Parę dni minęło, od kiedy uczestnicy Campusu Polska Przyszłości wrócili do swoich domów i z entuzjazmem zalali social media zdjęciami, do których pozowali uśmiechnięci wraz z Donaldem Tuskiem lub Rafałem Trzaskowskim. Nie mam złudzeń co do tego, że duża część tych młodych ludzi, entuzjastycznie fotografująca się z politykami KO i innymi piewcami polskiego neoliberalizmu robi to z pełną świadomością. I w gruncie rzeczy nie ma sensu robić im o to wyrzutów, w końcu każdy bawi się, jak chce i z kim chce.
Bawiła się w końcu również Lewica, na swoim kampusie, który odbywał się w dość podobnym terminie. Jest jednak jedna podstawowa różnica między tymi dwoma wyjazdami i nie chodzi mi o budżet czy nawet poziom merytoryczny paneli. Zastanawiające jest, że kiedy Lewica swój wyjazd sygnuje logo i nazwą swojej koalicji, tak wyjazd promowany wizerunkiem Rafała Trzaskowskiego otrzymuje enigmatycznie „pojemną” i inkluzywną nazwę „Campus Polska Przyszłości”.
Uniwersalny szyld, na który zdecydowali się bohaterowie neoliberalnej polityki, ewidentnie miał przyciągnąć do siebie wszystkich młodych działaczy społecznych, z pierwszymi mniejszymi lub większymi osiągnięciami na koncie.
Liberałowie wyciągnęli rękę po kwiat polskiej młodzieży wiodący prym w młodzieżowych radach miast, wolontariatach, samorządach szkolnych i innych ostojach nastoletnich społeczników na stopie lokalnej czy wojewódzkiej. Takich zainteresowanych i Polską, i przyszłością. Jednocześnie głównie tych, którzy zapewne jeszcze nie do końca są zorientowani ideologicznie, lub ich poglądy są póki co – dość nieśmiałe i nieutwierdzone.
Zaktywizowany, ale może jeszcze nie zawsze kumaty przyszły (czy od niedawna obecny) elektorat trafia zatem na wyjazd, na którym serwowane są im antynaukowe mądrości Leszka Balcerowicza czy wymijające wodolejstwo Donalda Tuska i masy innych piewców polskiego neoliberalizmu. Nie każda osoba, widząc na plakatach promujących całą imprezę wizerunek prezydenta Warszawy spodziewała się, na jakiego typu treści się pisze. Widoczny jest wysiłek Koalicji Obywatelskiej, by ocieplanie wizerunku Platformy nie było zbyt nachalne, ale subtelne i jednocześnie skuteczne. Dobór treści paneli a przede wszystkich osób je prowadzących, wśród których rzecz jasna brak reprezentantów innych frakcji politycznych, dość dobitnie to obrazuje.
Po co więc silenie się na inkluzywność? A no właśnie po to, żeby zasugerować młodym, że to tu znajdą odpowiedzi na najbardziej uniwersalne obawy – obawy o przyszłość – w najbardziej uniwersalnym wydaniu. Wydaniu pozornie obranym z polityki, które jednak będzie tę politykę młodym przemycać w najbardziej skondensowanych i przystępnych formach. Co jednoznacznie świadczy o tym, że innej pozytywnej alternatywny, niż ta wspaniała neoliberalna, nie ma.
Niewątpliwy jednak sukces Campusu Polska 2021 odsłania podstawową niewydolność lewicy, a mianowicie nieumiejętność wyjścia poza pewne, dość hermetyczne środowisko. Lewicowy kampus w Pieckach był wyjazdem czysto szkoleniowym dla obecnych członków Forum Młodych Socjaldemokratów, Czerwonej Młodzieży PPS, Młodych Razem i Wiosny. Czyli jak to zwykle na polskiej lewicy bywa: grupa osób (często tych najbardziej rozpoznawalnych w środowisku, którzy piastują określone stanowiska w strukturach partyjnych) zamyka się w czterech ścianach i bez żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym dysputuje o problemach, które dotyczą absolutnie wszystkich. Nie o problemach przedsiębiorców i klasy wyższej, tak jak robi to PO. Ten paradoks polskich środowisk lewicowych, a więc uświadomienie klasie niższej, średniej oraz młodym ludziom chętnym zmieniać rzeczywistość, że stoją po ich stronie, sprawia, że zagarniani się efektywnie przez stronę liberalną.
Do młodzieżowych partii i organizacji lewicowych dołączają zazwyczaj osoby, które w swoim towarzystwie mają kogoś, kto w nich działa. Do reszty nie jesteśmy w stanie dotrzeć.
Swoistym przełomem w tym aspekcie był Społeczny Rzecznik Praw Obywatelskich – inicjatywa Piotra Ikonowicza.
Zdołał on zebrać wokół siebie dużą część już działających lewicowych aktywistów, ale w dużej mierze również osoby, które o sprawach socjalnych nie mają zielonego pojęcia, ale zachęciła je dbałość o wspólną sprawę i wspólny interes. Przeszkodą nie były dla nikogo negatywne skojarzenia, zakrzywiony w Polsce obraz czerwonego socjalisty, którym Ikonowicz niewątpliwie jest. Zachęca za to brak ścisłej hierarchii i minimalizowanie dystansu między mózgiem całej inicjatywy, którym jest Ikonowicz, a chętnymi nieść pomoc osobami.
Niestety od pojawienia się Społecznego RPO i świeżości, jaką wniósł, Lewica dalej nie wyciągnęła wniosków i nie zdaje się dążyć do bycia bardziej przystępną, uniwersalną, inkluzywną. A dopóki to się stanie, młodych, zaangażowanych ludzi będą kusić pod płaszczykiem tak zwanych uniwersalnych rozwiązań – środowiska neoliberalne.
Autorka jest działaczką Polskiej Partii Socjalistycznej, członkinią zarządu koła PPS-Warszawa Bielany.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
A gdzie na lewicy miejsce dla młodego absolwenta zawodówki technikum który w momencie gdy jego lewicowi koledzy po filozofi, kulturoznawstwie, asp itp. czyli studiach zasponsorowanych z kasy rodziców próbują patrzeć na niego z góry. Gdy on już od dobrych 4 lat działa i potrafi odnaleźć się na rynku pracy i konfrontuje się na co dzień z realnymi problemami a nie maglowanymi przez lewice lgbt, uchodzcy i inne pitu pitu. Zamknieci w wielkomiejskiej bance oderwani od rzeczywistosci i patrzący na innych z góry to wasz obraz w lustrze ktorym jest wiekszosc młodych polaków.
Problemy LGBT to REALNY problem w tym chorym kraju. Zgodze sie, ze na zachodzie to jest rozdmuchane – tam juz maja wszystkie prawa, wiec nie ma sensu do tego przywiazywac uwagi, ale w takich patologiach jak polska czy Wegry trzeba o te prawa dalej walczyc.
A co do twojego pytania – Einstein nawet nie mial matury a popieral socjalizm, wiec nie wiem o co ci chodzi, sama mam juz dosyc tych wielkomiejskich elitystycznych wyksztalciuchow, ale to nie powod by popadac w taki redukcjonizm.