Wczoraj przy ul. Inawlidów w Bydgoszczy straż miejska cudem uratowała kobietę, uwięzioną w opuszczonym budynku gospodarczym należącym do PKP. Bezdomna przebywała tam od dwóch dni. Jej wołanie o pomoc usłyszała mieszkanka miasta, przechodząca obok.
47-letnia bezdomna przeżyła tylko dlatego, że miała siłę wołać o pomoc. Okna budynku zabite były płytami pilśniowymi, a drzwi – zamurowane. Nie było w nim żadnego otworu, przez który uwięziona mogłaby się wydostać. Stukanie w okno i krzyk usłyszała przechodząca obok ulicą mieszkanka Bydgoszczy, która natychmiast wezwała straż miejską, ta natomiast – straż pożarną. Uwolniona kobieta była wygłodzona, przemarznięta i przerażona. Nie pamięta, jak znalazła się w opuszczonym budynku. Prawdopodobnie zasnęła w nim, będąc pod wpływem alkoholu. Trafiła na obserwację do miejskiego szpitala. Obecnie przebywa w ośrodku dla bezdomnych kobiet.
Nikt nie potrafi wyjaśnić, jak doszło do zdarzenia i jakim cudem robotnicy, którzy zabezpieczali budynek we wtorek, przed zamurowaniem wejścia nie zauważyli, że w środku znajduje się człowiek. Sprawą zajmuje się bydgoska policja. Spółka PKP nie ma sobie nic do zarzucenia – Maciej Bałtowicz z biura prasowego utrzymuje, że „budynek był na bieżąco monitorowany przez pracownika PKP S.A.”. Z racji tego, że budynek już od dłuższego czasu był wyłączony z użytkowania, stał się popularnym w okolicy schronieniem dla bezdomnych. PKP postanowiły temu zapobiec i podjęły decyzję o dodatkowych zabezpieczeniach w postaci zamurowania drzwi. W ostatni wtorek ekipa zabezpieczająca budynek miała się tym zająć. Robotnicy utrzymują ponoć, że dokładnie sprawdzili, czy nikt nie znajduje się wewnątrz. – Nie stwierdzono żadnych znaków wskazujących na to, że w budynku mógłby ktokolwiek przebywać – powiedział rzecznik.
To kolejny przypadek niewrażliwości na los osób bezdomnych. Ciężko posądzać kogokolwiek o celowe uwięzienie kobiety, jednak wykonawcy powinni odpowiedzieć za swój błąd, który mógł kosztować ją życie. W ostatnich tygodniach zima dała się we znaki, naturalnym więc jest, iż bezdomni w tym okresie szukają ciepłego schronienia. Tragiczny wypadek uwydatnia determinację wielkiej spółki w zwalczaniu obecności bezdomnych na ich terenie, chociaż budynek nikomu już do niczego nie służył, nie został również wyburzony.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Jaka znowu niewrażliwość na los osób bezdomnych?
Jeżeli Pani była upojona do nieprzytomności, schowana w jakiejś dziurze, zagrzebana w śmieci i nie poruszała się, to łatwo było jej nie zauważyć. W budynku panował półmrok bo nie było oświetlenia a okna były zabite już wcześniej. W takich warunkach dziwne byłoby raczej gdyby ją ktokolwiek zauważył.
Zdarzenie to zwykły niefortunny wypadek i nie ośmieszajcie się dorabianiem ideologii.
Tym bardziej że jeżeli już domagacie się ukarania kogoś to zastanówcie się kto ewentualnie zostanie ukarany. Aby Wam ułatwić podpowiem że nie będzie to żaden Prezes ani Członek Zarządu.
100/100