Dziś rano francuska policja aresztowała tymczasowo byłego (w latach 2007-2012), prawicowego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, podejrzanego o akceptację nielegalnego finansowania swej zwycięskiej kampanii wyborczej przez Libię pułkownika Muammara Kaddafiego. Tamta Libia już nie istnieje, ale sprawa bulwersuje francuski świat polityczny.
Według podejrzeń śledczych, Nicolas Sarkozy i jego ludzie mieli dzięki pieniądzom nielegalnie przyjętym od Libii (ok. 50 milionów euro według ostrożnych szacunków) co najmniej trzykrotną przewagę funduszy wyborczych nad konkurencją. Pieniądze przychodziły do Paryża różnymi drogami, od przekazów bankowych od „firm-krzaków” zakładanych przez współpracowników Sarkozy’ego, po zwykłe przywożenie ich w walizkach przez tajnych kurierów.
Libia pragnęła wtedy ułożyć się ze światem zachodnim. W zamian za sfinansowanie kampanii wyborczej Sarkozy miał być jej politycznym rzecznikiem. Gdy Sarkozy został prezydentem, przyjął pułkownika Kaddafiego w Paryżu z wielką pompą, ale jednocześnie podjął działania na rzecz powrotu Francji do struktur dowódczych NATO, skąd Francję wycofał gen. de Gaulle w latach 60. ub. wieku.
Pierwsze pogłoski o libijskiej łapówce pojawiły się w 2009 r., gdy Francja do NATO już w pełni powróciła. Francuzi byli pomysłodawcami interwencji NATO w Libii dwa lata później. Przywódca Libii, namierzony przez francuskie jednostki specjalne pod Syrtą, został wydany dżihadystom z Misraty na rozkaz prezydenta Sarkozy’ego i następnie zabity.
Sprawa wypłynęła ponownie w 2012 r., gdy niezależny od rządu portal Mediapart ujawnił jeden z dowodów libijskiego finansowania kampanii Sarkozy’ego. Rok później, gdy Sarkozy stracił władzę, wszczęto oficjalne śledztwo. Dzisiejsze tymczasowe aresztowanie, które będzie zapewne trwało najwyżej 48 godz., miało na celu pierwsze przesłuchanie b. prezydenta w tej sprawie.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…