„Musimy pozabijać te psy!” – krzyczy dziarsko mały chłopiec przed klęczącymi przed nim innymi małymi chłopcami. Wymachuje swoim „karabinem”, tupie, zaraz zacznie się egzekucja. W mijającym tygodniu polskie media, jeśli pisały o tym libijskim wideo, to zawsze z błędem, bo nasi dziennikarze byli pewni, że te dzieci „bawią się w Państwo Islamskie”. Wideo bawiących się dzieci dotarło do innych mediów dzięki saudyjskiemu kanałowi telewizyjnemu Al-Arabija, więc nie mogli wszystkiego zrozumieć.
Nie, te dzieci nie bawiły się w egzekucję wykonywaną przez Państwo Islamskie (PI), tylko w egzekucję wykonywaną na „bojownikach PI”. Nie imitowały tego, co każdy polski dziennikarz zna z różnych wideo w naszej części świata, tylko wideo krążące w Libii, w jej wschodniej części, Cyrenajce. Mocnym człowiekiem tego regionu jest „marszałek” Chalifa Haftar, Amerykano-Libijczyk, który rządzi siłami zbrojnymi jednego z libijskich rządów. Dzieci odtwarzały egzekucję wykonywaną przez słynnego tam watażkę, podwładnego Haftara, Mahmuda al-Werfallego, który regularnie filmuje podobne sceny, przedstawiające zabijanie dżihadystów, ale nie tylko.
Ciekawe, czy gdyby polscy dziennikarze to wiedzieli, pisaliby o sprawie z takim przerażeniem. W końcu, gdyby jakiś Polak chciał się dowiedzieć, co to jest przemoc i zajrzał do naszej Wikipedii, dowiedziałby się z miejsca, że to „wywieranie wpływu na proces myślowy”, poważnie. Inaczej mówiąc przemoc może mieć przede wszystkim walory edukacyjne (niewinne klapsy?), a edukacja to przecież dobra rzecz. Można pomyśleć, że gdyby nasi dziennikarze wiedzieli, co faktycznie imitują te dzieci, przemilczeliby sprawę.
Dziecinna zabawa w wojnę jest rodzajem tak starej imitacji, że przemoc bywa odbierana jako „infantylny” sposób załatwiania problemów. Znamy to wszyscy jak zły szeląg. Istnieje np. pewne zbiorowe przeczucie, że stosowanie przemocy nie jest dobrą rzeczą. Towarzyszy mu przekonanie, że przemoc można stosować jedynie dla obrony (chyba, że chodzi o przemoc wobec dzieci), więc zanim się ją zastosuje, należy wykazać, że ten, kogo chcemy pobić czy zabić, „pierwszy zaczął”. W świecie dorosłych i polityki to się wyraża całą paletą pretekstów, nawet zupełnie byle jakich, wiadomo, ale chodzi o użycie „dziecinnego” rozumowania, by ominąć powierzchowne potępienie przemocy.
Często jednak użycie przemocy ma swoje, specyficzne „dorosłe” usprawiedliwienia, by różnić się od dzieci. Np. „Bóg z nami” (czy Dobro, Prawda i Piękno) wystarcza zazwyczaj, by słusznie walić po pysku bądź zabijać. Należy to po prostu robić z przekonaniem, a nie ot tak.
Jaki był łańcuch przyczyn, który doprowadził do tego, że libijskie dzieci bawią się w dorosłych w ten sposób? Ano NATO postanowiło rozbić w pył państwo libijskie. Podkładkę stanowiła rezolucja RB ONZ, która pozwalała NATO na stworzenie strefy „no-fly”, tj. niedopuszczenie, by libijskie samoloty latały, co Sojusz (dla zabawy?) zrozumiał jako zezwolenie na masowe bombardowania miast i obalenie rządu przez miejscowych dżihadystów, prowadzonych za rączkę przez wielkie mocarstwa. NATO wywarło wielki wpływ na proces myślowy Libijczyków, a potem ich dzieci.
„Dzieci zaczynają od kochania swoich rodziców. Kiedy rosną, osądzają ich i czasem wybaczają” – mówił Oscar Wilde. Miejmy nadzieję.
Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski
Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…
Za ”specyficzne „dorosłe” usprawiedliwienia” użycia przemocy może też robić ”walka klasowa”, przerobiliśmy to na własnej skórze w postaci sowieckich kolb uczących nas ”myśleć dialektycznie, bez alienacji”.
ale to chyba dobrze ze bawily sie w zabijanie dzihadystow…
przeciez nie popieracie fundamentalizmu religijnego ani zadnej religii… chyba ze…nie…?
ale to chyba dobrze ze bawily sie w zabijanie dzihadystow…
przeciez nie popieracie fundamentalizmu religijnego ani zadnej religii… chyba ze…nie…?