Niejako na marginesie ustaw antykryzysowych, które składają najcięższe obciążenia związane z pandemią i spowolnieniem gospodarczym na barki pracowników, PiS uchwalił przepis umożliwiający rządowi ręczne ingerowanie w – i tak niemal fikcyjny – dialog społeczny.
Na mocy poprawek nr 180 i 200 zaproponowanych podczas nocnego głosowania przez klub PiS została zmieniona ustawa o Radzie Dialogu Społecznego. Premier uzyskał dodatkowe uprawnienia w zakresie kształtowania składu Rady Dialogu Społecznego. W okresie stanu zagrożenia epidemicznego oraz stanu epidemii szef rządu będzie mógł odwołać dowolnego członka Rady, czy to reprezentującego stronę rządową, czy to przedstawiciela biznesu, czy związków zawodowych. O wykluczenie dowolnej osoby będą mogły zawnioskować reprezentowane w radzie organizacje, ale premier będzie też mógł podjąć decyzję od początku do końca samodzielnie, bez wniosku.
Jednym z powodów wykluczenia może być złożenie fałszywego oświadczenia lustracyjnego, współpraca ze służbami specjalnymi PRL. Jak widać nawet w czasie pandemii, gdy trzeszczy w szwach państwowa służba zdrowia, jedną z głównych trosk PiS jest angażowanie się w walkę z nieistniejącą komuną. Jednak znacznie groźniejszy może być powód drugi. Premier będzie mógł bowiem wyrzucić z Rady dowolną osobę, która „sprzeniewierza się działaniom Rady” i stwarza „brak możliwości prowadzenia przejrzystego, merytorycznego i regularnego dialogu”.
Doprawdy nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której odważniejsi czy bardziej konsekwentni działacze związkowi będą uznawani za przeszkody w prowadzeniu „merytorycznego dialogu” i wypraszani za drzwi. Już w poprzednich latach rząd udowodnił przecież, że jest skłonny słuchać tylko tej centrali związkowej, która przy każdej okazji demonstruje swoją lojalność wobec niego. – Władza PiS, w obliczu pandemii koronawirusa, postanowiła jeszcze bardziej zewrzeć swoje szeregi – nie ma wątpliwości Piotr Ostrowski z OPZZ.
– To jest likwidacja dialogu społecznego w Polsce – powiedział podczas sejmowej debaty przewodniczący PSL Władysław Kosiniak-Kamysz i chyba wiele nie przesadził.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„angażowanie się w walkę z nieistniejącą komuną” teraz to już raczej z dziećmi tej tzw. „komuny”, a konkretnie starych ubeków i pieszczochów PRLu… te dzieci mają po 30-40 lat i świetnie się okopały, dzięki protekcji i układom. Jakby autorka była bliżej średniego i dużego biznesu, to by zauważyła pewne ciekawe prawidłowości, które swój początek wzięły w dobie cinkciarzy i erze „powszechnej” prywatyzacji. Sceniczny „klan” czy „dynastia” takich nazwisk zasłużonych PRLowi a dziś święcocych triumfy jak Stuhr, Majewski itd jest czubkiem góry lodowej. W zwykłym biznesie od tartaku po elektrownię można znaleźć multum takich „zasłużonych” i „ustawionych” mimo że dobre urodzenie było ich jedyną zasługą.
A dzieci wierchuszkii panny „S” , tej pierwszej, mitycznej, czasem to nie są ? Znam we W–wiu i na Dolnym Śląsku mnóstwo takich przykładów o których „Kotek” nie wspomina gromiąc tzw. komunę niczym POPiS. Czołowym takim przykładem jest przecież pan Premier który będąc historykiem z wykształcenia został dzięki koneksjom i styropianowo-etosowym znajomościom „Papy” – czołówka panny „S” z lat 1980-89 – z ówczesną władzą miasta nad Odrą szefem znaczącego Banku (WBK potem Santander z siedzibą we Wrocławiu). Kursy – kursy podkreślam – z bankowosci robił będąc już na ww. stanowisku (o ile mnie pamięć nie myli w Barcelonie i Londynie).
Mosz recht Kolego Radziu, wszak o to walczyliśmy w 80-tym roku. O KORYTO!
!00/100! Panie Czarnecki! To TWA drugiego pokolenia pierwszych i drugich. Ot stare manus manum lavat…
A w tle kolejny miliardzik do przytulenia…