snuć różne refleksje, ale nie można przy tym dezawuować postawy ludzi, którzy kontestowali zły system, tylko dlatego, że po nim przyszedł być może gorszy.
Zresztą tytuł artykułu jest o tyle mylący, że Ilka był opozycjonistą zarówno w PRL, jak i w III RP.
Nie dezawuuję działań GI. Moje ówczesne działania były daleko głupsze.
Natomiast nie uciekniemy od refleksji i obiektywnej oceny tamtego czasu.
Nie po to, by kogokolwiek oceniać czy oskarżać, ale by zrozumieć.
By nie popełnić tych samych błędów. By nie dać sobą (i organizacjami) manipulować.
Tylko tyle.
A dla Grzegorza Ilki (którego miałem okazję poznać) – szacunek.
Mandark: W Polsce nie było żadnej dyktatury. Działając w opozycji w okresie PRL działało się, świadomie lub nie, na rękę kapitalistom i imperialistom, na szkodę społeczeństwa polskiego.
Jestem w stanie w pewnym stopniu zrozumieć, gdy przed ’89 rokiem w działalność opozycyjną angażował się prosty, nieświadomy i zmanipulowany lud. Ale kiedy to samo dotyczy rzekomo lewicowej inteligencji (jak np. Ikonowicz), to pojawia się pytanie o motyw działania. Krecia robota, cynizm, a może naiwność?
Bo łatwiej udawać ideowego lewicowca, gdy wszędzie panuje wspaniały kapitalizm, niż wtedy, gdy jest coś na kształt komuny (oczywiście wrednej i niesłusznej). Czysty rachunek zysków i strat. Jak najbardziej kapitalistyczny.
A skądinąd podobno najbardziej uczciwym państwem na świecie jest niejakie Malawi. Tam wszyscy mają po równo i jest taka bieda, że nie ma co kraść, a więc i nie ma korupcji. Czyli kapitalizmu!