– Nie dzwonię z firmy windykacyjnej, mam prywatną sprawę do pana Pawła. Czy nie jest pan przypadkiem jego sąsiadem? – takie pytania słyszą w słuchawce sąsiedzi osób zadłużonych. Bulwersującą sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”.

Windykatorzy sięgają po bezczelne metody fot. pixabay.com

– Dzień dobry, szukam Pawła W. Pomyślałam, że jak mieszkacie po sąsiedzku, to pewnie się panowie znają – tak przebieg rozmowy relacjonuje czytelnik „GW”, który zaznacza również, że dzwoniący nie tylko okłamują, że nie reprezentują firmy windykacyjnej, ale również nie chcą się przedstawić, mówiąc jedynie, że chodzi o „prywatną sprawę”.

Dziennikarze „GW” sprawdzili numer z którego wykonywane są telefony. Okazuje się, że to firma windykacyjna Get Back, do niedawna wchodząca w skład Getin Noble Banku, a w 2016 roku sprzedana konsorcjum funduszy private equity, w której spółką dominującą jest Abris Capital Partners. Od kilku miesięcy firma w celu poprawienia skuteczności operacyjnej zaczęła stosować praktyki dalekie od jakichkolwiek standardów etycznych. Wykorzystywanie więzi sąsiedzkich i zaufania społecznego jest tego koronnym przykładem. – Pracownicy windykacji wydzwaniają do osób postronnych. Prawie wszystkich, którzy na mojej ulicy mieszkają – skarży się czytelniczka „Wyborczej”. – Przecież korespondencja nie znika. Kiedy mi przyślą wezwanie do zapłaty, reguluję wszystko z kosztami. Czy mają prawo mieszać w moje sprawy postronne osoby? – pyta.
Co na to firma Get Back? Jej przedstawiciele tłumaczą, że ich działania są ukierunkowane na „ochronę interesów depozytariuszy”, co daje rzekomo mandat na „podjęcie działań zmierzających do uregulowania przez dłużnika powstałej zaległości”. A więc według spółki do złamania obowiązujących zasad nie doszło. Kinga Fromlewicz z biura prasowego firmy Get Back przyznaje również, że to „jednostkowe przypadki” i sprawa zostanie zbadana przez kierownictwo.
Pojawia się jednak pytanie o naruszenie tajemnicy bankowej. – Nie znam przypadków, aby w środowisku bankowym zespoły windykacyjne naruszały tajemnicę bankową, informując osoby postronne o przeterminowanym zadłużeniu. Trudno mi wyobrazić sobie równie naganną sytuację – przyznaje w rozmowie z „GW” Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.
Warto pamiętać, co o takich praktykach mówi polskie prawo. „Kto, będąc obowiązany do zachowania tajemnicy bankowej, ujawnia lub wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę bankową, niezgodnie z upoważnieniem określonym w ustawie, podlega grzywnie do 1 000 000 złotych i karze pozbawienia wolności do lat 3” – czytamy w ustawie Prawo bankowe (art. 171, ust. 5).

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…