Hanna Gronkiewicz-Waltz uniknie odpowiedzialności za niestawienie się przed komisją weryfikacyjną badającą przekręty reprywatyzacyjne w stolicy. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił postanowienie mówiące o karze grzywny.
To jednak nie koniec. Szef komisji weryfikacyjnej Patryk Jaki obwieścił już zamiar złożenia odwołania się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Przypomnijmy, że Hanna Gronkiewicz-Waltz ignorowała spotkania komisji jako strona postępowań, utrzymując przez kilka miesięcy, że komisja jest niekonstytucyjna. Złożyła również wniosek do NSA o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego, akcentując, że w Polsce są obecnie dwa organy do spraw reprywatyzacyjnych – komisja oraz prezydent miasta – i w związku z tym nie ma możliwości, by prezydent był stroną w komisji. Naczelny Sąd Administracyjny wydał jednak wyrok niekorzystny dla niej, uznając, że kompetencje obu organów są w istocie zbliżone, chociaż nie są tożsame.W komunikacie zawierającym uzasadnienie podano, że warunkiem zaistnienia sporu kompetencyjnego jest zarówno materialnoprawna, jak też procesowa tożsamość sprawy. Po weryfikacji wniosków NSA stwierdził, że „wskazywana w nich sytuacja dotyczy dwóch różnych postępowań prowadzonych w ramach odrębnych kompetencji przypisanych przez ustawodawcę dwóm różnym organom, a zatem nie odnosi się do tej samej sprawy w znaczeniu procesowym” – czytamy w oświadczeniu. „Stąd też nie ma podstaw do kwalifikowania takiej sytuacji jako sporu kompetencyjnego w rozumieniu art. 4 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnym” – ogłosił NSA.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
ogólna żenada
Wywinie się!? Jaka szkoda! Jaki-taki – największy autorytet prawny Pomrocznej tyle się starał, a tu taka kaszana.
Może Pan Redaktor by chociaż sprawdził i ustalił, że w Polsce jest Naczelny Sad Administracyjny a nie Najwyższy.
Polakom zainscenizowano igrzyska ściemy powszechnej. Najpierw, konsekwentnie rozdawano narodowy majątek wypracowany przez wszystkich, Przy okazji odebrano ze 20% dorobku tym co mieli, dane przekazane podczas spotkania ku upamiętnienia zasług „Siły Spokoju”, w tej zapoczątkowanej przemianie przez jednego z owych doradców. Następnie prezydent lewicy zawetował ustawę o uwłaszczeniu Polaków, co kilka lat później były już premier z tego okresu jawnie potwierdził w Audytorium Maximum UW, jako ustępstwo wobec interesów zza wielkiej wody. Następnie zwracano co się dało swoim. I wreszcie wzięli nie ci, co powinni. Spoko. Rozejdzie się po sądach i trybunałach międzynarodowych, które dokładnie wskazują, że za wszystko w Polsce odpowiada rząd, który sprawuje władzę w okresie wydawania werdyktu. Nigdy nie ten, który stratę spowodował. I na tym poprzestańmy. Miłych złudzeń i dobrej zabawy na koszt tych, którzy dożyją do momentu ostatniego werdyktu międzynarodowego sądu.
Może jednak oddać ziemię po pegeerach jako rekompensatę za reformę rolną?