Ktoś policzył, że rządowa telewizja brytyjska BBC mówiła w tym roku pięć razy o Julianie Assange’u i blisko trzysta o Aleksieju Nawalnym. Assange to australijski dziennikarz i wydawca WikiLeaks, który ujawnił zbrodnie armii amerykańskiej w napadniętych krajach – Afganistanie i Iraku, za co płaci 9-letnim już uwięzieniem w Wielkiej Brytanii, a Nawalny to przeciwnik prezydenta Putina, który od niedawna siedzi w Rosji za oszustwa finansowe.
Nawalnemu udało się okraść duże francuskie przedsiębiorstwo, lecz miał pecha, bo to ono, nie zważając na jego rodzącą się polityczną sławę, wniosło sprawę do sądu, co doprowadziło do skazania złodzieja. I oto wczoraj francuski minister spraw zagranicznych Jean-Yves Le Drian, nie wyróżniając się z chóru innych szefów dyplomacji krajów wasalnych USA, potępił „zaciekłość nie do wytrzymania” władz rosyjskich wobec Nawalnego, którego życie ma być teraz „w niebezpieczeństwie”, gdyż podjął strajk głodowy. Jeśli Nawalny umrze, winny będzie Putin – tłumaczył Le Drian i zapowiedział kolejne sankcje przeciw Rosji.
Los Assange’a – najbardziej znanego z więźniów politycznych Zachodu – i los Nawalnego – najbardziej znanego więźnia rosyjskiego – dowodzą, że zamiast zajmować się odkrywaniem i wskazywaniem kryminalistów lepiej być kryminalistą. Taka jest nauka moralna ponurych euro-komików grających na rzecz patologicznych zachcianek generałów z Ameryki. Assange skończył rok temu odbywanie kary więzienia za pogwałcenie warunków zawieszenia swej poprzedniej, groteskowo orzeczonej kary i siedzi teraz bez żadnej podstawy prawnej, a Nawalny siedzi, bo pogwałcił warunki zawieszenia swej kary więzienia za bezsporne oszustwa. „Kiedy widzę hipokryzję Zachodu, zatyka mnie, naprawdę nie mam słów” – mówił niedawno Szwajcar, prof. Nils Melzer – sprawozdawca specjalny ONZ ds. tortur, w wywiadzie dla włoskiego Il Fatto Quotidiano.
Melzer wydał właśnie książkę po niemiecku Der Fall („Afera”) poświęconą jego pracy w sprawie prześladowanego dziennikarza. Wspomina w niej jak w grudniu 2018 r. adwokat Assange’a napisał do niego pierwszy raz. Melzer dostaje średnio 15 podań dziennie o zajęcie się sprawami tortur w więzieniach różnych krajów i kiedy trafił na mail o Australijczyku po prostu go skasował, gdyż pomyślał wówczas: „Co? Czego on chce? Przecież to narcystyczny gwałciciel, pirat informatyczny, to niepoważne.” Taki był wówczas obraz medialny Assange’a, grube, koordynowane, wielkie oszustwo medialne, którego ofiarą Melzer padł razem z milionami odbiorców na świecie. Dopiero kolejne sygnały doprowadziły do powolnego odkrycia prawdy.
Choćbyście bardzo szukali, ciągle trudno znaleźć informacje na temat stanu zdrowia dziennikarza, który nie podejmuje strajku głodowego i nie może niczego nadawać na Twitterze, ani jakichkolwiek innych sieciach społecznościowych, w przeciwieństwie do Nawalnego, którego rozbolały plecy zaraz po uwięzieniu i który może liczyć na sztab aktywnych współpracowników na Twitterze i nie tylko. Assange podlega całemu wachlarzowi systematycznych tortur psychicznych doradzonych/nakazanych Brytyjczykom przez specjalistów z CIA, choć Brytyjczycy mają w torturach wielkie doświadczenie. Ale żaden minister nie zmartwi się zagrożeniem jego życia. Bo jak można tak psuć reputację panującego, oszalałego z pragnienia zemsty imperium?
Jeśli kiedykolwiek książka Melzera wyjdzie po polsku, co można wątpić, czytelnik będzie miał szansę na radykalną zmianę perspektywy, w porównaniu ze ściekiem medialnym stosującym raz nagonki, raz ścisłą cenzurę, by kompletnie odwrócić proporcje w głowach odbiorców. Jest to historia kryminalna, która przynosi żenujący wstyd temu światu, uważającemu się za „wolny” i pozostającemu bezwolnym więźniem codziennych, niebywałych kłamstw, od których powinno zatykać.
Assange o zagrożeniu wolności słowa
Twórca WikiLeaks Julian Assange po kilkunastu latach spędzonych w odosobnieniu i szczęśliw…