Rząd w Afganistanie miał nadzieję, że wykorzysta podziały wśród talibów, by dogadać się z nimi i przedłużyć swoją egzystencję. Karkołomny plan właśnie upada, a talibowie rozwijają wiosenną ofensywę.
– Nie obchodzi nas, czy przedstawiciele rządu w Kabulu przybędą na rozmowy pokojowe. Rozpoczęliśmy już wiosenną ofensywę i odnosimy sukcesy – oświadczyli talibowie. Na nieszczęście dla kraju rujnowanego przez wojny wewnętrzne i obce interwencje od prawie czterech dekad, nie są to czcze przechwałki.
Rozmowy pokojowe, o których mowa, miały odbyć się w Pakistanie pod patronatem gospodarzy oraz przy udziale delegacji Chin. Miały być ratunkiem dla działającego pod amerykańskim patronatem prezydenta Aszrafa Ghaniego i jego rządu. Zamierzał on dogadać się z niektórymi frakcjami talibów, przekonać ich do odstąpienia od części fundamentalistycznych haseł i wspólnego zwalczania największych fanatyków – nie tylko talibów, ale i rozrastających się w kraju komórek Państwa Islamskiego. Zainteresowanie rozmowami wyrazili jednak wyłącznie… talibowie na emigracji, dawno odsunięci od realnych wpływów w kraju. Ich delegacja przyjechała na planowane negocjacje, co więcej, nie czekając na negocjatorów z Kabulu, spotkała się z przedstawicielami rządu Pakistanu.
Aszraf Ghani zdaje się nie tracić nadziei, że z negocjacji jednak coś wyniknie. Zaapelował do władz Pakistanu, by wymusiły na talibach przystąpienie do rozmów i włączyły się w zwalczanie grup, które od razu stwierdziły, że nie wezmą w nich udziału. Islamabad miałby ku temu realne możliwości, gdyż od lat talibom pomaga. Niedawno jeden z doradców pakistańskiego ministra spraw zagranicznych przyznał, że talibowie otrzymują na terytorium Pakistanu opiekę medyczną, tam też bezpiecznie przebywają naczelni dowódcy partyzantów razem z rodzinami. Władz w Pakistanie do popierania fundamentalistów nie zraża nawet fakt, że od czasu do czasu dopuszczają się oni zamachów terrorystycznych na terenie samego Pakistanu. Destabilizowanie sąsiada jest ważniejsze, niż ochrona własnych obywateli.
Wspieranie organizacji terrorystycznych – nieważne, w jakim celu – zwykle kończy się utratą kontroli nad nimi, więc tragiczne perspektywy na przyszłość mają zarówno Afgańczycy, jak i Pakistańczycy. Nie mają nawet gdzie uciekać. Ani Europa, ani przedstawiana ostatnio jako przykład opieki nad uchodźcami Turcja ich nie przyjmą – konsekwentnie udają, że obywatele obu krajów nie mają powodów, by bać się o swoje życie.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…