Indyjscy pracownicy śrubują rekord najliczniejszego strajku w historii ludzkości. W trwającej obecnie odmowie pracy uczestniczyć może ponad 200 mln osób. Na ulice wyprowadził ich sprzeciw wobec rządowego planu wolnorynkowych reform. Hindusi stawiają sprawę jasno: chcemy wyższych płac, bezpieczeństwa socjalnego i utrzymania państwowej kontroli nad środkami produkcji.

Drugi pod względem liczby mieszkańców kraj świata przeżywa właśnie prawdziwe święto demokracji. Na ulicach tysięcy miast odbywają się pochody, wiece i manifestacje. Z trybun przemawiają pracownicy, a zakłady produkcyjne, służby publiczne i punkty usługowe są w większości ośrodków pozamykane. Tak właśnie indyjska klasa pracująca daje do zrozumienia władzy, że nie ma społecznej zgody na reformy w duchu neoliberalnym.

W strajku, według różnych szacunków, uczestniczy ok. 200 mln osób. Obecna fala protestów jest już drugą w ciągu miesiąca. Na początku września pracę przerwało ok. 170 mln Hindusów. Stanęły zakłady transportowe, energetyczne, metalurgiczne, zbrojeniowe. Nie działają szkoły i poczty. W placówkach służby zdrowia wykonywane są tylko określone usługi. W ostatnich dniach do strajku dołączyli również pracownicy sektora bankowego, co jest złą wiadomością dla regionalnej finansjery. Wstrzymanie na 24 godziny wszelkich operacji transferowych poskutkowało ogromnymi stratami.
Hindusi protestują, bo nie życzą sobie aby ich kraj obrał neoliberalny kapitalizm jako cel i środek strategii rozwojowej. A tego chce obecny premier – nacjonalista Narendra Modi z nacjonalistycznej Indyjskiej Partii Ludowej. Jego gabinet przygotował pakiet reform, zakładających masową prywatyzację publicznych przedsiębiorstw, deregulację przemysłu, likwidację barier dla obcych inwestorów prywatnych oraz obniżkę podatków dla bogaczy. Jednocześnie rząd nie kwapi się do zorganizowania bardziej sprawiedliwego podziału bogactwa w ramach gospodarki. To właśnie brak porozumienia pomiędzy związkowcami a władzą w sprawie podwyżki płacy minimalnej w sektorze publicznym okazał się bezpośrednią przyczyną  wybuchu strajku. Minister finansów Arun Jaitley zaoferował  podwyżkę z 6,396 rupii miesięcznie ($96) do 9,100 rupii ($136), co przedstawiciele pracowników uznali za brak szacunku dla ludzi pracy. Protestujący domagają  się również wstrzymania prywatyzacji,  zagwarantowania bezpłatnej opieki zdrowotnej wszystkim obywatelom, powszechnego ubezpieczenia społecznego, a także zapewnienia dostępu do czystej wody.
Narendra Modi, zanim został premierem, przez 12 lat rządził stanem Gudżarat, gdzie urządził laboratorium, w którym testował neoliberalne metody zarządzania gospodarką. Zaowocowało to co prawda wzrostem PKB powyżej średniej krajowej, jednak zwiększyła się również liczba osób żyjących w biedzie, bez dostępu do usług publicznych, a także liczba analfabetów, co w XXI wieku należy uznać za sromotną porażkę.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Dlatego demokracja jest głupia,
    Indie mają naturalny potencjał do stania się drugą co do wielkości gospodarką świata ale przez związki *hehe* zawodowe i socjalistów da droga jest zablokowana, Ciekawe jak te 200 milionów ludzi pragnie wyciągnąć 400 kolejnych milionów z biedy? zasiłkami? drogą Brazylii?
    W 2008 roku Chiny skończyły być fabryką świata i teraz produkcja przenosi się na Filipiny,Wietnam,Kambodże,Laos . To dla Indii jest tzw.okienko w które może skoczyć i zyskać na tym jak zyskały Chiny przez ostatnie 30 lat, lecz z głupotami jakimi są prawo pracy czy minimalna płaca ten ekonomiczny życiodajny strumień ominie Indie i dalej będą tkwić w biedzie.

    1. Sklonowali Balcerowicza, czy ktoś wymyślił maszynkę do masowego produkowania czerstwych balcerowiczów?

    2. @ciekawy To nie klon tylko kolega Czerstwy jest poważnie zainfekowany Balceriolozą. Pewnie mówiąc że Indie mają naturalny potencjał …… itd to myślał że Indie mają olbrzymi zasób taniej siły roboczej z której da się jeszcze więcej wycisnąć jeśli wprowadzi się tzw gospodarkę neoliberalną.

  2. Tzw zachodnia demokracja nie zauważyła faktu że 200 milionów ludzi szykuje się do strajku . Ważną informacją na bbc za to jest duża popularność hijjabów na pokazach mody. Kto ma media ten ma władzę. Kto ma władzę w Polsce?

    1. medialną ma Rydzol, jakby chciał to zaraz na ulicach 500 000 moherów w każdym wieku. wystarczy że rzuci hasło „lewacy mordują katolickie dzieci”

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…