15 maja w polskim parlamencie miały miejsce dwie konferencje prasowe: jedna ważna, a druga bez znaczenia. Ministra rodziny razem z ministrą finansów ogłosiły kompleksowy, przełomowy program, który pozwoli zaspokoić potrzeby niepełnosprawnych. Danina solidarnościowa zostanie jednak zebrana dopiero w 2020 roku. Prócz obiecanego nowego podatku, którego nakładania absolutnie sobie nie życzyli, niepełnosprawni dostaną również od rządu obiecane pakiety pieluchomajtek, których dla odmiany… absolutnie sobie nie życzyli.
Oraz garść obietnic, które jakiś urzędnik, co umie odpowiednie dać rzeczy słowo i dostaje za to zapewne więcej niż postulowane przez rodziców i opiekunów 500 zł, opakował w zgrabne sformułowanie „Program Dostępność Plus”.
Dostępność Plus ma polegać na tym, że w bliżej nieokreślonej przyszłości będzie pięknie. Biura będą przystosowane dla niepełnosprawnych na wózkach, a praca dla nich będzie leżeć na ulicy. W dodatku powstanie tak zwana Rada Dostępności, która opracuje Standardy Dostępności i zatrudni Asystentów od dostępności, czyli powoła się do życia nowy organ państwowy, w którym będzie można zatrudniać kolejnych swojaków i im płacić (jak mniemam, również nieco więcej niż postulowane 500 zł).
Minister wyglądała na autentycznie dumną. „Przedstawiliśmy bardzo szeroką ofertę. Nasze propozycje wybiegają daleko poza postulaty osób protestujących w Sejmie”.
A teraz przejdźmy do drugiej konferencji. Tej ważnej.
Zorganizowali ją eksperci. Tacy, którzy doświadczeniem biją na głowę rządowych konsultantów. Co powiedzieli?
„Budowę systemu wsparcia niepełnosprawnych zaczynamy od tyłu. Znowu się nachapią fundacje i stowarzyszenia, a do niepełnosprawnych te środki nie trafią”; „W każdym kraju unijnym system zaczyna się budować od świadczeń dla takiej osoby. Takich świadczeń, za które ta osoba zabezpieczy sobie życie.
Później takiej osobie dawane jest mieszkanie, następnie samochód, wlewane jest tylko paliwo, później taka osoba dostaje asystenta, z którym idzie, gdzie chce, i są spełniane jej marzenia, pasje, idzie do szkoły i jest wypuszczona na rynek pracy”; „Jak można być tak bezczelnym? [o propozycjach rządu] To po prostu fałsz i obłuda”.
Jeżeli wydaje wam się, że rodzice niepełnosprawnych to banda roszczeniowych krzykaczy, którzy odrzucają podawane im regularnie ręce; jeżeli nie podoba wam się ekspresja liderki protestu i nadal nie możecie jej wybaczyć wyjazdu do Chorwacji; jeżeli uważacie, że teraz „dostali już swoje” i powinni wyjść z Sejmu, posłuchajcie głosu przywołanych przez mnie ekspertów. Nagranie z przebiegu zorganizowanej przez nich konferencji łatwo znajdziecie w sieci. Nie ma w tej chwili w Polsce ludzi bardziej w temacie niepełnosprawności kompetentnych. Ci eksperci to Kuba i Adrian. Po prostu ich posłuchajcie. Posłuchajcie, jeżeli, tak jak ja, wierzycie w moc autorytetów – ale tylko tych prawdziwych.
Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski
Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…
„Później takiej osobie dawane jest mieszkanie, następnie samochód, wlewane jest tylko paliwo, później taka osoba dostaje asystenta, z którym idzie, gdzie chce, i są spełniane jej marzenia, pasje, idzie do szkoły i jest wypuszczona na rynek pracy”
i mowa o niepelnosprawnych w stopniu srednim i ciężkim? niech ci eksperci wracaja na ziemie, zamiast bredzic o bezplatnym samochodzie dla ciężko uposledzonych, bo to ciężki żart
Ongi pan Zagłoba królowi szwedzkiemu Niderlandy darował.