Z tej okazji zajrzałem raz jeszcze do klasyfikacji, jaką dwa tygodnie temu ogłosili Reporterzy bez Granic (RbG). Jesteśmy na 62 miejscu w świecie, jeśli chodzi o wolność mediów, m.in. za Jamajką, Namibią, Ghaną, Papuą Nową Gwineą, Senegalem, Madagaskarem czy biednym Nigrem. Jeśli chodzi o Unię, to tylko w nowej, prawicowej Grecji i na Węgrzech miałoby być gorzej niż u nas.
Zaglądam do szczegółów: no tak, mamy to wieczne, niepojęte już nadużycie art. 212 kodeksu karnego, z którego nie możemy się uwolnić, ba, wiążemy się nim coraz ściślej. Smętne kuriozum, jak proces TVP przeciw rzecznikowi praw obywatelskich Adamowi Bodnarowi… sami wiemy coś o sprawach na granicy delirium, bo pewien możny pan na publicznym majątku ściga nas sądowo za artykuł o traktowaniu pracowników w „jego” firmie, który mu się nie spodobał. To wstyd, że nasz wymiar sprawiedliwości do czegoś takiego dopuszcza, ale co można zrobić? Za nami jest jeszcze ponad sto krajów, które mogłyby nam zazdrościć statusu wolności słowa!
Czytam w raporcie RbG, że najbardziej prześladowanym medium w Polsce, jednym zresztą z dwóch wymienionych z nazwy, jest Gazeta Wyborcza, „główny cel ataków rządowych i prawnych”. Drugim medium, tym złym, „nienawistnym” (z czym trudno się nie zgodzić) są telewizyjne, rządowe Wiadomości. Może ten symboliczny podział na dobrego i złego w Polsce ma jakiś sens, a może po prostu RbG mają trochę zbyt manichejskiego korespondenta. Reporterzy piszą, że kryzys wolności prasy przeżywa cały świat i że fatalnie ulega mu Zachód, który przecież miał być „od zawsze” promotorem tej wolności, raczej nie nr 1 w ogóle, ale ważnej dla demokracji.
Np. co łączy Wiadomości i Wyborczą? Ano oba te media nie słyną raczej z obrony planetarnego symbolu upadku demokracji i wolności słowa, jakim jest prześladowanie założyciela WikiLeaks Juliana Assange’a przez amerykańską plutokrację (oba z powagą nazywają tamtejszy ustrój polityczny „demokracją”). To zresztą mało: oba te media uczestniczyły w skandalicznym, bezmyślnym oczernianiu dziennikarza i wydawcy, któremu grozi dziś śmierć z powodu obsesji imperium. Ba, sami RbG stali się obiektem krytyki innych światowych organizacji dziennikarskich za podejrzanie długie wahanie w sprawie obrony Assange’a. Cóż, RbG miała wujków w Ameryce, niczym Wyborcza i Wiadomości, pierwsza finansowych, drugie politycznych.
A przecież flagowa sprawa Assange’a jest znakomitą ilustracją tego mega-upadku wolnościowego Zachodu. Julian Assange nie stanął przed „wymiarem sprawiedliwości”, lecz jest w rękach kryminalistów, których ujawnił. Był zresztą za to chwalony i nagradzany, dopóki imperium nie warknęło. Wtedy „wolne media” na ogół posłusznie położyły uszy po sobie, stały się grzeczne do zarzygania. Jeśli jest coś w tej sprawie dającego nadzieję, to tylko to, że niektóre próbują się budzić z tej żałosnej postawy, że ciągle są ludzie, którzy poprzez farsę procesu ekstradycyjnego Assange’a pokazują ludziom co się dzieje w ich „demokracji”.
Dlatego wolę przeczytać tekst Stelli Morris, partnerki życiowej dziennikarza, matki dwójki jego dzieci, we wczorajszym El Pais. Np. historię jak Mike Pompeo, wcześniej szef CIA, dziś szef imperialnej dyplomacji, rozkazał zdobyć DNA starszego z jej małych chłopców. Jak hiszpańska spółka szpiegowska wynajęta przez CIA śledziła dziennikarza w ambasadzie Ekwadoru w Londynie i planowała nawet jego zabójstwo. Jak to wszystko obrzydliwie wygląda, szczególnie współpraca brytyjska i postawa milczących rządów zachodnich. Tu gdzieś kryje się ten zachodni upadek, skazujący nie tylko Assange’a, ale wielu innych dziennikarzy na prześladowania lub choćby groteskowy przerost autocenzury, tak samo w wielkim medium, czy w prasie lokalnej. Dnia Wolności Prasy nie da się radośnie świętować, niestety.
Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski
Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…
A czego się pan panie Jerzy spodziewasz, jeżeli merdia są dziś własnością tych samych ludzi, których majątki powstawały na wszystkich kolejnych wojnach XX-XXI wieku??? Po prostu kupili sobie gazety, telewizje rozgłośnie radiowe tworząc korporacje medialne. A o linii takiej korpo decyduje DECYZJA WŁAŚCICIELA!
Nie mają tu znaczenia prawda, jakieś bzdety górnolotne o ,,demokracji i prawach jednostki”… Jedynie wysokość wpływów na konta na Kajmanach decyduje o tym czy nastąpi jakaś zmiana w retoryce pisma/TV/radia. Często nawet nie znamy głównych trzech czterech właścicieli z nazwiska, bo to również korporacje – tyle że kapitałowe. Zatem zarządy owych mediów będą działać w celu maksymalizacji zysków, bo jedynie to zapewni im przedłużenie kontraktów menedżerski opiewających często na okrągłe kilka milionów dolców rocznie sumki i porównywalne z nimi udziały w zyskach…