Służby wywiadowcze Stanów Zjednoczonych wreszcie oficjalnie przyznały się do swoich zbrodni na ludności cywilnej krajów, gdzie prowadzą działania operacyjne. Raport nie przedstawia jednak danych z państw, gdzie ofiar jest prawdopodobnie najwięcej.

Amerykański dron Predator - jeden z bezzałogowych morderców cywilów / wikipedia commons
Amerykański dron Predator – jeden z bezzałogowych morderców cywilów / wikipedia commons

Departament Obrony USA zaprezentował raport koordynatora służb wywiadowczych Jamesa Clappera dotyczący ataków samolotów bezzałogowych oraz innych powietrznych akcji zbrojnych w Pakistanie, Jemenie, Somalii i Libii oraz w innych państwach afrykańskich. Z dokumentu wynika, że w wymienionych krajach w latach 2009-2015 przeprowadzono 473 ataki za pomocą dronów, w wyniku których zginęło 2581 „członków formacji zbrojnych”. Nie wiadomo jednak, jakie Waszyngton zastosował kryterium przynależności do wrogich grup, prawdopodobnie obejmuje ono również osoby, które udzielały tymczasowego schronienia, nawet nieświadomie, członkom organizacji dżihadystycznych, bądź też odpowiadały za transport czy dostarczanie żywności rebeliantom.

Amerykanie przyznają, że w operacjach zginęło 116 cywilów, jednak biorąc pod uwagę dane ujawnione w ubiegłym roku przez „The Intercept” – portal założony w lutym 2014 roku przez First Look Media, organizacje prasową tworzoną i finansowaną przez założyciela serwisu eBay Pierre’a Omidyara, aż 90 proc. osób zabitych przez drony to przypadkowi cywile.  Najprawdopodobniej więc znaczna część wśród tych 2581 rzekomych „wrogich bojowników” była również zwykłymi obywatelami państw, które doświadczyły łaski  interwencji Wuja Sama.

Zupełnie inne informacje przedstawia dokument przedstawiony w 2014 roku przez organizacje Reprive, skupiającą dziennikarzy śledczych działających na rzecz obrony praw człowieka. Z ich danych wynika, że w Pakistanie drony „polujące” na 24 celów z listy CIA spowodowały śmierć 874 osób, w tym 142 dzieci. Doniesienia o ponawianych atakach na te cele wielokrotnie pojawiały się w mediach, co wskazuje, że większość nalotów była nieskuteczna. Według Reprieve tylko sześciu z 24 domniemanych terrorystów zginęło w wymierzonych w nich atakach. W Jemenie ponawiane naloty na 17 wyznaczonych celów doprowadziły do śmierci 273 postronnych osób, w tym co najmniej siedmiorga dzieci.

Opublikowany raport jest uzewnętrzenieniem poczucia winy ustępującego prezydenta Baracka Obamy, za którego rządów radykalnie wzrosła liczba śmiecionośnych operacji prowadzonych przez sterowane z baz w Niemczech maszyny. Rezydent Białego Domu zalecił niedawno, by „upubliczniać tyle informacji, ile jest to możliwe, na temat użycia dronów”. Jak na razie jednak wciąż nie wiemy, ile niewinnych osób zginęło podczas polowań na prawdziwych lub domniemanych terrorystów w krajach, w których USA skupiają swoje wysiłki militarne: w Syrii, Iraku i Afganistanie. Według szacunków organizacji broniących praw człowieka,  liczba zabitych cywilów mogła tam już przekroczyć 10 tys. Co  na to prezydent Obama? W kwietniu br. oświadczył, że krytyka pod adresem operacji prowadzonych przez drony „jest niekiedy uzasadniona”.

 

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…