Rosyjsko-litewska wojna gazowa

www.flickr.com/photos/bilfinger/

 Sąd arbitrażowy w Sztokholmie przyznał racje Rosji w sporze z Litwą. To oznacza, że Wilno nie dostanie pieniędzy, ale zmuszona jest zmienić swą politykę energetyczną.

Litwa, podając do sądu arbitrażowego swój pozew przeciwko „Gazpromowi” liczyła na 1,4 mld euro kompensacji. Nie udało. Sprawa ma oczywiście i polityczne tło. Rokas Masulis, minister energetyki poinformował, że sąd nie stwierdził naruszeń po stronie rosyjskiego koncernu. Dodał też, że strona litewska „jest rozczarowana” postanowieniem sądu.

Litewskie ministerstwo energii, składając pozew w 2012 roku,  było zdania, że „Gazprom” naruszył porozumienie między nim a Lietuvos Dujos, miejscowym koncernem zajmującym się importem i dystrybucją gazu. Strona litewska w 2012 r. twierdziła, że „Gazprom” nie ustanowił „sprawiedliwych cen”, w związku z czym należy się Litwie kompensacja w wysokości 5 mld litów czyli ok. 1,4 mld euro. Sąd odrzucił pozew strony litewskiej komentując to następująco: „Arbitraż zwrócił uwagę na fakt, że termin „sprawiedliwa cena jest zbyt abstrakcyjny, by właściwie ocenić możliwą szkodę. Poza tym sędziowie uznali, że żądanie, by dostarczać gaz za niższą cenę, nie ma sensu”.

Wyrok sądu w Sztokholmie wskazuje, iż zamiary państw, importujących gaz z Rosji, by zmusić rosyjskiego dostawcę do opuszczenia cen przy pomocy europejskich sądów arbitrażowych, licząc na pozaekonomiczne argumenty, które sąd weźmie pod uwagę, maja słabe szanse na sukces.

Z drugiej strony, Litwa, czując się nierównoprawną stroną w stosunkach z „Gazpromem” postanowiła zmienić swą politykę energetyczną, mającą na celu uniezależnienie się od Gazpromu i rosyjskich dostaw.

– Litwa osiągnęła już wszystkie cele strategiczne reformy sektora gazowego. Odzyskała kontrolę nad rurociągami, a także pozyskała terminal LNG, który osłabił monopol Gazpromu na tamtejszym rynku – powiedział Masulis