Śledząc nader emocjonalne dyskusje na szeroko (bardzo szeroko!) rozumianej lewicy, w której każda z nieskończenie wielu stron ma bogaty pakiet argumentów, czemu i jak należy głosować czuję nie tyle irytację, ile pewną bezradność. Chętnie bowiem bym jednych zganił, drugich pochwalił i ukierunkował dobrą radą udzieloną z wyżyn wieku i doświadczenia, ale nie potrafię. Chętnie pasłbym się zadowoleniem wynikającym ze znanego sformułowania „niech rozkwita tysiąc kwiatów”, ono jednak wypływało z konstatacji, że różnice wzbogacają, ale przy przekonaniu, że kierunek jest wspólny. Tutaj nie mam tego komfortu.

Rzecz w tym, że wspomniane dyskusje wskazują na całkowite intelektualne pogubienie się lewicy. Nie mam zamiaru, ani chęci do śledzenia meandrów lewicowych mózgów w ich niekiedy imponującej, ale kompletnie nic nie wnoszącej argumentacji, czemu nie zagłosują na tego lub owego, a tamten, choć półfaszysta, dobrze kiedyś mówił o ludziach biednych lub jakiejś grupie zawodowej. Energia poświęcana na reklamowanie wybrańców dorównuje tej, wkładanej w obrzucanie wyzwiskami nieboraków, mających pecha nie spodobać się autorowi. Razem jednak się wzajemnie znoszą dając przepiękne zero i kontrskuteczność. Jeden cel osiągają jednak w stu procentach: powodują mętlik w głowach czytelników, choć i tak wszyscy są z jednej bańki.

Kiedy na każdego popatrzeć oddzielnie, to nawet widzimy pewien urok. Ileż starań wkładanych w memy, zgrabne hasła, czerwono-amarantowe kolorki i gumowe uśmiechy! Zapewnień że tylko ten jeden jedyny jest strażnikiem prawdziwie lewicowych wartości! Śmiałych wyliczeń, porównywania ułamków od wielkich części, które po odpowiedni dobranych, sumowaniach, dzieleniach i mnożeniach dadzą pożądany rezultat. No, może nie teraz, ale za kilka miesięcy, w przyszłej kadencji, za kilka lat, kiedy dzieci dorosną czy jakoś tak.

Zatem nie wezwę płomiennym okrzykiem, by iść głosować na tego jedynego godnego zaufania kandydata lewicy choćby po to, by się policzyć, ponieważ wiem, że i tak nikt niczego po pierwszej rundzie wyborów po lewej stronie nie policzy, bo to czynność aż nazbyt wyczerpująca intelektualnie. Po prostu idźcie i głosujcie. Na kogo wam sumienie dyktuje. Jak wszystko spadnie nam na łeb, to może przyjdzie chwila otrzeźwienia. Ale nadmiernego optymizmu we mnie nie ma.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. lewica nie istnieje za sprawą millerów,kwasniewskich etc.W nagrodę solidaruchy pozwalają Millerowi „pokiwać”siwą głową w TVN,Polsacie,TOK fm. Niczym niegdyś modne pieski na tylnych półkach samochodów

  2. Udział w wyborach w obecnych okolicznościach nie jest bezpieczny. Nie trzeba być epidemiologiem, by to stwierdzić. W chwili gdy raz po raz słychać o przypadkach zarażeń w przedszkolach, kościołach, na weselach i innych miejscach, jest pewne, że do zarażeń będzie też dochodzić podczas wyborów. Przypadki chorych członków obwodowych komisji wyborczych już są.

    I tak nie ma na kogo głosować, więc lepiej nie iść.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

AI – lęk czy nadzieja?

W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…