Po porażce drugiego już ultimatum rządu hiszpańskiego wobec autonomicznych władz Katalonii, wszystko wskazuje, że w sobotę ten region zostanie pozbawiony swych praw autonomicznych. Katalońska radykalna, separatystyczna lewica (CUP) wezwała do demonstracji. Na ulice katalońskich miast wychodzą dziesiątki tysięcy ludzi.
Carles Puigdemont, szef autonomicznego rządu katalońskiego, nie odpowiedział dziś rano na ultymatywne pytanie Madrytu, czy region w końcu zadeklarował niepodległość , czy nie. Nie zaakceptował też „przywrócenia porządku konstytucyjnego”. Zamiast tego, przesłał premierowi Rajoyowi list, w którym ostrzegł, że „jeśli rząd będzie upierał się przy odmowie dialogu i kontynuował represje, parlament kataloński przystąpi do głosowania nad formalną proklamacją niepodległości.”
W tej sytuacji Madryt zwołał na sobotę nadzwyczajne posiedzenie rządu, które ma uruchomić art. 155 hiszpańskiej konstytucji, pozwalający pozbawić region autonomii, jeśli ten podejmuje działania niekonstytucyjne. Będzie to musiał zatwierdzić Senat, co zajmie kilka dni.
Podjęcie dialogu między stronami tego konfliktu wydaje się dziś niemożliwe. Europejski duet francusko-niemiecki z całą mocą poparł dziś projekty hiszpańskiego rządu. Wszystkie instytucje Unii podzielają ich stanowisko. To sprawia, że sytuacja nie ma już żadnego bezkonfliktowego wyjścia.
Ostatnie, jakie proponowano rządowi katalońskiemu – zarządzenie przedterminowych wyborów regionalnych i rozpoczęcie kwestii niepodległości niejako od nowa – zostało dziś jednoznacznie odrzucone.
W Barcelonie i innych miejscowościach Katalonii rozpoczęły się manifestacje, które według separatystów mają trwać aż do ogłoszenia niepodległości.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…