O ponad 50 proc. wzrosła liczba osób, które w ubiegłym roku pracę straciły w trybie zwolnień grupowych. I to mimo opowieści rządu o sukcesach gospodarki.
Z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w 2016 roku pracodawcy zgłosili do zwolnienia 35,1 tys. osób. To 42 proc. więcej niż rok wcześniej. W ramach zwolnień grupowych pracę straciło 22,4 tys. osób. Zestawiając to rok do roku mieliśmy do czynienia ze wzrostem o 54 proc.
Najwięcej pracowników zwolniono grupowo w handlu hurtowym i detalicznym, przetwórstwie przemysłowym oraz w sektorze finansów i ubezpieczeń.
Choć ekonomiści i przedstawiciele rządu twierdzą, że nic złego się nie dzieje, bo w tym samym czasie wskaźnik bezrobocia spadł z ponad 10 proc. w styczniu do nieco ponad 8 proc. w grudniu, to końca dużych zwolnień grupowych w handlu nie widać.
Zwolnienia szykują się na przykład w sieci Alma, która złożyła właśnie wniosek o upadłość likwidacyjną.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
robią miejsce dla banderowców
A jaki związek owych zwolnień grupowych w handlu był z:
– upadłością placówek/sieci?
– zmianami właścicielskimi?
W takich sytuacjach zazwyczaj wszyscy pracownicy dostają wypowiedzenia, a przyjmuje się jedynie niektórych.