Miesiąc po wyborach parlamentarnych Hiszpania wciąż nie ma rządu. Dotychczasowy premier Hiszpanii Mariano Rajoy odrzucił złożoną przez króla Filipa VI propozycję utworzenia gabinetu.
W wyniku wyborów 20 grudnia ubiegłego roku rządząca prawicowa Partia Ludowa (PP) zdobyła co prawda największą liczbę głosów, lecz utraciła bezwzględną większość w parlamencie. Tym też tłumaczył swoją odmowę Rajoy.
PP, mając w parlamencie 123 posłów na ogólną liczbę 350, nie tylko nie może rządzić samodzielnie, lecz także nie ma szans na stworzenie koalicji. Nawet wówczas gdyby udało się namówić do ewentualnej koalicji rządowej centroprawicową partię Obywatele (Ciudadanos), to i tak koalicji takiej brakowałoby 12 głosów do uzyskania większości. Większość bowiem mandatów uzyskały partie lewicowe. Socjaldemokraci z Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) mają 90 deputowanych, Podemos – 69 i Zjednoczona Lewica (IU), w której dominującą rolę odgrywa Komunistyczna Partia Hiszpanii – dwóch.
Lewica dysponuje zatem większością pozwalająca na utworzenie rządu koalicyjnego. Chęć utworzenia takiego rządu już wyraził lider ruchu Podemos, Pablo Iglesias, deklarując jednocześnie, że mógłby objąć w nim stanowisko wicepremiera. Również szef PSOE Pedro Sánchez oświadczył, że jest otwarty na ideę rządu lewicowego.
Po raz pierwszy od 40 lat żadna z partii nie uzyskała w wyborach absolutnej większości. Do tej pory rządziły na zmianę PP i PSOE. Po raz pierwszy też król musiał podjąć rozmowy z liderami partii politycznych w sprawie utworzenia rządu.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Jeśli tamtejsze partie lewicowe nie będą drugą Syrizą, to niech budują koalicję