Próba wprowadzenie kolejnej represji przeciwko swoim krytykom, zaproponowana przez PiS, nie udała się. Czy to nauczy ich racjonalizować swoje plany? Można wątpić.
Projekt ten, proponowany przez PiS i Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry miał być przecież nie porządkowaniem systemu wykroczeń, jak próbowali wmówić rządzący, lecz kolejnym wygodnym narzędziem do pacyfikowania protestów ulicznych. Najkrócej rzecz ujmując, chodziło o to, że obywatel ukarany przez policję mandatem nie miałby prawa odmówić jego przyjęcia nawet wtedy, gdy byłby zdania, że policja nie ma racji. Twórcy projektu argumentowali, że zawsze przecież można byłoby się odwołać do sądu, który obiektywnie i zgodnie z prawem rozpatrzy sprawę, co wobec przebudowywania wymiaru sprawiedliwości na modłę PiS budziło co najmniej wątpliwości.
Projekt jednak zdechnie, jak się zdaje. Przede wszystkim dlatego, że w samej prawicowej rządzącej koalicji nie ma jednomyślności w tej sprawie. Przeciwko projektowi wystąpili politycy gowinowskiego Porozumienia, argumentując, że jest on antyobywatelski.
Na dodatek miażdżącej krytyce poddał projekt Sąd Najwyższy, na czele którego stoi sędzia prof. Małgorzata Manowska, nominantka Zbigniewa Ziobry. SN uznał w swojej opinii, że po pierwsze ma on wątpliwości, co do zgodności projektu z Konstytucją, po drugie obawy budzi obowiązek poddania się postępowaniu mandatowemu, a po trzecie obligatoryjność opłacenia mandatu nawet wtedy, gdy sprawa trafia do sądowego rozstrzygnięcia.
Zatem są wszelkie szanse, że kolejna represja PiS-u nie ujrzy światła dziennego.
Istotne jest też to, że to kolejny przejaw nieposłuszeństwa ze strony koalicyjnej partii Porozumienie. Czy może to oznaczać, że rządząca koalicja już nie istnieje? Miejmy nadzieję.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…