W przededniu Dnia Kobiet Lewica przedstawiła zapowiadany projekt ustawy o dostępie do antykoncepcji i aborcji. Przerywanie ciąży miałoby być dostępne na życzenie do 12 tygodnia, środki zapobiegające zapłodnieniu – sprzedawane bez recepty. Posłanki Lewicy przypomniały również, że tylko jeden z kandydatów w wyborach prezydenckich jest skłonny podpisać taką ustawę.
– Czas zapewnić Polkom pełnię praw! – napisała na Twitterze posłanka Magdalena Biejat, informując o tym, że w najbliższym czasie Lewica spełni jedną ze swoich obietnic z kampanii wyborczej i złoży projekt ustawy zapewniającej dostęp do aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży. I nie tylko: w tym samym projekcie polityczki Lewicy chcą również zagwarantować obywatelkom dostęp do antykoncepcji, edukacji seksualnej oraz refundację testów PAPP-A dla wszystkich kobiet.
Posłanka Anna-Maria Żukowska, która obok swoich koleżanek z sejmowych ław brała udział w prezentacji projektu dziś w Warszawie, stwierdziła, że ustawa gwarantująca edukację seksualną i bezpieczne przerwanie ciąży to w XXI w. standard. – Czas skończyć z piekłem kobiet – musimy wprowadzić przepisy, które przywrócą normalność – powiedziała.
Temat nieprzypadkowo został wprowadzony podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi. Prawa kobiet i dostępność aborcji to jedna ze spraw, w których Robert Biedroń reprezentuje stanowisko radykalnie odmienne od konkurentów i konkurentki, wszystkich mniej lub bardziej prawicowych, konserwatywnych, katolickich. Tylko Biedroń deklaruje, że podpisałby ustawę w takiej postaci, jak proponuje Lewica, i to też dziś powtórzył. Podziękował również kobietom, które w poprzednich latach brały udział w protestach przeciwko restrykcyjnemu prawu antyaborcyjnemu w Polsce.
Ustawa w obecnym parlamencie nie ma praktycznie szans na akceptację. Robert Biedroń słusznie zauważył na dzisiejszej konferencji, że polska prawica chce albo utrzymywać obecny stan rzeczy, albo jeszcze zaostrzać antyaborcyjne przepisy. W klubie Lewicy zdają sobie z tego sprawę. Marcelina Zawisza, która będzie obok Katarzyny Kotuli i Anny-Marii Żukowskiej posłanką sprawozdawczynią projektu, napisała w mediach społecznościowych, że walka o prawa kobiet jest obowiązkiem, z którego rządy prawicy nie zwalniają. I nawet jeśli ustawa zostanie wyrzucona do kosza, to liczy się pokazanie sprzeciwu wobec antyaborcyjnego podziemia.
W sondażu IPSOS przygotowanym na początku marca ubiegłego roku 53 proc. ankietowanych było za prawem do aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży. Opcję „przeciw” wybrało 35 proc. 12 proc. nie miało sprecyzowanego poglądu.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Ha, ha, ha! Hi, hi, hi! Hu, hu, hu!
Alem się uchachał jak norka! Ale to są jajowie! Ale to jest pic na wodę fotomontarz.
„Lewusy” chcą nabić se popularność!? Gdzie!? W sejmie!? We Wolsce!? Aj, waj, gewałt!
Ma chłopina Biedroń rację — co ma jeżdzić ze Śmiszkiem po prywatnych gabinetach gdyby nie daj boże „wpadli”, po to Biedroń płaci podatki aby mógł wyskrobać Śmiszka do 12 tygodnia za free!!!!
I to jest temat na lewicową kampanię, pewno z 80% wyborców nie może spać ni jeść dopóki nie są solidnie i za darmo wyskrobani!!!!!
Przecież antykoncepcja jest dostępna bez recepty, w każdym dużym sklepie można kupić paczkę prezerwatyw a niektóre tabletki są dostępne bez recepty.
Tabletki bez recepty? Przecież wszystkie środki zawierające syntetyczne hormony wydawane są tylko i wyłącznie na receptę. Mniejsza z tym.
Warto pamiętać, że Biedroń i Lewica to „obrońcy” TK, a ten bastion ultraprawicowej reakcji jeszcze w latach ’90 uznał poluzowanie ustawy przez SLD (prawo do aborcji z przyczyn społecznych) za NIEKONSTYTUCYJNE. Tak więc powrót do zapisów z czasów PRL wymaga ogromnych jaj. Bowiem nie obędzie się bez likwidacji TK (instytucji występującej jedynie w neokoloniach i państwach postfaszystowskich) oraz postawienia się kaście lekarskiej (jedynemu beneficjentowi de facto sprywatyzowanej aborcji).
Niestety, antykoncepcja hormonalna dla kobiet – na receptę. A od czasu gdy wprowadzono klauzule sumienia – niewielu ginekologów w publicznych ZOZ wypisuje na nią recepty. Problem znika natomiast w momencie odwiedzenia ,,pana” ginekologa prywatnie.
Tyle gwoli ścisłości.
Najistotniejsze jest ostatnie zdanie. Wskazuje na WYKORZYSTYWANIE SYTUACJI PRZEZ WIELU LEKARZY dla zwykłej korzyści majątkowej!