Jeżeli płód jest dla lekarza pacjentem, to kim jest według tej logiki ciężarna? Inkubatorem? Przewoźnikiem? Bo jeśli również pacjentem, to na pewno gorszego sortu.

Instytut Ordo Iuris przedstawił właśnie nowy projekt – i bardzo prosi, żeby zajęto się nim jako rządową inicjatywą ustawodawczą. Skoro frontem nie przeszło, to wprowadzi nam zaostrzenie prawa aborcyjnego tylnymi drzwiami: poprzez postulat nadania nienarodzonym statusu pacjenta (to tak na wszelki wypadek, gdyby Sejm jednak nie przepchnął projektu „Zatrzymaj aborcję”, którym w najbliższy poniedziałek ma zająć się komisja sprawiedliwości, a biskupi na posiedzeniu KEP już wyraźnie zasygnalizowali swoje oczekiwania wobec władzy).

„W wypadku dziecka poczętego, po pierwsze, mówimy o prawie do świadczeń medycznych, po drugie, o prawie do poszanowania prywatności i godności, prawie do dokumentacji medycznej, które pozwala na szczegółowe obserwowanie procesu diagnostyki i leczenia” – oświadczył prezes Ordo Iuris.

W Irlandii właśnie przygotowują się do referendum, którego celem jest wykreślenie krwawej poprawki do konstytucji, uznającej prawo do życia i pełnej podmiotowości od poczęcia. Od 1983 przestrzeganie tego zapisu kosztowało zdrowie i życie wiele kobiet. Trzeba było 35 lat, aby zrozumiał to najbardziej restrykcyjnie podchodzący do tematu kraj Europy. I teraz właśnie zwalnia się po nim miejsce na podium – a my biegniemy co tchu, żeby nikt go nam przypadkiem nie zajął. To, co w katolickiej przecież na wskroś Irlandii stało się powodem do wstydu, Ordo Iuris proponuje nam pękając z dumy.

W 2012 roku 31-letnia Savita Halappanavar, Hinduska mieszkająca w Galway, konała w męczarniach trzy dni, bo choć PACJENT w jej brzuchu obumierał i nie było już żadnej nadziei na jego uratowanie, lekarze konsekwentnie odmawiali aborcji terapeutycznej. Bo jego serce nadal biło. Kiedy przestało, kobieta miała już zakażenie krwi. Umarła na sepsę.

Dwa lata wcześniej Trybunał w Strasburgu uznał winę Irlandii, która nie pozwoliła na aborcję chorej na raka Litwince. Choroba była w stadium remisji, kiedy kobieta dowiedziała się, że jest w ciąży – a obecność małego PACJENTA może spowodować nawrót choroby. Aby przerwać ciążę, zmuszona była udać się na wycieczkę na do Wielkiej Brytanii.

W 2013 skargę do Komitetu Praw Człowieka ONZ złożyła na Irlandię (i wygrała) Amanda Mellet, której również odmówiono przerwania ciąży, choć dowiedziała się, że jej PACJENT cierpi na całą masę chorób, w tym letalną wadę serca.

Uznanie podmiotowości i przyznanie praw pacjenta płodowi będzie zawsze stało w sprzeczności z prawami ciężarnej i w sytuacji zagrożenia niezmiennie da nienarodzonemu priorytet. To sprzeczne nie tylko z podstawami logiki, ale nawet z prawami biologii i zachowania gatunku (skoro konserwatyści tak bardzo lubią powoływać się na wszystko, co „naturalne”). Wprowadzenie takich zapisów całkowicie sparaliżuje lekarzy, którzy przestaną reagować już nawet w sytuacjach, kiedy zagrożone będzie życie kobiety, lub gdy stwierdzi się, że płód (tzn. oczywiście – pacjent) jest poważnie zagrożony. Będą bać się sankcji karnych. To odbiega nawet od przedwojennych standardów w naszym kraju.

Tych dwóch racji nie da się pogodzić. Wiedzą o tym nawet ci straszni muzułmanie, przed którymi chcemy „chronić nasze kobiety”. Nawet szariat nie ma problemu z rozróżnieniem pojęć „człowiek” i „płód” i jednoznacznie staje po stronie kobiety jako istoty już narodzonej, spełniającej ważną funkcję w rodzinie (choćby możliwość dania życia po raz kolejny). W zależności od stopnia ortodoksji, aborcja w różnych krajach muzułmańskich obwarowana jest różnymi warunkami, jednak nigdzie – nigdzie! – nie odmówią jej z powodów medycznych. W Tunezji i Maroku można usunąć ciążę nawet do 120. dnia.

Tymczasem my konsekwentnie zmierzamy w stronę Zielonej Wyspy. Ziści się odwieczne marzenie Donalda Tuska o byciu drugą Irlandią. My w tej sytuacji wolałybyśmy jednak Arabię Saudyjską.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „Jeżeli płód jest dla lekarza pacjentem, to kim jest według tej logiki ciężarna? Inkubatorem?”
    Prosta logika symetryzmu sugeruje, że skoro dla osób niebędących tzw. prolajferami płód (przez wzgląd na swoją niezdolność do samodzielnego życia) nie spełnia sam z siebie definicji organizmu żywego, więc powinien być traktowany jako jedna z części ciała ciężarnej, to prolajferzy uważają ciężarną za część ciała płoda, która nie wiedzieć czemu czasem się buntuje. Więc dla dobra samego płoda zniewalają ową część ciała.

    1. „i płód (przez wzgląd na swoją niezdolność do samodzielnego życia) nie spełnia sam z siebie definicji organizmu żywego”
      A to jest twoja autorska opinia, bo tylko tu u ciebie można się z nią spotkać.
      Następująca po niej dyskusja z własnymi poglądami może zaciekawić jakiegoś psychiatrę.

    2. Oj poziomka, poziomka, to nie jest moja autorska opinia. Ja po prostu uważałem w piątej klasie na lekcjach biologii, gdy podawano jakie warunki muszą być spełnione by móc nazwać coś organizmem żywym. Płód ich zwyczajnie nie spełnia. Wie to każdy, kto wtedy na biologii też uważał lub później sobie doczytał. Podpowiem, że kryterium tym nie jest, ani informacja genetyczna (zdarza się, że komórki jednego organizmu mają różne DNA), ani ruch (bo byle gejzerek czy wodospad by się łapał).

      Oczywiście wiem, że powyższe jest bardzo nie po myśli prolaferów, którzy zazwyczaj albo próbują ten fakt zwyczajnie zakrzyczeć, albo sprowadzić dyskusję na jakieś trzeciorzędne tory przez wprowadzanie analogii od czapy.

      Swoją drogą założenie płodowi karty medycznej w chwili obecnej nazywa się kartą przebiegu ciąży, czy jakoś tak. Więc uznając, ze dublowanie informacji dla samego dublowania nie ma sensu, to z daleka widać prawdziwy cel proponowanych zmian.

      Z usług dziekanki oczywiście chętnie skorzystam, jak już przywrócicie zwyczaj wsadzania nieprawomyślnych do psychuszki.

  2. Mułłowie zawsze się ze sobą dogadają niezależnie od wyznawanej religii. Czy katokalibańskiej czy mułłotalibańskiej.
    Na pohybel czarnej organizacji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…