Z danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wynika, że polscy urzędnicy należą do najstarszych w Europie (zajmujemy czwarte miejsce). Co trzeci pracownik polskiej budżetówki ma więcej niż 55 lat. Dlaczego tak się dzieje? Młodych odstrasza opinia „nieroba” i poniżająco niskie wynagrodzenia.
Pracowników administracji publicznej w wieku 34 lat i poniżej jest zaledwie 6 procent. W 2013 roku średnia liczba kandydatów w naborze na stanowisko w urzędach centralnych wynosiła 31, w roku 2017 – 7. Analitycy wieszczą, że za parę lat nie będzie kim obsadzić kadry urzędnicze, jeżeli państwo nie zmieni swojego modus operandi w tym zakresie. Wskazują na to również dane z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów raz szefa Służby Cywilnej.
Niepokoi również stale wzrastający odsetek odejść pracowników z tak zwanej budżetówki.
– Skoro płace w gospodarce rosną o ponad 5 proc. rocznie, a na wielu stanowiskach administracji stoją w miejscu, to ludzie często szukają szans na godne zarobki w innych obszarach rynku pracy. Wykwalifikowani urzędnicy są rozgoryczeni i mają poczucie, że pracują poniżej kwalifikacji – powiedziała w rozmowie z TVN24 BiS Piotr Szumlewicz. – O ile jeszcze kilkanaście lat temu zarobki urzędników były niekiedy sporo wyższe niż w innych segmentach rynku pracy, tak obecnie wielu pracowników budżetówki ma dochody nieznacznie przekraczające płacę minimalną. Zarobki w administracji publicznej są relatywnie niskie, a w ostatnich latach w dużej części administracji realne płace spadają. Najwyraźniej kolejnym rządom nie zależy na wsparciu dla kadry urzędniczej, a zarazem nie jest dla nich ważna jakość usług publicznych.
Zarobki niskie, ale wymagania stawiane urzędnikom – wysokie: oto logika państwa. Niejednokrotnie polski urzędnik musi wykazać się specjalistyczną wiedzą i branżowym wykształceniem.
– Na stanowiska, na których pracodawcy wymagają specjalistycznych kwalifikacji, np. w wydziale architektury i budownictwa, czy w wydziale geodezji i kartografii lub wydziale inwestycji, trudniej dziś znaleźć pracownika. Pracodawca samorządowy nie jest w stanie zaoferować specjaliście zarobków na takim poziomie, jaki może on otrzymać w sektorze prywatnym – mówi Ludwik Węgrzyn, prezes Związku Powiatów Polskich.
Piotr Szumlewicz zwraca uwagę na kolejny problem: – Coraz więcej stanowisk jest zawłaszczana przez obóz rządzący, a nominacje na prestiżowe i dobrze płatne stanowiska otrzymują ludzie podporządkowani partii rządzącej. Traktowanie administracji jako łupu politycznego zniechęca osoby kompetentne do kariery urzędniczej.
Szumlewicz postuluje podniesienie płac i przejrzystą etatyzację.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Bredzicie. Żeby dostać pracę w urzędzie trzeba mieć znajomości i dawać łapówki.
Mnie nie dziwią niskie zarobki urzędnicze, skoro urzędników przybywało przez cały okres III RP. Jest ich jak się zdaje 4 razy więcej niż trzy dekady temu. Każda ,, reforma”, to kolejne etaty urzędnicze i tak naprawdę poszukiwanie tego czym nowy urzędnik może się zająć. Nawet najmniejsze gminy mają działy/referaty do spraw promocji. W tym te gdzie nie bardzo jest co promować, pozwoliło to jednak na zapewnienie pracy ludziom mniej lub bardziej związanym z lokalną władzą. Praca może i słabo płatna, ale stała i chroni przed koniecznością migracji do innego miasta, czy kraju. Obecnie mamy więc sytuację gdzie to co mogłoby wykonać trzech urzędników robi sześciu, siedmiu, ale ludzie mają pracę. Nie przybywa zaś środków na wypłaty, więc pensje stoją w miejscu. To,że ludzie odchodzą z urzędów niczego nie zmieni w jakości usług, na ich miejsce przyjdą kolejni, którzy przecież nie muszą pracować w urzędzie do emerytury ( a i bezrobocie w statystykach spadnie). Większość z kadry urzędniczej może zastąpić niemal każdy absolwent, których co rok wypuszczają uczelnie, poziom usług na tym nic nie straci. Wymagania o których pisze Autorka tez są bardzo różne, czasem tylko na papierze. Pracownicy niezbędni do zatrudnienia i tak w urzędach będą. Jest jedno rozwiązanie. Zamiast zatrudniać kolejnych ,, referentów” liczbie 4( bo znajomy musi mieć pracę), którzy coś podrukują i zrobią tabelki , zatrudnić za 6-8 tysięcy, pracownika który jest niezbędny. Jednak jeśli zwolnilibyśmy (pardon dokonali restrukturyzacji i modernizacji, najlepiej za radą UE liczby urzędników), pobory tych co zostaną wzrosną. Poza tym Autorka używa nieostrego pojęcia ,, godne zarobki”. Państwo nie jest w stanie zwiększać biurokracji w nieskończoność i może odejście na emerytury części obecnych 55 latków sprawi, że za kilkanaście lat urzędników będzie mniej.
Świetny komentarz, nic dodać, nic ująć.