Israel Katz, nowo powołany szef izraelskiej dyplomacji, skomentował w niedzielę napięcie pomiędzy Warszawą a Jerozolimą na antenie telewizji informacyjnej I24 News. Wielokrotnie powtarzał, że „było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami”, a na koniec zacytował słowa jednego z byłych premierów: „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. W efekcie do Izraela na szczyt Grupy Wyszehradzkiej może nie polecieć żadnej reprezentant polskiej dyplomacji.
Wypowiedź szefa izraelskiego MSZ jest szeroko komentowana przez polskich polityków. Mateusz Morawiecki zdecydował, że definitywnie odwołuje przyjazd na szczyt Grupy Wyszehradzkiej i Izraela. Zastępca szefa polskiego MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk oświadczył, że ta decyzja to „jednoznaczny sygnał dla innych państw i opinii międzynarodowej, że prawda historyczna jest dla Polski sprawą fundamentalną, a obrona dobrego imienia Polski jest i będzie zawsze zdecydowana”.
Po wypowiedzi Benjamina Netanjahu na temat kolaboracji Polaków z nazistami uznano, że wprawdzie Morawiecki nie pojawi się na szczycie V4, ale wyśle tam Jacka Czaputowicza. Jednak wczorajszy wywiad Katza sprawił, że kryzys dyplomatyczny się pogłębił, a Warszawa wyraża wątpliwości, czy w ogóle wysłać na szczyt przedstawicieli. Potwierdził to Michał Dworczyk na Twiterze: „Mieliśmy do czynienia z haniebną wypowiedzią nowego ministra spraw zagranicznych Izraela. W świetle tej wypowiedzi jakikolwiek udział przedstawicieli państwa polskiego w szczycie V4 w Izraelu staje pod bardzo dużym znakiem zapytania”.
#IsraElections2019 | 'No one will tell us how to express ourselves, or how to remember our fallen,’ Acting FM @Israel_katz tells @NuritBen and @BismuthBoaz following Poland-Israel Holocaust row: pic.twitter.com/8XsQnIEvxL
— i24NEWS English (@i24NEWS_EN) 17 lutego 2019
W listopadzie ubiegłego roku Agencja Praw Podstawowych Unii Europejskiej opublikowała raport, z którego wynika, że fala antysemickich incydentów wzrosła w Europie. W 2018 r. we Francji liczba antysemickich ataków wzrosła o 74 proc (541 przypadków agresji). Z kolei w Niemczech w 2017 roku odnotowano najwyższą od lat liczbę przestępstw przeciwko Żydom – było ich ponad 1600. Wśród obywateli Polski 15 procent miało wykazywać nieprzychylny stosunek do Żydów. Maleje natomiast liczba ataków, w 2015 odnotowano ich 167. Po objęciu władzy przez PiS oficjalnych zgłoszeń było mniej – w 2016 – 101, a w 2017 – 73. Naczelny rabin Polski Michael Schudrich potwierdza, że fala antysemityzmu faktycznie zalewa polski internet – i państwo nie radzi sobie ze ściganiem nienawistnych wypowiedzi. W Polsce według danych diaspory żydowskiej mieszka jednak zaledwie 8 tysięcy osób wyznania mojżeszowego. Dla porównania – w Niemczech – 220 tysięcy, a we Francji ponad 600 tysięcy. Problem z antysemicką przemocą jest więc nad Wisłą realny.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Czy może mnie ktoś „mądrzejszy” wytłumaczyc, dlaczego „szczytowanie” grupy V4 miało się odbyc w Izraelu? Czyzby Izrael kandydowal do UE?
Dobra, dobra…. Najwidoczniej nasi się już zadeklarowali, że zapłacą zgodnie z 447.
Teraz nawet pozwolono nam udawać. Udawać, że się stawiamy.
Czego by nie mówić – Żydzi sami solidnie zapracowali na własną ,,markę”. Wykorzystywanie straszaka ,,antysemityzmu” przeciw wszystkim, którzy nie zgadzają się z bandycką wobec arabskich mieszkańców polityką Izraela, z jego agresja przeciw Palestynie, Egiptowi, Syrii… Można tak wymieniać do rana.
Antysemitą nie jest ten, kto jest antysemitą. a ten, kogo Żydzi uznają za antysemitę. A w świetle hamerykanckiej ustawy 447 akurat Polska idealnie pasuje do kraju antysemickiego.