2 miesiące temu około 60 organizacji ekologicznych napisało do Ministerstwa Środowiska list otwarty sprzeciwiający się pomysłowi liberalizacji przepisów dotyczących wycinki przydrożnych drzew.
Taki postulat wysunęli parlamentarzyści partii rządzącej: Marcin Horała z Gdyni oraz duet z Warmii i Mazur: Adam Ołdakowski i Jerzy Gosiewski. Dowodzili, że przydrożne drzewa przy drogach oraz alejach stanowią niebezpieczeństwo dla kierowców pojazdów, a także blokują powstawanie nowych dróg przy inwestycjach oraz remonty dotychczasowych. Zwrócili się do resortu infrastruktury, ale ten przekierował ich do ministerstwa Henryka Kowalczyka.
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w ministerstwie środowiska (ta sama, która zleciła zaopiniowanie pomysłu PZŁ dotyczącego polowań z użyciem łuku) odpowiedziała właśnie ekologom, że resort po zapoznaniu się z wadami i zaletami poselskich propozycji uznał, że nie ma potrzeby, by zezwalać na ogołacanie poboczy.
Rząd wycofuje się z lex Szyszko 2, które miało ułatwić wycinkę przydrożnych drzew. Wspólna reakcja organizacji społ. okazała się skuteczna. Pod listem protestacyjnym podpisało się 66 organizacji i to dzięki determinacji Piotra Tyszko-Chmielowca! #todziała https://t.co/N22rXSutmG
— WWF_Polska (@WWF_Polska) 24 października 2018
„Mając na uwadze istniejący stan prawny, nie widzę konieczności wprowadzania odrębnych regulacji w zakresie usuwania drzew przydrożnych w związku z modernizacją czy przebudową dróg” – napisała Golińska w swoim piśmie. Zwróciła też uwagę, że przydrożne drzewa dają cień rowerzystom, a także pomagają oczyszczać powietrze z metali ciężkich. „Piła 2” nie nadejdzie. Wygląda na to, że protest ekologów skutecznie zablokował poselską inicjatywę, w wyniku której pod topór, według szacunkowych wyliczeń, poszłoby około 7 milionów drzew.
„Sprawne prowadzenie inwestycji i remontów dróg poprawiających ich funkcjonalność i bezpieczeństwo ruchu jest możliwe przy zachowaniu większości drzew przydrożnych. Usuwane drzewa mogą być skutecznie (choć dopiero w skali dziesiątek lat) kompensowane systematycznymi nasadzeniami w miejscach oddalonych od jezdni, w części pasa drogowego położonej poza rowami. Rosnące drzewa powinny być właściwie nadzorowane i pielęgnowane, żeby zapobiec ich upadkowi na drogę. Gospodarowanie drzewami przydrożnymi na rzecz bezpieczeństwa ruchu może być bardziej efektywne poprzez wypracowanie standardów zarządzania nimi. W tej sprawie już od lat prowadzony jest dialog przedstawicieli służb drogowych, dendrologów i przyrodników. Pracujmy dalej nad tym, żeby Polskie drogi stały się bezpieczniejszymi i jednocześnie przynosiły Polakom rozliczne korzyści, tak ważne w epoce ekstremów pogodowych” – dowodzili ekologowie w swoim liście z końca lipca. Ministerstwo przyznało im rację.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Ale z treści artykułu nie wynika, żeby Ministerstwo Środowiska podjęło decyzje z których następnie się wycofało. Mowa jest o „postulacie“ dwóch posłów skierowanym do ministerstwa, „liście protestacyjnym“ 66. organizacji i „pracy“ nad tą inicjatywą ministerstwa, po której zajęło stanowisko informując o nim ekologów.
Co to jest?
Bezmyślność, manipulacja czy po prostu tak dziś powszechny brak szacunku dla czytelnika.
A temat nie jest nowy. Powrócił i możemy się spodziewać, że jeszcze nie raz powróci.
Lepiej niech kierowcy się zabijają. W Polsce będą starym zwyczajem drogi konne – a te powinny być ocienione.
Obłowią się znów ekolodzy których trzeba będzie smarować – jak miało to miejsce podczas niejednej inwestycji w latach minionych.
(Podczas protestów przy budowie montowni Opla złapano paru na podrzucaniu chronionych płazów na teren budowy)
Bardzo mądre zdanie ekologistów: jeszcze nikt nigdy nie widział, by jakiekolwiek drzewo najechało na samochód.
A co wycięli, to ich. Znów swoi się obłowili.