Władimir Putin kilka dni temu jednoznacznie określił, co spowoduje obniżenie napięcia wokół Ukrainy. Jego warunki odrzuca zarówno szef NATO Stoltenberg, jak i prezydent USA Biden. Co dalej z Ukrainą?
Putin we wtorek nakreślił „czerwone linie”, których Zachód nie powinien przekraczać, jeśli nie chce ryzykować konfliktu z Rosją. Jedną z najważniejszych jest rozmieszczenie infrastruktury wojskowej na terytorium Ukrainy. Wyraził tez zastrzeżenia wobec możliwego członkostwa Ukrainy w NATO.
Prezydent Rosji zasugerował, że Zachód powinien zobowiązać się w formie formalnej umowy międzynarodowej, że nie będzie rozszerzał NATO na wschód. Putin zasugerował formę pisemną, powołując się na niedotrzymanie ustnych zobowiązań Zachodu o nierozszerzaniu Paktu Północnoatlantyckiego na Wschód, które składano podczas jednoczenia Niemiec.
Na propozycje rosyjskiego przywódcy Zachód odpowiedział niemal natychmiast, odrzucając je w całości. Najpierw sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział , że Rosja nie ma w tej sprawie nic do gadania, a przyjęcie do NATO Gruzji i Ukrainy jest i będzie decyzją NATO. „Rosja nie ma tutaj prawa głosu i weta”, powiedział Stoltenberg.
Wtórował mu prezydent USA Joe Biden. Na spotkaniu z mediami powiedział: „Nie akceptuję niczyich czerwonych linii”. Deklaracja Bidena jest ważna, ponieważ określa amerykańskie stanowisko przed planowanym niebawem spotkaniem Bidena z Putinem.
Narracja USA w sprawie Ukrainy jest taka, że dane wywiadowcze wskazują planowanie przez Rosję inwazji na Ukrainę w niedługim czasie. Wskazuje się nawet liczebność jednostek, które rzekomo miałyby zaatakować Ukrainę.
Poważni gracze rozmawiają o Ukrainie. Natomiast nikt się nie spodziewa bezpośredniej obecności Ukrainy na rozmowach jej dotyczących.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…