Od początku istnienia naszego portalu napisaliśmy około setki niusów na podstawie raportów Najwyższej Izby Kontroli. Gdyby nie Izba, nie wiedzielibyśmy o tym, że w 55 instytucjach państwowych około 3 tysięcy osób pracowało na umowach śmieciowych, choć powinno pracować na etacie. Nie wiedzielibyśmy, jak na kondycję polskich szpitali wpłynęło przekształcenie ich w spółki kapitałowe. Że jedzenie w nich serwowane prędzej zaszkodzi rekonwalescentom niż pomoże im wrócić do zdrowia. Że usługi ginekologiczno-położnicze na polskiej wsi to nadal luksus, a niepełnosprawni uczniowie nadal nie mają zapewnionego dojazdu do szkół i muszą w tej materii polegać na zmotoryzowanych rodzicach, chyba że wybiorą szkołę wskazaną obligatoryjnie przez pana wójta. W ostatnich lata NIK stawała również wielokrotnie w obronie zwierząt gospodarskich i doświadczalnych, których losem mało kto się interesuje.
Teraz media obiegła wiadomość, że nowym szefem NIK zostać ma Antoni Macierewicz i że PiS tylko czeka na pretekst, żeby wcześniej „posunąć” Krzysztofa Kwiatkowskiego. Nowemu szefowi tematów na kontrole z pewnością nie zabraknie. Nadal niewyjaśniony pozostaje wątek skrajnej niegospodarności w MON. Ktoś w końcu wydał te 2 miliardy złotych na samoloty dla VIP-ów bez przetargu. Ktoś odpowiada za przerwanie procesu zakupu dronów i okrętów nawodnych. Urzędnikom z pewnością ciekawa może wydać się zależność, iż ta sama partia, która na całe gardło krzyczy, że 65-letnia sędzia Gersdorf powinna już przejść w stan spoczynku i zająć się dzierganiem sweterków dla szczeniaczków, nie ma problemu z tym, aby na jedno z najbardziej odpowiedzialnych stanowisk w kraju – na 6-letnią kadencję! – proponować polityka, po którego hucznej imprezie urodzinowej w teatrze Palladium jeszcze na dobre nie sprzątnięto dekoracji. Skończył okrągłe 70 lat.
Brak już nawet sił na oburzenie, zostaje po prostu bezsilność. Na pytanie: „co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?” – NIK wydaje się pierwszą naturalną odpowiedzią, która się nasuwa. W następnej kolejności nasuwa się inny trzyliterowy skrót: RPO. Na oba te urzędy nie tylko nie dało się już w sezonie 2015/16 wprowadzić ludzi z obecnej ekipy, ale co ważniejsze – oba pokazują niewygodną prawdę o tym, jak wiele budowli w państwie dobrej zmiany postawiono z kartonu. To wkrótce się skończy.
Ze strony biura Bodnara znikną komunikaty o interwencjach. Policja nagle przestanie bić i razić prądem, nie usłyszymy już o więźniach wymagających specjalistycznej opieki medycznej, którym zmarło się w celi. Przeczytamy za to hurrakomunikaty o ekspresowym wzroście wskaźnika urodzeń u bezpłodnych ponoć par, które zamiast w in vitro zainwestowały w naprotechnologię. Nie wszystko rzecz jasna będzie piękne i lukrowane, bo jedną TVP już mamy. Z pewnością zobaczymy też mnóstwo alarmistycznych doniesień o panoszących się gejach, którzy bezczelnie domagają się drukowania swoich ulotek w małych, swojskich, patriotycznych zakładzikach, czym łamią kręgosłupy moralne polskiej drobnej przedsiębiorczości. NIK oślepnie nagle na wszystkie błędy obecnej władzy, tak jak oślepnięto na wszystkie problemy niepełnosprawnych po tym, jak pozbyto się ich z sejmowych posadzek. A o tym, jak realnie „poprawił się” ich los po szumnych zapowiedziach wszelkich solidarnościowych ściep itp. – usłyszeć mogliśmy podczas poniedziałkowych protestów w całej Polsce.
Inny scenariusz, jaki wieszczą dziś media jest taki, że Macierewicz po objęciu NIK rozprawi się z politycznymi wrogami i wyrówna rachunki w obrębie własnej formacji. Ale to akurat nie byłoby takie najgorsze. Wielu rządowym agendom przypuszczalnie nawet wyszłoby na zdrowie.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
Wszystko to nie ma znaczenia, a jedynie to, jakiego haka ma Maciaszka na kaczkę, że po takiej kupie gnoju, jaki Maciaszka narobił dalej jest on na świeczniku.