Jordi Turull powiedział BBC, że „katalońskie władze nie zastosują się do rozkazów hiszpańskiego rządu, jeśli Madryt będzie przejmować kontrolę nad regionem”. W sobotę Hiszpania wydała decyzję o tym, że zamierza wprowadzić władzę centralną, a katalońskich włodarzy w ogóle pozbawi kompetencji.

twitter.com

W czwartek rano odbędzie się posiedzenie katalońskiego parlamentu regionalnego, na którym sformułowana zostanie odpowiedź na decyzję Madrytu. Wiadomo już, że jeżeli Hiszpania nadal będzie parła na całkowite ubezwłasnowolnienie regionu, Carles Puidgemont zarządzi głosowanie dotyczące ogłoszenia niepodległości. Katalonia jest zdeterminowana do granic, zwłaszcza, że lojalność wobec władz regionalnych zadeklarowało sporo pracowników budżetówki.

Rzecznik rządu powiedział radiu BBC, że katalońscy urzędnicy samorządowi będą słuchać decyzji władz katalońskich, a nie hiszpańskich, te bowiem są w prawie. Samorządy kilkuset gmin już oświadczyły, że chcą formalnie wyjść spod władzy Hiszpanii i również domagają się w tej sprawie osobnego głosowania. Duża część nauczycieli i strażaków zrzeszona w związkach zawodowych zapowiedziała, że nie będzie respektować władz centralnych, lecz „walczyć o przetrwanie” wraz z regionem. I chociaż Madryt zapowiada, że „pozwalnia wszystkich urzędników wysokiego szczebla” w Katalonii, nie na wiele się to zda, jeśli urzędnicy niższego szczebla zdecydują się na nieposłuszeństwo obywatelskie. Namawia ich do tego gorąco lewicowa Kandydatura Jedności Ludowej (CUP), będąca głównym sojusznikiem katalońskiego mniejszościowego rządu w katalońskim parlamencie.

Władze Hiszpanii na razie zapowiedziały, że nie planują aresztowań, choć w Katalonii stacjonuje 5 tys. policjantów oraz dodatkowe 4 wysłane tam na czas referendum. Katalonia ma swoje własne paramilitarne siły – Mossos d’Esquadra, liczące 17 tys. członków.

Jurdi Turull stanowczo wykluczył możliwość przeprowadzenia przedterminowych wyborów. Sondaże wskazują, że nie udałoby się jeszcze stworzyć rządu większościowego z partii proniepodległościowych. Tymczasem z Katalonii wzięli przykład nie tylko Włosi z północy, ale również Korsyka i Flandria myślą o swoich referendach.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. No to pozostaje czekać na katalońską ETA.
    I bezpieczniej niż w Madrycie będzie w Bejrucie.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…