Jak walczyć ze spekulacją nieruchomościami, która w polskich metropoliach dawno przybrała niepokojące rozmiary? Jak zawalczyć z deficytem mieszkaniowym? Podczas konferencji zorganizowanej przez Ministerstwo Rozwoju padły cokolwiek zaskakujące w polskich realiach propozycje.
Najpierw wiceminister rozwoju Marek Niedużak przedstawił raport o stanie mieszkalnictwa w Polsce i przyznał, że chociaż w ubiegłym roku powstało w całym kraju 200 tys. nowych mieszkań, to deficyt mieszkaniowy nie przestał być problemem: rząd szacuje go na 640 tys. brakujących lokali.
Potem zwrócono uwagę problem nieprzerwanego wzrostu cen mieszkań w dużych miastach i na jedną z jego głównych przyczyn: wykupywanie mieszkań przez osoby, które zamierzają następnie zarabiać na ich wynajmowaniu lub traktować je jako lokatę kapitału.
– W PIT-ach za 2018 r. 776 tys. osób w Polsce wykazało przychody z najmu mieszkań. Liczba wynajmujących mieszkania stabilnie rośnie o ok. 7 proc. rocznie. Część z nich ma więcej niż jedno mieszkanie. Ostrożnie licząc, osoby fizyczne dysponują milionem mieszkań na wynajem – powiedziała na konferencji Hanna Milewska-Wilk, członkini zespołu eksperckiego think-tanku Laboratorium Rynku Najmu. Podkreśliła, że jeśli ten ostrożny szacunek byłby zgodny z rzeczywistością, to oznaczałoby to, że osoby fizyczne zarabiające na wynajmie mają już większy zasób mieszkaniowy niż samorządy. Ich zasób komunalny to ok. 800 tys. lokali mieszkalnych. Badaczka oceniła, że takie transakcje spekulacyjne dotyczą około 1/3 wszystkich mieszkań oddawanych przez deweloperów do użytku, w Warszawie nawet połowy.
Katarzyna Kuniewicz, również ekspertka Laboratorium Rynku Najmu, wskazała, że mieszkania zakupione, by zarabiały, często wcale nie są udostępniane potencjalnym najemcom. Już samo posiadanie mieszkania stanowi lokatę kapitału, lokal może stać pusty. Tak może być nawet w przypadku kilkudziesięciu tysięcy mieszkań w dużych miastach – mówił z kolei Przemysław Chimczak z tego samego zespołu badawczego.
Mieszkania, w których nikt nie zamieszka, w oczywisty sposób nie zmniejszają deficytu mieszkaniowego. Mogłoby tu działać państwo – mówili eksperci Laboratorium. To ono ma możliwości budowania tanich mieszkań na wynajem i wprowadzania regulacji korzystnych dla najemców. To w tym kontekście Adam Czerniak, ekonomista z SGH, zaprezentował odważny pomysł: niech własność drugiego mieszkania, które nie jest stałym miejscem pobytu, zostanie opodatkowana.
Taki krok zniechęciłby przynajmniej niektórych spekulantów nieruchomościami do utrzymywania lokali pustych jako „czysta” lokata. Tym bardziej, że ekspert zasugerował również zmniejszenie opodatkowania najmu dla osób o dochodach średnich i niskich. Wszystko po to, by mieszkania służyły temu, co sugeruje ich nazwa – były zamieszkiwane.
Ministerstwo Rozwoju przedstawi swoje propozycje dotyczące kryzysu mieszkaniowego w najbliższych tygodniach.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
tak oto niewidzialna ręka kapitalistycznego wolnego rynku zapewnia każdemu dach nad głową… swoje trzy grosze wtrąca tu też przyznane Januszom święte prawo własności prywatnej do lokali, które kiedyś wybudowano społecznie za wspólne pieniądze
A nie prościej zastosować niemieckie przepisy dotyczące całej tej sfery, które obowiązywały w latach 46-90 i doprowadziły do powstania NADWYŻKI LOKALOWEJ W ILOŚCI CIRCA 4 MILIONÓW MIESZKAŃ? Niemieckie ustawodawstwo oprócz uniemożliwienia zachowań spekulacyjnych na rynku gruntów uzbrojonych, likwidowało w niemal 100% spekulację gotowymi lokalami.
Zamiast tworzyć kolejnego ,,potworka” pod dyktando deweloperskich lobbystów po prostu… przetłumaczyć i przepisać???
Odniesienia do RFN nie mają żadnego sensu w polskich realiach, bo:
– po pierwsze, własność zamieszkiwanych lokali w Niemczech (ale również m.in. w Austrii i Szwajcarii, a więc w całym kręgu niemieckojęzycznym) nigdy nie była wysoka (rada nadzorcza korporacji to raptem kilka osób + ich rodziny do spisania na straty, a miliony uwłaszczonych januszy to potężna siła mogąca decydować o wyniku wyborów);
– po drugie, po wojnie RFN została zalana grubymi milionami (tylko z Ziem Odzyskanych ok. 3,5 mln, a gdzie jeszcze od Estonii po Bałkany?!) BEZDOMNYCH Niemców ze Wschodu.
Z połączenia powyższych czynników musiała narodzić się polityka nadwyżek lokalowych. W Polsce to nie przejdzie, bo zwiększenie podaży przez państwo i samorządy oznacza uderzenie po kieszeniach milionów januszy uwłaszczonych w latach ’90. Żadna partia nie ma odwagi wprowadzić katastru z obawy przed porażką w wyborach, a co dopiero żeby kopiować niemieckie rozwiązania.
Czy widzisz że… piszesz bzdury?
Nie masz nawet śladowego pojęcia JAKIE SĄ ZAPISY USTAW OKOŁO BUDOWLANYCH W RFN!
Nie chcę się nadmiernie wymądrzać, bo pamiętam problem jedynie fragmentarycznie.
jednak.
Państwo zapewniało dostęp do gruntów przeznaczonych pod budownictwo mieszkaniowe po cenach państwowych. Niezależnie od tego czy miała to być zabudowa wielorodzinna czy wolnostojące domki. Obszary mogły dotyczyć wielu budynków (firmy budujące na sprzedaż/wynajem) lub pojedynczych działek (TBS-y, indywidualni inwestorzy) PO uzyskaniu gruntów budowa w przypadku przedsiębiorstw miała się zacząć w ciągu dwóch lat, a indywidualnych inwestorów maksimum pięciu. Jeżeli budowa nie została rozpoczęta właściciel działki miał obowiązek ją odsprzedać po cenie urzędowej. To likwidowało problem spekulacji ziemią. W latach 45-85 powstało kilkanaście milionów lokali. Dla firm budujących na wynajem były przewidywane jakieś benefity, budowały również miasta. Nie pamiętam dokładnie o co chodziło jednak musiało się opłacać. Do tego należy dodać system oprocentowanych na poziomie inflacji kredytów dla indywidualnych inwestorów i firm… To wszystko spowodowało sytuację, że pomimo zniszczeń wojennych stała pula wolnych lokali istniała j w RFN w latach 60… i patrzaj pan! nadal utrzymali preferencyjne warunki niemal do końca wieku (jak jest obecnie nie wiem, bo przestałem temat śledzić.)