Czyn 25-latka z siekierą, który pomylił adresy, ale i tak ciężko ranił dwójkę dziennikarzy w Paryżu, odesłał wszystkich do kwestii tożsamościowych i stał się jeszcze jednym powodem, by zaatakować szefa francuskiej lewicy, lidera Nieuległej Francji (LFI) Jean-Luca Mélenchona, który miał niemalże doprowadzić do nowego zamachu na Charlie Hebdo. Jego winą jest „walka z islamofobią”, która miałaby być sprzeczna z laicyzmem państwa.
Wszystko wskazuje, że młody Pakistańczyk postanowił w piątek ukarać Charlie Hebdo za ponowną publikację karykatur Mahometa z własnej inicjatywy, bez składania przysięgi organizacji typu Państwo Islamskie. Redakcja Charlie dawno się już przeniosła z miejsca pamiętnej masakry Al-Kaidy ze stycznia 2015 r. Po głowach dostali maczetą kobieta i mężczyzna, pracownicy sąsiedniej, małej agencji prasowej, którzy wyszli przed budynek na papierosa.
W Pakistanie bluźnierstwo traktuje się śmiertelnie poważnie. Po ponownym ukazaniu się karykatur Mahometa na początku września, doszło tam zresztą do manifestacji wrogich Francji: młody Hassan, od trzech lat na miejscu, bardzo słabo znający francuski, chciał pracować na budowach, lecz wziął się za obronę religii i czci współwyznawców. Policja aresztowała wszystkich jego współlokatorów z małego mieszkania socjalnego na przedmieściach, wypełnionego piętrowymi łóżkami. Dotarł do Francji z młodszym bratem, przez Turcję, gdzie pracowali w fabryce obuwia, potem przez Grecję i Włochy. Podawał się za nastolatka, by skorzystać z pomocy państwa.
Zacięci wrogowie imigracji i islamu mają trochę mętlik w głowie, bo za sprawcą ataku rzucił się w pościg 33-letni Jusef – Algierczyk i muzułmanin. Gonił za nim nawet w korytarzach metra. Policja uznała go oczywiście za podejrzanego, założyła mu kajdanki i trzymała w areszcie 12 godzin, zanim okazało się, że to dzięki niemu złapano Hassana. Jusef jest we Francji już 10 lat, ma nieuregulowany pobyt. Nikt mu nie podziękował. Wszystko to stało się, gdy Mélenchon okazał znaczną rezerwę co do pomysłu Charlie Hebdo.
Maszyna do przegrywania
Wcześniej trwała w mediach krytyczna debata nad linią polityczną Mélenchona, którą lewicowy kandydat na prezydenta ogłosił tydzień temu w przemówieniu-wykładzie O republice, historycznym, ale też jakby programowym. Robespierre i Hugo mogą stanowić rodzaj fundamentu ideowego, rewolucyjnego i humanistycznego, w działaniu na rzecz ubogich, ludzi bez przywilejów. Adwersarzom rzucił się jednak w oczy jedynie fragment tożsamościowy, o „kreolizacji” społeczeństwa Francji. Krytycy ogłosili, że oto Mélenchon włączył właśnie „maszynę do przegrywania”, o czym świadczy też jego „prawie antysemicki” wpis na Twitterze. Lewicowy przywódca jawnie tam dał znać, że nie uważa redakcji Charlie za świętych i jeszcze „zrobił skandal”.
Już właściwie nie wiadomo, co było większym skandalem: to, że Mélenchon pokazał na swoim koncie rysunek „anty-Charlie”, czy to, jak odpowiedział jednemu z krytyków. 69-letni kandydat lewicy udostępnił rysunek lewicowego pisma Regards, na którym b. znani redaktorzy i rysownicy tygodnika, którzy zginęli w zamachu z 2015 r., żalą się, że są „kochani przez durniów”, zupełnie jak na jednej z karykatur Mahometa, który narzekał na to samo. Pokazano tam przykłady znanych czytelników, z prawicy i „podrabianej lewicy”. Wielu tego nie zdzierżyło.
I oto, gdy pewien dość znany przedsiębiorca, obrońca czci redakcji Charlie, wyjechał do Mélenchona z zarzutem gwałcenia „wartości republikańskich”, ten odpowiedział „Nie jestem autorem rysunku. Likud robi z pana wariata”. Likud to ultranacjonalistyczna partia Benjamina Netanjahu, rządzącego w Izraelu. Co ma piernik do wiatraka? Padły komentarze, jakoby sugerowanie, że obrońcy tygodnika satyrycznego mają coś wspólnego z dalekim, prawicowym krajem, jest poniekąd antysemickie. I to w momencie, gdy trwa dyskusja o pozycji mniejszości etnicznych i francuskiego modelu społecznego…
Kreolizacja, wielokulturowość po francusku?
Najogólniej rzecz biorąc we Francji ścierają się dwie koncepcje traktowania mniejszości. Z jednej strony model anglosaski, czyli tolerowanie izolujących się grup etniczno-kulturowych, które uznają jednak podstawowe „wartości państwowe” („multi-kulti”), z drugiej francuski, uniwersalistyczny, który zakłada asymilację, pełne dostosowanie się polityczno-kulturowe imigrantów do zasad i obyczajów państwa, bez separowania się poszczególnych społeczności. Na celowniku prawicowej i lewicowej, laickiej krytyki republikańskiej znajduje się zazwyczaj model brytyjsko-amerykański, jako zarzewie konfliktów religijno-etnicznych: wielokulturowość byłaby niebezpiecznym rozdrobnieniem. Mélenchon poszedł tymczasem w poprzek obu podejściom – „Francja nie jest narodem etnicznym”.
Jest to idea w zasadzie czysto republikańska, jej uniwersalizm sięga Wielkiej Rewolucji. Francuzi to „społeczność prawna, jedyna, która ma prawo istnieć”. Termin „kreolizacja społeczeństwa” odwołuje się do języka i kultury Karaibów, w tym francuskich. „Nie trzeba się jej bać” – przekonywał Mélenchon. Cały ten koncept wziął od pisarza, poety i filozofa z Martyniki Édouarda Glissanta, zmarłego dziewięć lat temu. W 2005 r. Glissant tak definiował swój termin:
„Kreolizacja to wymieszanie sztuk lub języków, które daje coś nieoczekiwanego. To sposób ciągłego zmieniania się bez zatraty. To przestrzeń, gdzie rozproszenie pozwala się zebrać, gdzie szoki kulturowe, dysharmonia, nieporządek i interferencje stają się twórcze. To stworzenie kultury otwartej i skomplikowanej, która wstrząsa uniformizacją wielkich central medialnych i artystycznych. Pojawia się szybko w każdej dziedzinie, muzyce, sztukach plastycznych, literaturze i kinie.”
Kręcenie nosem
Prawicowi publicyści z Le Figaro wypominali „sprzeczności” Mélenchonowi, bo kiedyś odrzucał „islamofobię”: „Kontestuję ten termin. Mamy prawo nie lubić islamu tak samo, jak mamy prawo nie lubić katolicyzmu” – mówił, a jednak walczy z islamofobią! Kiedyś był normalnym antyklerykałem, a teraz „broni religii”. Czy to jest zgodne z laicyzmem Republiki? Znana publicystka prawicowa Elisabeth Lévy przypominała z miejsca, że Angela Merkel potępiła „multi-kulti” już 10 lat temu, że Lider LFI proponuje przebrany multikulturalizm, że jest „uległy wobec radykalnego islamizmu” (!) i zamiast potępiać domniemany separatyzm muzułmanów mówi o „separatyzmie bogatych”… „Czy Mélenchon nie jest islamistą?” – pyta nawet.
Zanim jednak prawica wyciągnęła swe armaty, zdegustowana, że „kreolizacja” porównuje białych Francuzów z losem nie białych, łącząc ich z populacjami byłych niewolników, pierwszy atak przyszedł z dość nieoczekiwanej strony. Reprezentantka francuskich Zielonych (EELV), wcześniej macronistka Isabelle Saporta, dziś żona kandydata partii na prezydenta Francji Yannicka Jadota, twierdziła nic nie rozumiejąc, że „kreolizacja” odsyła do kwestii narodowości, a potem ni w pięć ni w dziewięć, że Mélenchon „schlebia faszystom”, bo przecież jest przeciw europejskiej polityce pracowników delegowanych, pozwalającej pracodawcom wykorzystywać różnice w ochronie socjalnej różnych krajów i lepiej zarabiać, kosztem miejscowych pracowników.
Obrona Mélenchona
Gdy już jako islamista i faszysta przywódca LFI musiał ścierpieć filipikę przeciw kreolizacji Erica Zemmoura, francuskiego nacjonalisty i syjonisty, praktykującego syna algierskich Żydów, najpopularniejszego teraz telewizyjnego publicysty skrajnej prawicy narodowej we Francji, sięgnął po pióro. Dał odpowiedź krytykom w L’Obs, wyjaśniając, że kreolizacja nie jest żadnym projektem politycznym lewicy. Nie ma jej w programie, bo to tylko spontaniczny fakt społeczny, który łatwo zaobserwować. „Zaproponowałem jedynie brakujące ogniwo między uniwersalizmem, którego się domagam, a rzeczywistością, która mu przeczy.”
Mélenchon tłumaczy, że dla dominujących przejście od pojęcia uniwersalizmu do jego wprowadzenia w życie jest łatwa, bo to ich kultura i zwyczaje. Myślą, że to ta kultura jest praktyką uniwersalizmu i chcą od innych „asymilacji”. To dla nich naturalne. Natomiast miliony ludzi, którzy szanują prawa, ale od których wymaga się odrzucenia wszystkiego, co ich różni od kultury dominującej, widzą taki „uniwersalizm” inaczej. Żądanie od przybyłych „wysiłku integracji” podważa ich głęboką tożsamość. Ludzie z obsesją tożsamości, jak Zemmour, mogliby to zrozumieć.
Sami Francuzi przechodzą zresztą kreolizację: odniesienia do kultury anglosaskiej, które niegdyś były marginesem, widać teraz na fasadach sklepów, w słowniku internetu, programach telewizyjnych, modzie i muzyce. To najszersza we Francji forma kreolizacji. Społeczeństwo bardzo się zmieniło od 1958 r., gdy powstała konstytucja V Republiki, miesza się z ludźmi z Karaibów i Maghrebu, i powinno być społeczeństwem „podobnych w różnicach”. Potrzeba nowej konstytucji, VI Republiki, która obaliłaby obecną monarchię prezydencką i pozwoliła „zdefiniować się” ludowi na nowo.
Przed wyborami
Czy Mélenchon ma szanse zostać prezydentem w 2022 r.? W ostatnich wyborach zabrakło mu ponad pół miliona głosów, by dostać się do drugiej tury, choć był w ścisłej czołówce, wśród kandydatów oscylujących wokół 20 proc. Po trzech latach jego Nieuległa Francja zeszła na 6 proc. poparcia, by ostatnio się odbijać. Ludzie prezydenta grają na przyszłe starcie w drugiej turze między nim a Marine Le Pen ze Zjednoczenia Narodowego, co ma doprowadzić do zwycięstwa Macrona „z automatu”, jak w 2017.
Ale jego prezydencka partia (LREM) rozpada się. Przegrała z kretesem wrześniowe wybory uzupełniające do Zgromadzenia Narodowego i Senatu. W parlamencie straciła większość z powodu odejść, musi układać się z centrystami. Macron może nie wejść do drugiej tury i nawet zrezygnować z kandydowania. Lewica nie jest bez szans, choć jest systematycznie atakowana przez media.
Uporanie się z kwestiami tożsamościowymi nie pomoże Hassanowi z Pakistanu ani jego ofiarom, które nigdy już nie będą takie same, lecz takie podejście może zapobiec szerzeniu się rasizmu, prawicowej kultury wyższości, która na co dzień coraz mocniej zatruwa życie społeczne. Przepowiadanie, dążenie do jakiejś rasowej „wojny domowej” jest nie mniej niebezpieczne niż islamizm – próbuje przekonać Mélenchon. Ci, którzy chcą widzieć w jego ideach jakąś przyczynę ataku Hassana na Charlie Hebdo, oczywiście odrzucają tę tezę.
Para-demokracja
Co się dzieje, gdy zasady demokracji stają się swoją własną karykaturą? Nic się nie dzieje…