Autor pierwszego gola dla reprezentacji Polski w meczu z Izraelem pokazał, że wysoko należy go oceniać nie tylko na poziomie piłkarskim. Piątek, zapewne nie chcąc eskalować napięcia towarzyszącego wydarzeniu, zrezygnował z wykonania gestu, który prezentuje po każdym trafieniu. Tymczasem patologia zwana „prawicowym internetem” wyje z oburzenia, sugerując, że zawodnik dostał odgórny, cenzorski zakaz wykonania cieszynki.
Krzysztof Piątek, czołowy napastnik reprezentacji Polski (4 gole w siedmiu meczach), grający na co dzień we włoskiej lidze Serie A (22 gole w 37 meczach ostatniego sezonu) wykazał się odpowiedzialnością i rozsądkiem. Kiedy kopnięta przez niego piłka trafiła do bramki przeciwnika, polski piłkarz cieszył się w sposób stonowany, rezygnując z gestu „strzelania z pistoletów”, jaki prezentował dłońmi po każdym golu od sierpnia 2018 roku.
Jaki był tego powód? Wykonanie gestu imitującego strzelanie z broni palnej w stolicy kraju, który pod okupacją hitlerowską był areną metodycznej zagłady Żydów, podczas meczu z reprezentacją Izraela mogłoby zostać odebrane jako wysoce niestosowne. Taki gest zostałby przypuszczalnie politycznie „uzbrojony” przez prawicowe szczujnie, zarówno te z Polski, jak z Izraela. Piątek pokazał więc klasę jako człowiek i świadomy obywatel.
Poniedziałkowemu spotkaniu z Izraelem, rozegranym na Stadionie Narodowym w Warszawie towarzyszyło sporo emocji, niekoniecznie sportowych. Powodem były oczywiście antysemickie wypowiedzi członków polskiego rządu i skandaliczne wydarzenia jakie miały miejsce w naszym kraju w ciągu ostatnich lat. Palenie kukły przedstawiającej pejsatą postać miało miejsce na wrocławskim rynku w listopadzie 2015 roku i w podkarpackim Pruchniku w kwietniu bieżącego roku. Nienawistne ekscesy wymierzone w wyznawców religii mojżeszowej zanotowano również podczas obchodów rocznicy wyzwolenia Auschwitz. w styczniu 2019.– Czas walczyć z żydostwem i uwolnić od niego Polskę! – krzyczeli uczestnicy spędu pod bramą obozu. Nie bez echa pozostały również słowa premiera Mateusza Morawieckiego, który w lutym 2018 roku na międzynarodowej konferencji w Monachium rozprawiał z dziennikarzami o „żydowskich sprawcach Holocaustu”.
W ostatnich dniach nastroje antysemickie były podsycane przez prawicowych psychopublicystów. Wojciech Sumliński, który aktualnie zbiera fundusze na film, w którym chce ukazać negacjonistyczną wersje wydarzeń w Jedwabnem, tym razem uznał za „skandaliczną prowokację” zachowanie piłkarzy reprezentacji Izraela, który zrobili sobie zdjęcie na tle Pomnika Bohaterów Getta i opatrzyli je w social mediach podpisałem „Warsaw Uprising Monument” (w Izraelu na Powstanie w Gettcie mówi się „Powstanie Warszawskie”). – Żydowska nowomowa trwa w najlepsze! Brak w niej zahamowań nawet przy okazji piłkarskiej rywalizacji – grzmiał prawicowy patostreamer.
The Israeli National Team at the Memorial of the Warsaw Uprising. pic.twitter.com/RlIm6e1Tr8
— ISRAEL FA (@ISRAELFA) June 9, 2019
Do poziomu Piątka nie dorastają działacze ekstremistycznej polskiej prawicy. „Brak cieszynki Piątka przejdzie do historii absurdów. Za 50 lat będą o tym mówić na jednej lekcji z kroniką filmową o amerykańskiej imperialnej stronce” – napisał na Twitterze rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej Marcin Białasek.
A także niektórzy kibice sympatyzujący z prawicą.
– Polscy kibice piłki nożnej nie mogą się pogodzić, że ich idol nie „postrzelał” w meczu z Izraelem. „No nie wierzę. Nie pokazali cieszynki @pjona9official. To jest kurwa żalosne” – pisze użytkownik Twittera o ksywie „Maciek”.
– Ale czyja to wina, że Izrael we wszystkim widzi antysemityzm aż człowiek boi się pierdnąć, bo to jednak gaz. Chętnie dowiem się dlaczego nie było cieszynki Piątka – napisał użytkownik konta „Tom”.
Pojawiły się również pozytywne komentarze.
– Piątek to mądry chłop. Nie pokazał cieszynki, która wywołałaby zawirowania, znając sytuację na linii Polska Izrael – zauważyła Gabriela Krasek.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Jakże niewiele trzeba, by zawirowały stosunki międzynarodowe.
Bo niekiedy nawet bardzo dużo nie wystarcza…